Wydarzenia pozasesyjne, obgadane drogą mailową. Wyszło to nam nawet całkiem zgrabnie. Zatrzymaliśmy się w listopadzie 2008, dopiero po roku odgrzebałem notatki i wygładziłem, żeby przypomnieć ostatnie wydarzenia z Barsawii. Oznacza to tylko jedno…
23 Rua 1499 TH
Karam wolno kroczył szeroką aleją przy centralnym placu miasta. Ich plany wyruszenia do Domu Trzcin mocno się zachwiały. Mówiąc szczerze – zostały odłożone daleko w przyszłość. Wczorajszy dzień Łowca spędził na medytacji Drewnianej Skóry, dziś postanowił zanieść swój miecz do Kuźni Mongura i zamówić kolejne przekucie ostrza. Nigdy nie lubił wspinaczki do Otosk, po stromych schodach pnących się wysoko, aż do jaskiń trolli. Natomiast chciał mieć pewność, jak każdy inny Vorst, że broń którą walczy jest możliwie najlepsza i najskuteczniejsza. Chyba wewnętrznie czuł się już adeptem VII Kręgu, mimo niedawno zakończonego egzaminu.
Cofnął się myślą o trzy dekady. Miał wtedy 28 lat i tyle co Idharis wprowadził go w arkana magii Dyscypliny, po kilku latach wspólnej wędrówki. Oh, jakże wydawał mu się potężnym adeptem wówczas. Karamowi zajął przecież 7 lat cały proces nauki i pojmowania sztuki czerpania z magii ścieżki. Idharis miał wtedy bodajże V Krąg. Karam przystanął i spojrzał na zamglony szczyt wierzchołka Pięść Jorkawa?” – mruknął. Westchnął i zaczął mozolnie wspinać się po niewygodnych stopniach wąskich schodów. Minione lata upłynęły tak szybko. „Kiedy spotkałem po raz pierwszy Dwirnacha?” – zastanowił się.
Myślami szybko przeskoczył do wczorajszej, późnonocnej rozmowy. Krasnolud duszą był już na wyprawie. Zawsze planował, odkąd Karam zdążył go poznać. Wczoraj Dwirnach naciskał, by podzielić się badaniami nad postacią Tyrlaana. Vorst zgrzytnął zębami. Jeśli zabójca jego mistrza przyczynił się do zagłady rodzinnej wioski Dwirnacha, to tym gorzej dla niego. Karam rozumiał niektóre idee Ścieżki Wojownika, które głosił Dwirnach. I fakt, że dla adepta przedkładanie zemsty osobistej nad usunięcie bezpośredniego zagrożenia oddanych mu w opiekę, mogło spowodować kryzys magii – Karam był tego świadomy. Sam nie miał takiego dylematu. Jego magia działała inaczej. Walczył z potworami gorszymi niż Dawcy Imion.
„ Raz w miesiącu na jedną noc, obsydianie z Nehem otwierają swoją bibliotekę” – mówił szybko Dwirnach. „Moglibyśmy podzielić się poszukiwaniami wiedzy o Tyrlaanie. Odnaleźć strzępy informacji o wiosce Karell i jej mieszkańcach, o niedokończonym kaerze niedaleko Złoziemi, o osadzie Varenna i jej mieszkańcach, cokolwiek co nas naprowadzi na trop. Może znaleźlibyśmy informacje dotyczące gubernatora Pavelisa i jego związków z przedpogromowymi elfami? Albo samym Tyrlaanem?”
Karam nie mógł się nie zgodzić. W sprawę zaangażowali również Kiaura. Łowca wreszcie dotarł do zewnętrznej jaskini Otosk, został powitany jak dobry znajomy przez strażników. Od razu skierował swe kroki do Kuźni Mongura. „Owszem Karamie, zrobimy to dla ciebie” – zahuczał basowym głosem troll. „Zostaw nam miecz na kilka dni, zadbamy o niego właściwie”. Karam zostawił w Otosk również swój kryształ świetlny i gorące kamienie, by któryś z uczniów Emkora nasączył je esencjami.
Miał do załatwienia jeszcze jedną sprawę. Udał się do Domu Omeyrasa z prosbą o spotkanie z Ondussim z Nehem. Obsydianian po tym jak rozwiązano Straż i Ogrody, wrócił do pracy w Domu Omeyrasa niewiele się przejmując sytuacją. Oczywiście żaden Obsydianin nie zgodzi się na przysięgę krwi, wiec Jandar nic mu nawet nie proponował. Łowca poprosił, czy nie mógłby skorzystać z biblioteki obsydian, a jeszcze lepiej zapłacić za wyszukanie informacji na temat dwóch magicznych znalezisk, ich historii, losów i wydarzeń związanych z nimi. Ondussi obiecał pomóc. Umówili się na 6 dzień Mawag kiedy będzie nów i otwarcie Domu Omeyrasa.
Wracając późnym popołudniem do domu, wstąpił jeszcze do Jorge Werwisle w Biharj. Odkąd Jorge zasiadł w Radzie Miasta i reprezentował dzielnicę krasnoludów, trudno go było znaleźć w sklepie. Teraz rządziła tu Mila. Karam aż zająknął się z wrażenia, jak w jasnowłosa dziewczyna zmieniła się w ciągu kilku miesięcy. Teraz bardziej przypominała pewną siebie, krasnoludzką matronę niż pulchnego podlotka sprzed roku. Zamówił u niej broszę ostrzeżenia, bez targowania się. Dostał naprawdę dobrą cenę. Schodząc na dół wstąpił na chwilę do gospody Pod Klifem żeby przekąsić co nieco. Ku swemu zaskoczeniu przy jednym ze stolików ujrzał Shiannę. Dziewczyna wyglądała fatalnie. Była blada, wychudzona. Włosy, niegdyś bujne i kruczoczarne, teraz posiwiały i mocno się przerzedziły. Uściskał ją mocno i zapytał o wieści, wiedział, że wyprawili się na rozkaz Jandara do Kaeru Szpon. Dziewczyna była markotna i smutna. Odkąd rozwiązano Straż Błękitnej Róży, czuła się niepotrzebna w Urupie. Myślała o powrocie do osady Vorst. Karam spostrzegł na jej ciele sine strupy. Mimo użycia eliksirów i maści, ropiejące rany nie chciały się zaleczyć.
Shianna opowiedziała jak to wraz z krasnoludzkim wojownikiem, Dumbirem Grakiem, ksenomantą Murgosem Valu i Bhette, a także z elfim zwiadowcą Ildramisem wyruszyli do Kaeru Szpon, wedle wskazówek Jandara. Wynajęli za spore pieniądze Pazur Karnadiana, ale musieli kilka dni błądzić w Smoczych Górach nim odnaleźli właściwy szczyt.
Wedle słów dziewczyny, wybili wszystko co ruszało się w Kaerze, i kilkukrotnie zjeżdżali windą, żeby wyciągnąć na górę wszelkie dobra. Na pokładzie Pazura został Murgos i czekał na posłańczego ducha od Bhette, żeby naprowadzić nawigatora drakkaru. Niestety, pękła im lina windy i spadli z dużej wysokości. Zginął Dhumbir i Bhette. Poza tym, zostali najpewniej przeklęci przez coś co siedziało w Kaerze. Tylko ona, Ildramis i Murgos zostali przy życiu. Jandar obiecał im, że zajmie się procesem ich leczenia, ale jak na razie niewiele wychodziło z jego starań. Wiedziała tylko, że Jandar miał problemy ze spieniężeniem przywiezionych dóbr, gdyż załoga Pazura opowiedziała o klątwie. Większość kupców z Urupy bała się teraz cokolwiek kupić od Ksenomanty…
xxx
Wojownik przyglądał się dziesiątce młodych adeptów. Założył ręce do tyłu i chodził wokół wyprężonych jak struna młodzieńców kiwając znacząco głową i pomrukując od czasu do czasu. Większość z nich stanowiły urupańskie krasnoludy, choć była dwójka ludzi i młody ork. „No dobrze, to tyle opowieści o mnie” – przerwał teatralnie i spojrzał czy faktycznie jego opowieść zrobiła wrażenie. Zrobiła. „Teraz moi drodzy przedstawcie mi się i opowiedzcie coś o sobie…”
xxx
Czarodziej i Mistrz Żywiołów, a także inżynier i cieśla, Sivarius z Tansiardy, rozkoszował się wieczornym lenistwem. Dzień spędził na medytacji talentu Moc Woli, teraz, za szczelnie zamkniętymi drzwiami, raczył się aromatyczną herbatą z Indrisy, którą poczęstował go Kiaur. Ksenomanta miał z sobą kilka funtów zapasu, niezbędny komponent do jego karmicznego rytuału.
Sivarius przełknął łyk gorzkiego napoju i rozwinął pergamin listu, jaki rano dostarczył mu posłaniec. „Drogi przyjacielu” – charakter pisma Ashvannortha był zachwycający w detalach i pełen ekspresji. „Drogi przyjacielu, nie zastawszy Cię w Tansiardzie, piszę ten list, by zaprosić Cię do Travaru na Dni Święta Ziemi. Ostatnie miesiące spędziłem w okolicach Iopos i z radością podzieliłbym się z Tobą opowieścią. Jeśli obowiązki i praca nie pozwolą Ci zjawić się u mnie za trzy miesiące, wówczas wiedz, że na początku miesiąca Teayu wybieram się do Parlainth, więc zajrzę po drodze do Ciebie. Rad bym Cię ujrzeć w dobrym zdrowiu Sivariusie. Niech Pasje wypełnią Twoje serce, Ashvannorth z Travaru.”
Czarodziej spojrzał na datę, jaką jego dawny mentor zapisał u dołu pergaminu: 08 Charassa 1499. „Hmm złamanego srebrnika bym nie dał posłańcowi” – mruknął.
xxx
Od dwóch dni Kiaur był zakopany po uszy w księgozbiór urupańskiej biblioteki. Po pracach nad jednym z dwóch amuletów znalezionych w Kaerze Szpon, podjął na nowo badania nad kolejnym z pary. Kiaur intuicyjnie czuł, że ten amulet jest związany z Amuletem Śmiałości Eerdoth. Skupił się więc na poszukiwaniu informacji o opowieściach dotyczących czynów Dunkana i Worbila. Po miesiącu studiowania ksiąg zyskał pewność, że badany amulet nosi imię Agithys Amulet Pewności. Co więcej udało mu się odkryć, fakt, że zarówno Eerdoth jak i Agithys zostały stworzone przez jednego mistrza, który nie był wietrzniakiem, tylko elfickim Zbrojmistrzem/Trubadurem. Oba amulety miały identyczne właściwości.
Porozmawiał chwilę z Bethel na schodach Świątyni Garlen, po czym wrócił do swojego pokoju, schowanego w narożniku budynku. Potwornie zmęczony padł na łoże nie ściągając nawet butów. Nie mógł jednak zasnąć. W głowie miał obrazy setek stron i ilustracji z ksiąg. Usiłował wprowadzić się w medytacje, ale też mu nie wychodziło. „Chyba przesadziłem z pracą” – powiedział do siebie głośno. Kończyła się pora deszczowa w Barsawii i wreszcie słońce zagości na dłużej. Ksenomanta zawsze lubił ciepło, a mieszkając ostatnie lata w Indrisie przywykł do gorącego klimatu. Teraz chodził zwykle grubiej ubrany niż większość mieszkańców Urupy. Żeby przepędzić obrazy ze swojej głowy, przypomniał sobie rozmowę sprzed kilku dni, jaką odbyli we czwórkę:
Dwirnach poważnie spoglądał na każdego z nich. „Wybaczcie, że wprowadzam nieład w nasze życie. Ale muszę prosić was o przysługę. Każdego z osobna. Mój syn Dagni, jak pewnie wiecie wpadł w kłopoty. I to ze względu na podobieństwo do mnie. Podejrzewam albo Vudraka albo Xaviera, mój syn od kilku miesięcy nie dał znaku życia.” – głos zadrgał Dwirnachowi. Kiaur zmarszczył brwi, usiłując dojrzeć sedno w chaotycznej prośbie krasnoluda. Wtedy wtrącił się Sivarius: „O co w ogóle chodzi z Dagnim Dwirnachu? Możesz mówić do rzeczy?”.
Wojownik się nasrożył: „No tak, Sivarius jako człowiek z Tansiardy nie wie, już wyjasniam ale proszę o zachowanie ścisłej tajemnicy. Dagni to mój syn, kropka w kropkę podobny do mnie i w tym samym wieku” – spokojniejszym głosem wyjaśniał Dwirnach. „Ten paradoks spowodowało uwięzienie nas przez Horrora w Indrisie, co zasługuje na osobną opowieść Sivariusie”. „Dagni to adept wojowni IV Kręgu” – ciągnął dalej – „ sierżant straży miejskiej w Urupie, ukrywa się po oskarżeniu go o nieudolność podczas niedawnych zamieszek w dzielnych orkowej w Urupie (został tzw kozłem ofiarnym), miał ukrywać się właśnie w okolicach Tansiardy, ale przepadł bez wieści.”
„Xavier, ksenomanta V Kręgu, wróg mój i Karama po odkryciu Kaeru Liandrill, gdzie pożarliśmy się o legendarny przedmiot stamtąd wzięty związany ze starożytnym Throalem, Xavier zabił dla niego jednego z naszych towarzyszy po czym zbiegł, sama wieść o zlokalizowaniu przedmiotu jest ścisłą tajemnicą, przed kilkudziesięciu laty do kaeru przybyła drużyna wynajęta przez Dom Ylvaz z Throalu, który zań płacił niebotyczną sumę, możliwe że Xavier po ucieczce się z nim skontaktował i działa wspólnie z jakąś drużyną lub w pojedynkę, może chcieć jakoś wymienić mojego syna na przedmiot lub jeszcze inaczej go wykorzystać.
Dagni zszedł na ląd 16 Teayu i wyruszył Szlakiem Pielgrzymek w kierunku Tansiardy. Lothred mówił, że polecił mu iść aż do Domu Syrtis i tam odbić na zachód, górskimi ścieżkami w stronę Throalu, wzdłuż rzeki Alidar. W jednej z górskich osad - Gatergail, żyła krasnoludzka rodzina Jerreków, krewniacy rodu jego pierwszej żony. Ok 3 tygodnie pózniej (8 Borrum) najpewniej tym samym szlakiem podążał Xavier. Od tego czasu upłynęło ponad 5 miesięcy, a Dagni ni słowem nie dał o sobie znaku życia. Czy mogę liczyć na Waszą pomoc?”
Kiaur wspomniał tylko wyraz twarzy każdego z adeptów. On już był gotów wyruszyć, nim Dwirnach dokończył opowieść. I tak podziwiał krasnoluda za opanowanie i zdolność do planowania ich działań. Poznał go jako Dwirnacha Zapalczywego lata temu. Wówczas, narwany krasnolud schwyciłby swój topór i wybiegł z domu w połowie śniadania, pędząc co tchu w kierunku gdzie najbardziej spodziewałby się zastać Xaviera, Vudraka czy jakiegokolwiek innego przeciwnika. Teraz Dwirnach zasłużył na miano Przemyślnego. Kiaur uśmiechnął się w duchu… „Cóż to będzie za kolejne 10 lat? Czyżbym miał doczekać Dwirnacha Ospałego?” – i zasnął uśmiechając się do siebie.
6 Mawag 1499 TH
Dziś z samego rana Kiaur mógł wreszcie odebrać naprawiony płaszcz z łusek espagry. Oglądał go ze wszystkich stron usiłując dojrzeć jakiekolwiek różnice, ale efekt był zdumiewający. Płaszcz wyglądał jak nowy. „Miałeś panie szczęście, że tyle co dostaliśmy skóry trzech espagr. Inaczej czekałbyś i dobry miesiąc. No, ale niech ci dobrze służy, bo to całkiem dobry płaszcz. Skóra na którą naszyto łuski ma miejscami podwójną podbitkę, zewnętrza warstwa to delikatna skóra jelonka, a pod spodem siedzi twardy jak rzemień bawół. I to w newralgicznych miejscach, choć wam przydałoby się z parę funtów więcej. No ale nie nudzę was więcej, dobrego dnia i zapraszam kiedy potrzeba najdzie”.
Ksenomanta wrócił do mieszkania, przekąsił co nieco i przed południem ponownie skierował swe kroki do biblioteki, by szukać wiedzy o magicznym amulecie.
xxx
Po tym jak Dwirnach przydzielił wszystkim masę obowiązków związanych z poszerzaniem swej wiedzy przed wyprawą poszukiwawczą, Karam sam nie wiedział co najpierw miał robić. Od kilku dni prowadził wykłady, po tym jak zapisał się do Gildii Trenerów. Nauczał tajników badań kaerów i opowiadał o niebezpieczeństwach czyhających na nierozważnych Dawców Imion. Jego wykłady cieszyły się dużą popularnością. Dziś był dzień otwarcia Domu Omeyrasa więc Łowca od kilku godzin stał przed wielkimi kamiennymi wrotami, w tłumie dziesiątek spragnionych wiedzy Dawców Imion.
Karam wziął na spotkanie oba przedmioty – kolczaste rękawice, znalezione w Kaerze Liandrill i srebrną tarczę, jaką zdobyli w Vindralek. Spotkał się z Ondussim, który przedstawił mu swego brata Dronumbedala, pracującego w bibliotece. Wspólnie weszli do jednej z komnat wykutych w klifie, gdzie mieściła się książnica obsydian. Omeyras zgromadził tu przede wszystkim kopie i oryginały legend i opowieści, a także dzienniki i pamiętniki wielu adeptów. W ciągu 30 lat, zebrano tu ponad 5 tys ksiąg, pergaminów i zapisków w różnych językach.
Obsydianin wysłuchał opowieści Karama o okolicznościach zdobycia obu przedmiotów i wiedzy o wzorcu. Nie był adeptem, więc trudno mu było zrozumieć zawiłości, lecz zobowiązał się szukać wśród księgozbioru takich legend, które cokolwiek powiedzą o kolczastych rękawicach i srebrnej, lustrzanej tarczy. Zażadał 1200 ss jako zapłatę z góry za poświęcony czas pracy współbraci.
xxx
To była bardzo miła pogawędka. Krasnolud Leabbi był naprawdę przyzwoitym Dawcą Imion i znakomitym Mistrzem Żywiołów. Sivarius nie sądził, że zaprzyjaźni się w takim stopniu ze swoim nauczycielem. Gdy już poznał historię dzieciństwa i młodości Leabbiego, a także część jego wielkiej rodziny, sam opowiedział to i owo krasnoludowi. Zdradził się niechcący ze swą wielką nienawiścią to Denairstów. Dowiedział się za to, że Olwe Findelas, urupański Czarodziej i członek Gildii Magów miał swego czasu bardzo nieprzyjemne spotkanie z agentami Iopos i żywi do nich ogromną niechęć. Ta informacja dała Sivariusowi wiele do myślenia.
Popołudniem ponownie wrócił do badań nad pewnym amuletem, który jego przyjaciele odnaleźli w Kaerze Liandrill. Miał już pewne podejrzenia i notatki zajmowały mu kilka stron, lecz nie wysnuwał pochopnych wniosków.
16 Mawag 1499 TH
Wieczorem cała czwórka bohaterów jadła wspólnie sutą kolację w mieszkaniu Karama i Tizkary. Mały Idharis siedział na kolanach babki, a Tizkara i Hiruen grali właśnie w Andravati, skomplikowaną grę, którą brat elfki przywiózł ze sobą.
Dwirnachowi chciało się spać. Zjadł tyle, że musiał poluźnić pas, w którym należałoby zrobić raczej kolejną dziurkę. „Mogę łyk herbaty Kiaurze?” – zapytał wychudzonego Ksenomantę. Mag od prawie trzech tygodni poświęcał się badaniom bibliotecznym i spał raptem kilka godzin dziennie. „Cóż porozmawiajmy o naszych odkryciach i podzielmy się wiedzą. Wszakże czas nieubłaganie nas goni, a mnie ciągle się wydaje, że mitrężymy go nadaremnie. Wczoraj zakończyłem szkolenie 10 młodych adeptów. Wszyscy pozytywnie zaliczyli moje testy na II Krąg naszej Dyscypliny. Dzielnie pomagał mi Mandris i moja sakiewka nieco przybrała. Chciałbym więc teraz pomóc wam i zająć się jak najpilniej naszymi rzeczami.„
„Kiaurze, mógłbyś dowiedzieć się czegoś o Xavierze? Jesteś Ksenomantą, wiem, że lata nie było cię w Barsawii, ale…?” – Dwirnach zawiesił głos. Kiaur spojrzał zmęczonym wzrokiem. „Dwirnachu, kończę badania nad bliźniaczym amuletem z Kaeru Szpon. Jak tylko się z tym uporam, to zasięgnę informacji tu i ówdzie. Obiecuję.”
„No tak, no tak” – nieco z roztargnieniem odparł Wojownik. „Hmm musiałbym się dowiedzieć co dzieje się z Vimbrą. Ta mała złodziejka była w końcu dziewczyną mojego syna i z całą pewnością wie lub wiedziała co mogło stać się z Dagnim. A jak Karamie twoje badania? Obsydianie coś ci powiedzieli?”
Łowca przełknął duszonego kalmara i odparł: „Cierpliwości. Jeszcze dwa tygodnie i mam nadzieję dowiem się czegoś więcej. Wiesz jak pracują obsydianie, poza tym czekamy na ponowne otwarcie Domu Omeyrasa, to nie gospoda do której można wejść kiedy się chce.”
„No tak, no tak” – chrząknął krasnolud. „Ale może pogadasz z Shianną o Xavierze? Dowiesz się czegoś więcej?!” Łowca sposępniał. „Przytrafiło się im nieszczęście w Kaerze Szpon. Shianna jest umierająca. Zabili Handlarza, nie musze chyba więcej wyjaśniać.” Zapadła krótka cisza.
Przerwał ją Sivarius. „Dwirnachu, a mamy może coś osobistego, co należało do twego syna? Był adeptem…” „Nadal nim jest!” – przerwał krasnolud. „Spokojnie, myślę, czy magia nie pomogłaby mam go odnaleźć. Wiem, że Łucznicy dysponują talentem mogącym wskazać położenie wybranego celu, być może jest szansa na wzmocnienie działania magii Dyscypliny. Niech no się zastanowię…”
„To ty się zastanawiaj Sivariusie, a my może podzielmy się wiedzą – spokojniej odparł Dwirnach – Czy wiecie coś o throalskich Domach Ylvaz lub Chaozun?” „Wiem co nieco – wtrącił Karam – Chaozun to konserwatywny Dom, opozycyjny wobec dynastii Varulusów, ich domeną był handel bronią i uzbrojeniem, przez wieki byli głównymi dostawcami dla armii Throalu. I należą do frakcji Huari. Dom Ylvaz to młody Dom, powstały w nieodległej przeszłości, zwolennicy dynastii Varulusów, należący do frakcji Mishwal.” Krasnolud spojrzał na Łowcę – „Cóż o Mishwal i Huari to ja też słyszałem, to dwie pradawne frakcje wśród throalczyków, zawzięcie się ze sobą zmagające od zarań królestwa Throalu. Mishwal - to frakcja postępowa i rozwojowa. Huari, to frakcja konserwatywna i skostniała historycznie. Ród Avalus (dynastia Varulusów) należy do postępowej frakcji Mishwal.”
„Hmm no tak, to wiemy naprawdę niewiele.” – skomentował Karam. „Ostrzegłem Andanę przed Xavierem, być może będzie chciał się mścić na niej, za to co mu zrobiliśmy? Sądzę, że dobrze by było Karamie, gdyby Tizkara z dzieckiem i rodziną opuściła też Urupę na jakiś czas. Pamiętasz jak nam proponowano osiedlenie się w Garth?” Karam się uśmiechnął – „To nie wchodzi w ogóle w rachubę.”
19 Mawag 1499 TH
Kiaur był zadowolony z siebie, siedział teraz na fotelu z lubością obserwując wpatrzone w niego twarze przyjaciół. „No dalej! Mów!” – gorączkował się Dwirnach. „Ha, jak zwykle jesteście mi dłużni wielką przysługę. Nim przejdę do moich odkryć związanych z amuletem, powiem wiem czego się dowiedziałem o Xavierze i jego mentorze. Midhras był orkiem, adeptem Ksenomancji, który pracował i żył w Farram. Farram to niewielkie miasto, położone u zbiegu rzeki Tylon i Węża. Midhras najprawdopodobniej zmarł kilka lat temu.
Xavier zasłynął w mieście z czynu masowego wyprowadzenia wielkich szczurów, jakie przybyły na pokładach czarnych statków Ludu zza Aras w 1496 TH i rozmnożyły się w niebywałym stopniu. Xavier wyprowadził z miasta ponad 10 tysięcy gryzoni i przy pomocy Mistrzów Żywiołów z Gildii Magów Urupy, zniszczył większość z nich.
Mieszkał w Urupie przez 5 ostatnich lat. Był dość konfliktowy, został usunięty z Gildii Magów po tym, jak wymknęły mu się spod kontroli duchy podczas rytuału i doprowadziły do śmierci członka gildii. Dwa lata temu wstąpił do służby w Ogrodach u mistrza Jandara. Zniknął z miasta w zeszłym roku. Został oskarżony o zabójstwo członka gildii, Sotthiego przez ciebie Karamie. W związku z tym Gildia Magów wyznaczyła nagrodę 1000 ss za doprowadzenie Xaviera przed oblicze sędziów Mynbruje w Urupie.” Ksenomanta popatrzył po zebranych i się uśmiechnął.
„Zaraz zaraz, póki pamiętam – wtrącił Dwirnach – Andana dała mi rękawice Dagniego i koc, w którym został przywieziony z Indrisy jako niemowlę. Sivariusie, dałoby się z tym coś zrobić magicznie?” Mistrz z Tansiardy zerknął na twarz Wojownika – „Zastanawiałem się nad tym. Po zdobyciu przedmiotu wzorca danej osoby, należy zbadać ten przedmiot i dowiedzieć się jakiego typu tajnik (zawsze tylko jeden) ten przedmiot zawiera. Po zbadaniu i zgłębieniu tajnika, należy wpleść własny wątek w taki przedmiot. Następnie wątek ten należy połączyć magicznie z wybranym talentem. W ten sposób podnosi się efektywną moc talentu (poziom) w działaniach skierowanych wobec osoby, do której przedmiotu wzorca wpletliśmy wątek. No ale nie mamy przedmiotu wzorca Dagniego.” „No tak – zaperzył się Dwirnach – ale przecież Xavier używał ducha, żeby wyśledzić skalnego robaka?! To można odnaleźć tak plugawego gada, a mojego syna nie?!” „Dwirnachu – spokojnie wytłumaczył Kiaur – każdy Ksenomanta może przyzwać ducha, który posiada odpowiednią moc. Ta zdolność umożliwia odnalezienie właściciela po posiadanym fragmencie. Jeśli macie kawałek cegły, to duch odnajdzie lokalizację budynku. Jeśli macie pukiel włosów, to duch odnajdzie właściciela. Oczywiście są trudności. Trzeba ducha przekonać do pracy. Przyzywanie duchów nie jest pozbawione ryzyka. Duch może działać w promieniu 1000 mil, musi pokonać Obronę Magiczną obiektu podczas odnajdywania drogi. I musi odnaleźć obiekt w czasie działania przyzywania. Najczęściej, jeśli zabiera mu to dużo czasu (długa droga do celu), i ten czas przekroczy czas spętania przyzwaniem, duch uwalnia się bez informacji, że nie dokończył pracy i znika. „
„Czyli co? Nie posiadając nic co byloby częścią mojego syna nie możemy zrobić praktycznie nic?” – zasmucił się Wojownik. „Na osłodę powiem wam – przerwał ciszę Kiaur – że skończyłem dziś badania nad drugim amuletem znalezionym w Kaerze Szpon.” Pokazał im trójkątną, mosiężną blaszkę z kółkami orichialku, przewleczonymi w każdym narożniku. Kryształki ciemnogranatowego minerału, układały się w zawiły wzór na jego powierzchni. „Widzicie miałem przeczucie, że ten amulet jest związany z Amuletem Śmiałości, tym pierwszym którego badałem. Wiedza jaką zebrałem jest połowiczna, ale słuchajcie. Mamy przed sobą Agithys Amulet Pewności. Skupiłem się na poszukiwaniu informacji o opowieściach dotyczących czynów Dunkana i Worbila. Po miesiącu studiowania ksiąg zyskałem pewność, że badany amulet nosi właśnie takie Imię. Udało mi się odkryć, fakt, że zarówno Eerdoth jak i Agithys zostały stworzone przez jednego mistrza, który nie był wietrzniakiem, tylko elfickim Zbrojmistrzem/Trubadurem. Oba amulety mają identyczne właściwości.” – zakończył dumnie.
„No to pięknie! Za dwa dni kończę wykłady Dwirnachu, może wtedy wspólnie poszukamy wiedzy o Tyrlaanie w bibliotekach?” – dorzucił Karam. „Hmm myślę, że opłacimy uczonego bibliotekarza, na pewno zaoszczędzi nam to czasu i wysiłku, a potem skonsultujemy wspólnie, czegośmy się dowiedzieli. Wolę wyruszyć po syna z wiedzą, niż błądzić po omacku.”
30 Mawag 1499 TH
„Masz pewność Karamie?” – bardziej stwierdził niż zapytał krasnolud. „Tak. To wszystko co należało do opętanego Ksenomanty z Kaeru Szpon, zostało stworzone przez Horrora. Nie znajduję jednak cienia przekleństwa nałożonego na przedmioty. Musielibyśmy tylko przekonać jakiegoś Zbrojmistrza, żeby zbadał magicznie historię tego uzbrojenia. Kłopotem może być uzyskanie potem wiedzy na temat odkrytych tajników, ale dysponujemy Księgą Wygnania, być może nam to pomoże. Wiedz jednak, że choćby była to nie wiem jak potężna broń, to ja nigdy w życiu nie wplotę swojego wątka, by z niej korzystać. Z niczego, co wyszło spod plugawej łapy Horrora.”
xxx
Sivarius rześkim krokiem wracał z biblioteki magistratu. Pogwizdując przez zęby melodię ułożoną przez R’lleta z okazji turnieju (utkwiła mu bardzo w głowie), myślał intensywnie o swoim odkryciu. Cały miesiąc spędził na badaniach i poszukiwaniu wiedzy o amulecie z Kaeru Liandrill, który zeszłego roku odnaleźli jego przyjaciele. Miał dużo szczęścia, ale też intuicji, że zajął się wyszukiwaniem wiedzy z księgozbioru dotyczącego południa Barsawii. Po wnikliwej analizie kilku opasłych woluminow, miał już pewność, że ozdobiony perłami amulet, to produkt wyszły spod ręki magów z Vivane, pochodzący najpewniej z okresu wojny z Therą (1455 TH). Imię tego amuletu brzmiało Salvator, Amulet Opieki. Twórcą szeregu podobnych amuletów Opieki, był Vivaneski adept, Mistrz Żywiołów/Czarodziej, elf Ghamblias Torestenos. Najprawdopodobniej do dziś pracuje i urzęduje w therańskim mieście, a spod jego ręki wyszło wiele wspaniałych wątkowych przedmiotów. Amulet Salvator i jego sześciu bliźniaków, elf przygotował dla siódemki teherańskich oficerów podczas najazdu na Throal. Miały one zapewnić im bezpieczeństwo przed magią krasnoludów.
Tak więc Czarodziej poznał pełną wiedzę związaną z magicznymi tajnikami amuletu. Zastanawiał się tylko, któremu z przyjaciół przyda on się najbardziej.
1 Ghamil 1499 TH
Z niecierpliwością oczekiwał w dużej kolejce. Dzisiejszej nocy, obsydianie nieco zwlekali z otwarciem Domu Omeyrasa i tłum był naprawdę spory. Karam wreszcie zamienił kilka słów z członkiem bractwa przyjmującym gości. Udał się potem wskazanym korytarzem, na spotkanie z Dronumbedalem. Obsydianin z wielkim namaszczeniem podał kolczaste rękawice Łowcy.
„Z całą pewnością to wyrób kaukawskich krasnoludów. Te oto tutaj, były prawdopodobnie stworzone przez biegłego Zbrojmstrza, Dawinarda Wykuwającego Gwiazdy. Ciekawe, że w okresie przedpogromowym, w latach 960-990 Dawinard miał konkurenta, niejakiego Landraga Prężnego z klanu Wielgasów. Dawinard mieszkał w sporej osadzie Daralon, a Landrag w Dunholden, które po pogromie zostało zniszczone przez Horrora Nebisa. Ponoć otrzymał on młot i kowadło od smoczycy Charcolagrin, która przed Pogromem miała swoje leża własnie w Górach Kaukawskich. Nie mamy pewności, czy te rękawice to dzieło Dawinarda, czy Landraga. Wiemy natomiast, że w Domu Syrtis znajduje się wiele ksiąg opisujących przedpogromowe królestwa w Górach Kaukawskich i tam być może odnajdziecie wskazówkę, która pozwoli ostatecznie stwierdzić, kto był twórcą tych rękawic.
Tyle odkryliśmy. Oczywiście pozostało nam więcej czasu i udało nam się znaleźć kilka opowieści o bohaterach posługujących się takimi, magicznymi przedmiotami. Natomiast poznanie szczegółów wymagałoby jeszcze dobrych dwóch miesięcy badań. Jeśli zapłacisz teraz, to obiecujemy za dwa miesiące więcej informacji.”
„Hmm no dobrze, zastanowię się, a co mi powiesz o tarczy, którą oddałem do badań wraz z rękawicami?” – z namysłem odrzekł Karam.
„Stary throalski ród Hadrunów szczycił się tym, że prawie w każdym pokoleniu miał znakomitego Zbrojmistrza. W czasach Varulusa II, wśród Hadrunów narodził się słynny Gildru Srebrna Maska. Ponoć dotknięty przez Upandala, był geniuszem swojej sztuki. Z jego kuźni wchodziły najznamienitsze pancerze i tarcze, które potem długo służyły królewskim oficerom. Gildru, w czasach gdy szkolił swego wnuka, Jasparda zwanego potem Kulawym Mistrzem, stworzył 12 srebrnych tarcz, które umagicznił samodzielnie, bądź z pomocą krewniaka, adepta magii Ondarba Brodatego. Każdą z tych tarcz Nazwał Twarzą Miesiąca, w którym zakończył pracę. Tak więc jest tarcza Twarz Veltoma, jak również Twarz Sollusa, czy Twarz Ghamila.
Niestety, nie posiadając obrazów wszystkich tarcz, trudno nam jednoznacznie określić Imię tej, którą nam daliście. Zapewne w throalskiej bibliotece znajdziecie więcej wskazówek na ten temat, albo wręcz kroniki z czasów Varulusa II z miniaturami.”
„To wielce użyteczna wiedza. Dziękuję w imieniu swoim i przyjaciół. A co do dalszych poszukiwań, to nie mogę ci teraz odpowiedzieć, muszę porozumieć się z moimi druhami, gdyż mamy nieco inne plany. Raz jeszcze dziękuję!”.
4 Ghamil 1499 TH
„I co wiemy Karamie? Wiesz, ja chyba mam już dość babrania się w księgach, przepytywania uczonych… Chciałbym się już ruszyć” – mówił poirytowany Dwirnach. „Powoli Dwirnachu, podsumujmy co wiemy o Tyrlaanie. Był jednym z pradawnych elfów urodzonych przed Pogromem. Jako Samistshsa kroczył więc licznymi ścieżkami: Wojownika, Władcy Zwierząt, Trubadura i Ksenomanty. Powiadało się o nim, że zginał i narodził się na nowo i to kilka razy. Ponoć istniały jakieś związki tej postaci z byłym namiestnikiem – Pavelisem, ale szczegóły okryte są mgłą. W każdym razie była to postać pojawiająca się jakieś 50-60 lat temu. Przed Pogromem Tyrlaan był uznawany przez Theran za wielkiego znawcę Horrorów, jego ostatnią ścieżką była Ksenomancja. Znalazłem to w księdze: Jak zamykano Vivane w cytadeli żywiołów na czas Pogromu. Krąża pogłoski, że Tyrlaan mógł wejść w drogę któremuś z wielkich smoków (Księga: O upodobaniach do intryg wielkich smoków Barsawii). Wedle jednej z opowieści, Tyrlaan przyczynił się do zagłady jednej z wiosek na ziemiach Landis (Legenda o upadku Karelskiej mieściny i walce Jowiana z Tyrlaanem). W ostatniej dekadzie był widziany w Parlainth (Dziennik: Opowieści z przygód Wierzbowych Śmiałków elfa Klandoriusa).”
„Ha i ja dowiedziałem się tego, że był zaufanym doradcą Pavelisa z księgi Początek i koniec Theran w Barsawii, ręka Jehudy Throalczyka spisane.” – z dumą rzekł Dwirnach. „Tak? Coś więcej może?” – zagadnął go Karam. Wojownik zmieszany oglądał czubki swoich butów. „A dowiedziałeś czegoś więcej o Domach throalskich?”
„Tak Dwirnachu – odparł Karam - Dom Chaozun, konserwatywny należący do frakcji Huari jest zarządzany przez Pięć Sióstr. Właśnie tak są nazywane, ich Imion nie zna wielu. Krążą plotki, że Dom Chaozun zaopatruje w broń plemiona orkowych nomadów (oczywiście nie za darmo). Dom Ylvaz konkuruje w Urupie z therańskimi kupcami, i jest blisko związany z Ambasadą Throalu, a więc mamy też ślad urupański. Twój niedawny mentor, Tharr Mocarna Pięść wywodzi się z Domu Chaozun, więc pewnie więcej byś się od niego dowiedział, zważywszy, że wspólnie wypiliście beczke brandy.” „To nie było tak Karamie, to ja mu dałem indrisański scimitar, a on podarował mi beczkę brandy, więc przeinaczasz fakty. Potem wziąłem tę beczkę do Otosk i wypiliśmy ją na uroczystościach pogrzebowych żeglarzy…”
„Nieważne. Taką mamy wiedzę na dziś. Co dalej z tym zrobimy – to już musimy naradzić się wspólnie z Kiaurem i Sivariusem. Za 6 dni mam rocznicę Pokoju Krwi z Tizkarą i chciałbym by to był wyjątkowy wieczór dla nas wszystkich. Do tego czasu myślę, że ustalimy już konkrety względem wyprawy.”
„I tak zrobiliśmy mnóstwo przyjacielu. Mamy wiedzę o srebrnym puklerzu z Vindralek, co prawda niepełną, ale zawsze. Wiemy coś więcej o kolczastych rękawicach z Kaeru Liandrill, a Sivarius dogłębnie zbadał ten amulet znaleziony przy martwym elfie. Mamy dwa amulety z kaeru Szpon, praktycznie gotowe do użytku. Wiemy kim był Tyrlaan, morderca twojego mentora i niszczyciel mojej wioski” – ciągnął Dwirnach. „Sztylety!” – wtrącił Karam. „Co?” „Pamiętaj o sztyletach znalezionych na dnie jeziora w Huebri, Tyrlaan jakoś jest z tym związany, tak sądzę” – dodał Karam. „Prawda, masz rację. Wpierw jednak musimy odnaleźć mojego syna. To jest dla mnie teraz rzecz najważniejsza i chciałbym żebyśmy już dłużej nie tracili naszego czasu. Jak wypełnisz rytuał Pokoju Krwi, sądzę, że będziemy mogli ruszyć, a do tego czasu poczynimy stosowne przygotowania.”