Action disabled: revisions

Interludium I

Nasi bohaterowie od dłuższego czasu przebywają poza Throalem. Barsawia zmienia się każdego dnia. Siły polityczne rzucają losami ale kto wygra, a kto przegra jeszcze nie jest zdecydowane…

12 Rua (kwiecień) 1508 TH, przedmieścia Jerris

Kratis przeciskała się przez tłum orków, jaki zgromadził się na placu targowym. Wiedziała, że rajcy z Domów Kupieckich niechętnie patrzyli na to by dać dzień wolnego swoim orkowym pracownikom. Ale setki jeźdźców Złamanego Kła, które z nią przybyły nie dały im wiele pola do negocjacji. Spojrzała na wysoki podest, na którym jeszcze chwilę temu stała i podnosiła ducha zebranych tłumów. Czuła w sobie prawdziwy zew Upandala, czuła, że położyła własnie węgielny kamień pod kolejny zryw jej ludu i za tydzień, dwa lub trzy, szeroka karawany uchodźców opuści to miasto pełne pyłu, mroku i zapachu Horrorów. „Kratis Gron! Kratis Gron!” zaczął skandować tłum. Zatrzymała się na chwilę, obok niej stała ściśnięta przez tłum, niska jasnowłosa orczyca. Napotkała jej chłodne spojrzenie orzechowych oczu i skinęła głową. Drobna orczyca, odrzuciła jasną grzywkę spadającą jej na oczy i uśmiechnęła się, odsunęła z trudem i zaczęła skandować z tłumem. W tym dniu, Kratis pierwszy raz spotkała w swoim życiu Getaft Rozważną, nie wiedziała jeszcze jak Pasje splotą razem ich losy.

6 Mawag (maj) 1508 TH, stepy, między Lśniącymi Szczytami a Górami Delaryjskimi

Arket leżał przy ognisku grzejąc sobie stopy. Płomienie rzucały długie cienie na ściany namiotu, malując przedziwne obrazy na skórach. Spojrzał na profil kobiety przytulonej do jego boku. Połowę twarzy skrywał cień, druga była jasno oświetlona blaskiem ognia. Kształtne, pełne usta, ostre kości policzkowe, pociągła twarz pokryta liniami niebieskiej henny i burza rudych włosów, które jeszcze kilka godzin temu były starannie zaplecione w warkocze. Wyciągnął rękę by przeczesać palcami jej włosy, ale zatrzymał się w pół ruchu. Dłoń wyrzeźbiona z czarnego kryształu przepuszczała blask ognia. Swobodnie poruszył palcami. Doskonała robota, cofnął się myślami do wydarzeń sprzed roku, wizyty w Mathol i okoliczności w których zyskał nową, magiczną dłoń. Zamyślił się. Wędrował z Pięściami Fahd od dłuższego czasu. Bawił go wydumany konflikt ze Sprawiedliwymi Żmijami, ale przy okazji uczył się mnóstwo o zwyczajach i kulturze nomadów z okolic gór Delaryjskich. Miał przy okazji piękną i mądrą przewodniczkę. Nie żałował miejskiego życia. Dopiero, gdy wyruszył w step, gdy zadek przestał go boleć od siodła, gdy po zapachu wiatru mógł poczuć kiedy spadnie deszcz - wtedy stwierdził, że jest naprawdę wolny. Dlaczego akurat Pięści Fahd? Nie wiedział. Wiódł go instynkt, magia. Wyczuwał coś mrocznego i nieuchwytnego w powietrzu. Obserwował wodza Moschtuga i podległych mu dowódców na zebraniach klanów. Zanurzał się w przestrzeń astralną, szukał śladów splugawienia, znaków, omenów, czegokolwiek. Czuł gorzki smak na podniebieniu w pewnych momentach, podobny do fali żółci którą poczuł w Shogotham mordując horrora. Zacisnął rękę w pięść i chwilę się jej przyglądał. Wiedział, że nie odpuści. A przy okazji czuł ekscytację, tyle się nasłuchał o Kratis i jej charyzmie. Przeczytał chyba wszystkie odezwy, wszystkie Ziarna Narodu, jak je nazywali nomadzi. I czuł szacunek wobec mądrości Kratis Gron. Przymknął oczy i oddał się leniwej drzemce.

18 Mawag (maj) 1508 TH, Throal, Wielka Biblioteka

„Zupełnie tego nie rozumiem, Mistrzu” - Gungir bezradnie rozłożył ręce. Merrox patrzył na nowiutki zwój „Kara Fahd - Pradawni wrogowie i epoki wojen” autorstwa Getaft Rozważnej i dwa zestawy zbiorów raportów dostarczonych przez różne grupy adeptów, a dotyczące nomadów z równin Barsawii. „Te kilka pergaminów wyraźnie odróżnia się od całej reszty.” - mruknął sędziwy krasnolud. „Tak Mistrzu. Tyle że to całkowity bełkot, traktujący o jakichś pustynnych nomadach. W Barsawii, o ile wiem nie ma pustynnych nomadów, jak i nie ma pustyń.” „A Złoziemie na południu?” - Merrox zawiesił głos. Gungir poczuł się lekko zbity z tropu. „Skąd to nagłe zainteresowanie orkami króla?” - zmienił bezpiecznie temat. Merrox ciężko oparł się na dłoniach i pochylił nad stołem. „Mamy konflikt wśród orkowej kawalerii Jeźdźców Teratha” - westchnął. „Choć konflikt to chyba niewłaściwe słowo” - dodał po chwili zamyślenia. „Jak wiesz, Earal Krwawy Cios, syn Teratha, dowodzi oddziałami konnicy, która od lat miała królewski kontrakt na ochronę zachodnich stepów przed Czaszkowymi Wilkami. Król Neden przedłużył ten kontrakt na czas nieokreślony, mając w pamięci bohaterskie zasługi Earla i jego niewzruszoną lojalność. W bitwie na Polach Prajjora jazda Earla znacząco się wsławiła. Natomiast część Jeźdźców, którymi dowodzi Zarass Lodomyślna, jego siostra, jawnie jest w opozycji wobec Throalu i nigdy, odkąd sięgam pamięcią, nie splamiła się przyjęciem naszych zleceń.”. Merrox wziął puchar wody i przepłukał gardło po tej przydługiej przemowie. „Otóż jego wysokość dowiedział się ostatnio, że za zamachem na życie Earla, tak, tym sprzed dwóch lat, stała właśnie jego siostra. Choć on sam twierdził, że to członkowie Plugawej Dłoni nastawali na jego życie, mam dowody na to, że maskował udział swej siostry. Po tym jak Tytan Siwobrody porzucił służbę Throalu i wywędrował ze swoimi Gromiarzami na południe, Earal Krwawy Cios musiał przyjąć kilka pomniejszych oddziałów, w których lojalność i profesjonalizm ja zupełnie nie wierzę Ot choćby Pożeracze Elfów z tym ich wodzem Sandahgiem. Stąd obawy króla o osobę Earla. Jego wysokość próbuje zrozumieć motywy Tytana i powiązania między plemionami Złamanego Kła i Metalowej Pięści, a Gromiarzami. Prosiłem cię więc o dostarczenie miarodajnych i rzetelnych źródeł o migracji plemion i wpływie therańskiej okupacji na nastroje wśród plemion. Jednak to wszystko…” - Merrox wskazał dłonią na wyjęte z tomów luźne pergaminy - „zupełnie nie pasuje ani stylem ani treścią do całości.” Gungir się zamyślił. „Myślisz panie…”, „Tak” - przerwał mu Mistrz Komnaty Rejestrów - „komuś ewidentnie zależało by wprowadzić dezinformację i podrzucić nam fałszywy trop…”

W tym samym czasie, Vivane, dzielnica Theran

W komnacie panował przyjemny chłód. Generał Ilfaralek rozpiął mundur i schłodził się łykiem dojrzałego burgunda z Rugarii. „Wejść proszę” - rzucił krótko usłyszawszy ciche pukanie do drzwi. Strażnik rozwarł jedno skrzydło i donośnym głosem oznajmił: „Czcigodny Palinque, panie generale.” Chwilę później chuderlawy ork, odziany w barwne szaty maga, wkroczył do gabinetu. Skłonił głowę ledwo dostrzegalnie i zatrzymał dwa kroki przed wielkim biurkiem z czerwonego drewna. Ilfaralek zachęcająco wskazał mu fotel i nalał drugi kielich ciemnoczerwonego trunku. Ork usiadł. „Dziękuję. Akarenti, musi pan wiedzieć, że wszystko poszło zgodnie z planem. Nasi agenci w tym żmijowym gnieździe zasiali sporo zamętu i król krasnoludów straci co najmniej pół roku, nim zorientuje się w sytuacji. A to całkiem dużo” - dodał znacząco. Generał uśmiechnął się, doceniając trud maga. „Kontynuuj swoją misję Palinque, warto by posiać kolejne ziarno niezgody między nomadami, a może mały zamach? Może Kratis Gron?” - zachęcająco podsunął zroszoną butelkę burgunda. „Kratis stoi ponad moimi możliwościami, generale. Chronią ją same Pasje, i nie jest to bajanie ludu” - odparł z przekąsem Palinque.

27 Mawag (maj) 1508 TH, Korytarze Bazrata, posiadłość Mefrahów

W komnacie Mefrahów zgromadził się pokaźny zastęp Dawców Imion. Serisi, matka Gorta, blada jak płótno załamywała ręce. „Odsuńcie się, odsuńcie!” - pokrzykiwała Belori. Podeszła do matki i zaczęła ją uspokajać. Abgar - zięć, ubrany jak na wyprawę odsunął się od łoża i wstał z zydla. Minę miał nietęgą, a podkrążone oczy wyraźnie mówiły ile snu byłoby mu potrzebne. Podszedł do szczupłego krasnoluda w średnim wieku. „Mistrzu Ontarze i jakie rokowania? Straciła mnóstwo krwi, gdyby nie eliksiry już jej by tu z nami nie było” - dodał. Ontar, głosiciel z IX Olzimu Garlen w Korytarzach Bazrata uśmiechnął się niepewnie. „Szczęście to wielkie, że szanowny Drisam spłoszył zamachowca i zastał ją chwilę później. Zawdzięcza mu życie. Teraz już jej stan jest stabilny, ale…” - zawiesił głos. „Ale?” - wtrąciła się Andeweria Sarafica, przybrana ciotka Bakari. „Ale co do jej oczu, to nie wiem.” - rozłożył ręce. Tu nawet moce Garlen nie działają, więc zakładam, że w grę wchodzi jakaś paskudna magia. Andeweria skrzywiła się. „Co z jej perfumerią? Domyślam się, że w takim stanie nie jest…” „Oczywiście, że nie jest mości Andewerio” - ze złością wtrącił Drisam. Głowa klanu Mefrahów ubrany był w białą koszulę lamowaną złotym i karminowym wyłogiem, a szyję zdobił mu solidny złocony łańcuch z symbolem klanu. Wcisnął szerokie dłonie za skórzany pas, podtrzymujący tęgie brzuszysko. „Ale o to akurat nie musicie się tak bardzo troszczyć” - dodał zjadliwie. „Dla mnie ona jak córka, Gort już dawno ją zaręczył. Więc rozumiecie moją troskę. Ludzie Mefrahów robią wszystko, by perfumeria Bakari nadal funkcjonowała. I to sprawnie, jak zawsze.” Postąpił krok w przód naciskając na Andewerię. Starsza krasnoludka spuściła wzrok i odchrząknęła. „Zrozumcie, nic złego na myśli nie miałam. Pani Zendes mnie wyznaczyła, jako daleką krewniaczkę, do opieki nad sierotą…” „Teraz” - nerwowo przerwał jej Drisam - „to wasza opieka, do niczego jej niepotrzebna. Ród Mefrahów wziął ją pod swoje skrzydła, zresztą mój Gort już zadbał o jej dobrą przyszłość. Ich placówka handlowa w Urupie prosperuje. Teraz, pani Andewerio, to wasz chęć opieki jest mocno spóźniona. Proszę to przekazać jejmościance Zendes, wraz z wyrazami nieustającego szacunku. Żegnam, chora potrzebuje spokoju” - znacząco wskazał wzrokiem drzwi.

2 godziny później

Drisam usiadł w szczycie stołu. Spojrzał na zięcia. „Dziękuję Abgarze, gdyby nie twoje eliksiry i robota Ontara, nie wiem jakbym spojrzał Gortowi w oczy.” „Kiedy wracają?” - wtrąciła Belori. „Nie wiem” - Drisam rozłożył ręce. „Gort mówił tylko, że mają po powrocie spotkać się z jakimś elfem w Żonglującej Cieniopłaszczce. O ile pamiętam to miało być pod koniec tego miesiąca, więc…” „Więc za trzy dni?” - Belori uniosła brwi, trzymając mocno wierzgającego Modruka. Malec niedługo miał skończyć cztery miesiące i rósł jak na drożdżach. „Trudno powiedzieć. Wiesz jak to z nim bywa. Eh, czasem myślę, że gdyby Pasje nie obdarzyły go tym zmysłem do magii wojownika, miałbym go tu na miejscu i zarządzałby naszymi interesami lepiej ode mnie.” „Ojcze” - wtrącił Abgar - „Nie należy przeceniać daru Pasji. Bycie adeptem to jednocześnie dar i odpowiedzialność…” „Kochany nie zaczynaj zanudzać ojca filozoficznymi wywodami.” - uśmiechnęła się Belori - „lepiej powiedz, co ta twoja magia ci ukazała?” Abgar sięgnął po szklankę brandy. Zanurzył usta, przymknął oczy i powąchał. „Sprawdziłem ślady na zapleczu i w destylarni. Ktoś to zrobił kto nie zostawia śladów. Bakari mówiła, że usłyszała tylko szelest i podmuch powietrza, nim się obróciła coś dmuchnęło jej pyłem w oczy. A potem trzy krótkie cięcia. Nadgarstki i tętnica szyjna. Robota zabójcy. I jak to powiedziała Bakari? Iopos ma długie ręce?” - zawiesił wzrok na stojącej na stole butelce. „Cóż. Wiedziałem, że Gort kiedyś napyta sobie biedy. Ale teraz widzę że ma potężnych wrogów. Skoro Denairaści zamordowali naszego najlepszego króla” - kontynuował Drisam - „A Gort i jego przyjaciele znani są w całym Throalu, ze swoich czynów na pokładzie Chwały i późniejszych dokonań. To ta sława na pewno wyciekła poza Throal, a już na pewno węszyli tu agenci Thery i Denairastów.” Abgar wtrącił - „I nie mogąc go dopaść, zemścili się na Bakari. To muszą dużo wiedzieć…” Drisam nic nie odrzekł tylko pokiwał głową. „Czy… czy ona będzie widzieć? Kiedykolwiek?” - zapytał. Abgar rozłożył ręce - „Jest cień szansy. Ten pyłek. Pamiętasz? Mówiła, że ktoś dmuchnał jej pyłem w oczy. Udało mi się trochę zerbać z jej ubrania i włosów. I przeanalizować. To paskudna substancja, trwale niszczy nerw wzrokowy. Magia postępuje tak, że w ciągu pół roku ofiara traci wzrok już na zawsze. Doczytałem, że to paskudny wymysł magów z Iopos. Krwawa Ślepota, tak to nazywają” „Krwawa?” - zapytał Drisam. „Tak. Jednym ze składników i to bazowym, jest krwawy bluszcz. Wiesz ojcze, rośnie tylko w Krwawej Puszczy i jest praktycznie nie do zdobycia dla obcych. Ontar mi powiedział, że gdyby sporządzić wywar z liści bluszczu i oczów pryzmy, i wzmocnić go błogosławieństwem Garlen, to jest szansa, że Bakari zacznie widzieć. Tylko, że trzeba to zrobić szybko.” Drisam westchnał. Serisi podeszła do córki i bezceremonialnie zabrała jej Modruka: „Połóż się spać, ledwo żyjesz. Ty Abgarze również, sporo się napracowałeś” - skinęła do zięcia. „Gdzie mogę ten bluszcz kupić Abgarze?” - zapytał Drisam. „Jego nie można kupić. Trzeba by mieć niezłe chody u królowej elfów.” „Tej ciernistej zdziry?!” - wykrzyknął Drisam. „W rzeczy samej. Ale jest ktoś o kim słyszałem, że robi interesy z krwawymi elfami. To stary Hiermon, czarodziej z Przyczółka. Swego czasu głośno o nim było w konfratrii…” - dodał Abgar na odchodne.

9 czerwca 1508 TH, karawana gdzieś na szlaku między jeziorem Vorst a północnymi zboczami Tylonów

„To niebywałe, jak wiele wiesz R'ahno o historii orków?” - zdumiał się Worgutz. „Podróżujemy razem ponad dwa tygodnie i każdego wieczora słysze od ciebie coraz to nowe szczegóły, o których ani ja, ani moj ojciec, czy dziad nie mieli pojęcia.” R'ahna uśmiechnęła się: „Nie darmo zwą mnie Żywą Księga Pamięci, Worgutzu. Spędziłam w Throalu wiele lat, przeczytałam w Wielkiej Bibliotece mnóstwo ksiąg, pamiętników i rejestrów. Wiem naprawdę dużo o czasach przed Długą Nocą…” „No tak, zaiste. Jestem tylko zwyczajnym orkiem…” „Nie takim zwyczajnym” - przerwała mu R'ahna - „Twoją krewniaczką jest Getaft Rozważna z Jerris, o ile wiem, doskonała Czarodziejka i znana historyczka?” Worgutz uśmiechnął się i poklepał po szyi swego wierzchowca. „Zaiste, dużo wiesz” - dodał spoglądając na kobietę, która w niedbałej pozie siedziała obok krasnoludzkiego woźnicy. R'ahna odprowadzała go wzrokiem, gdy wysforował się do przodu, dołączając do grupy orkowych jeźdźców ochraniających karawanę Murgsmura. Krasnolud podniósł palcem rondo kapelusza, ściskają w lewej dłoni długie lejce. „Stało się coś R'ahno?” - podniósł spojrzenie na twarz kobiety. „Zbladłaś, może zmęczyła cię długa podróż dzisiejszego dnia?” - zapytał. R'ahna westchnęła, jej oblicze momentalnie się wygładziło, lodowate spojrzenie rozbłysło radością i ciepłem i usmiechnęła się do Murgmura szeroko. Krasnolud odchrząknął przepraszająco. „Wybacz to raczej moje przewidzenia, i chyba zatrzymamy się na popas. Kości mi się zastały od tego siedzenia”.

3 godziny później

Worgutz spacerował wolno, oddalając się od obozu tętniącego teraz głosami, śpiewem, blaskiem ogniska i zapachem smakowitego gulaszu, który bulgotał w wielkich kotłach nad ogniem. Ork zanurzył się w mrok, patrzył na rozgwieżdżone niebo i ciemny masyw strzelistych Tylonów na południu. Przyjemne ciepło rozlewało się po jego brzuchu, czuł jeszcze smak travarskiego muskata na języku. Aż się zdziwił słodyczą trunku i jego mocą, zawsze był przekonany, że wina z południa Barsawii może są i smaczne, ale mocą nie różnią się od wody z Wężowej. Wciągnął głęboko chłodne powietrze, aż zakręciło mu się w głowie i przysiadł na pięty. Trunek nie tylko grzał, ale wręcz palił mu wnętrzności. „Mocny jak hurgl” - pomyślał z szacunkiem. Poczuł nagłą senność i pociągnięty przymusem rozłożył sie na trawie. Wpatrzył się w niebo, wyglądając księżyca który lada chwila miał wznieść się nad wschodnimi stepami. Został tak na trawie aż do świtu, gdy jego zimne ciało odnaleźli kompani z ochrony.

11 czerwca 1508 TH, Żonglująca Cienopłaszczka, późnym wieczorem

Elf przysunął sobie wygodny fotel i umościł się w nim, przenosząc jednocześnie kryształ świetlny na skraj stołu. Zaczął czytać zwój, który przed chwilą dostarczył mu dostojny krasnolud z Throalu: „Wiadomą osobę zdołali uprowadzić przed nami Theranie. Mózg operacji to pasterz niebios o imieniu Hefera, człowiek, czarodziej i mistrz żywiolow. Tropilismy go od Tylonów az do Przeprawy Krzywookiego. Mamy jego przedmiot wzorca. Niestety udało mu się ukryć przed nami wiadomą osobę, która aktualnie przebywa gdzieś na skraju Serwos pod strażą theranskiego oficera o imieniu Chavenius i żołnierzy. Nie znam ich dokladnej lokalizacji. Odebrac miala ich barka z Triumpha wyslana przez generala Carinci. Przesyłam sfabrykowany list Hefery do generała, który da Ci sposobność by namierzyć miejsce pobytu wiadomej osoby i być może ją odbić. Musisz działać bez nas. Nie zdążymy na czas dotrzeć w okolice Serwos, jesteśmy za daleko. Ale Hefera też jest daleko - w Przeprawie Krzywookiego. Zapewne w tych dniach wyśle posłańcem list do generała. Twoją szansą jest dostarczyć fałszywy list wcześniej, przed prawdziwym listem i wywołać wyprawę konną theran, którą łatwiej będzie Ci wyśledzić i zinflitrować. Pozostałe listy zdadzą Ci sprawę gdzie i jak długo Hefera będzie czekal, i jakie są jego plany. Jeśli to konieczne, zostaw wieści w moim domu. Podpisano: Ten, który szuka wiedzy o dawno zmarłej smoczycy”.

Rathael odłożył pergamin i nerwowo sięgnął do pozostałych czterech zwojów. Czytał szybko, przebiegając przez karty wzrokiem. Zatrzymał się tylko lustrując uważniej pieczeć therańskiego maga. Przez chwilę porównywał pismo z listów Hefery z fałszywym pergaminem Dhalego. Wziął niewielką kartkę i skreślił słów. Osuszył atrament i zaczął się pakować z pośpiechem.

Chwilę potem przeciskał się przez zatłoczoną salę do kontuaru, łowiąc wzrokiem wysokiego trolla, który właśnie serwował kufle piwa trzem rosłym orkom. Sinał mu, a Gryzimóżdżek pochylił się nad siwowłosym elfem. „Tę kartkę oddasz do rąk własnych Dhalego Dermula. Powinien tu się zjawić w ciągu kilku dni. Tylko i wyłącznie jemu. Będzie o mnie pytał. Acha, zadasz mu wpierw pytanie, gdzie spotkalśmy sie poraz pierwszy. Kaer Varenna - pamiętaj.” - pogroził trollowi palcem.

12 czerwca 1508 TH, komnata Oka Throalu

Solthrod Danbras krązył wokół wielkiego stołu przedstawiającego mapę Barsawii, od morza Aras na wschodzie, po Pustkowia na zachodzie, od morza Śmierci na południu, po krańce Krwawej Puszczy na północy. Jego spojrzenie krążyło między południowymi krańcami, a wzgórzem, które zwieńczała maleńka figurka kamiennego zamku. Ayodhya. Przerwał na chwilę, gdy drzwi do komnaty zachrzęściły mechanizmem zamka i kamienne wieko odsunęło się wpuszczając gości. Ukłonił się nisko „Mistrzu Merroxie, J'rolu, Klodrige, mistrzu Runewindzie” - powitał gości. „Klodrige nalegała na tę wizytę..” - zaczał lekko poirytowany Merrox. „Wybacz, że o tak później porze przyjacielu musieliśmy cię fatygować” - wtrącił J'role - „ale zdaje się, że musimy z tobą omówić coś pilnego, nim to dotrze do króla Nedena.” dokończył. Merrox pytająco spojrzał na siwego człowieka, a potem na Sola. Ten zapraszająco podsunął mu fotel i sam usiadł obok, zabierając ze stołu kilka rulonów pergaminów. „Coś wam przeczytam” - zaczął bez ceregieli - „„Przesyłam kopie listów zdobytych od therańskiego pasterza niebios o imieniu Hefera, (człowiek, czarodziej i mistrz żywiolow). Tropiliśmy go oddając przysługę elfowi Rathaelowi związanego z Lodoskrzydłym. Być może Oko zechce go wspomóc w odzyskaniu z rąk theran dziecka o niesamowitych zdolnościach magicznych. Osobiście rekomenduję takie rozwiązanie, które mocno pokrzyżuje szyki theran i przyczynić się może znacząco do naszego sukcesu. Rathaela znajdziecie w karczmie Żonglująca Cieniopłaszka w Wielkim Targu, ale zapewne po otrzymaniu dziś listu od mnie ruszy w drogę, więc konieczny jest pośpiech. Listy zawierają szereg ważnych informacji”.

„Tak, Runewind wtajeminiczył mnie po drodze.” - kwinął głową Merrox i pogładził się po brodzie. „Zdaje się, że nieoceniona trójka znowu oddaje królestwu przysługę.” „Nie zaprzeczam” - wtrącił Solthrod - „Dhali Dermul jest jednym z najlepszych szpiegów z jakimi ostatnio pracowałem. A jego zdolności adepta Zwiadowcy czynią go dla nas bezcennym.” Merrox uśmiechnął się” „Czy Rathael to …” „Tak mistrzu” - znów dopowiedział Solthrod - „znany sługa Lodoskrzydłego, adept Władca Zwierząt.” „Znam go pod nieco innym imieniem” - z przekąsem odpowiedział mistrz komnaty rejestrów. „Najpierw Hefera. Zdaje się, że to bardzo wpływowa postać na dworze Gubernatora Thery. Czytałem dokładnie jego listy, to gracz z najwyższej ligii. Musi mieć za sobą niebywałą potęgę, skoro zadarł z Lodoskrzydłym” - Solthrod zastanowił się. „Nie tylko z Lodoskrzydłym” - Merrox odchrząknął - „zdaje się, że ze wszystkimi smokami na raz.” Zapadła dłuższa cisza, którą przerwał Runewind: „Czy zamierzamy się zaangażować w gierki smoków?” J'rol wstał i podszedł do stołu z mapą: „Zanim król Neden zasiadł na tronie, przyznaję, że ród Avalus był mocno zobowiązany Lodoskrzydłemu. Teraz…” - rozłożył ręce i pytająco spojrzał na Merroxa. „Teraz pomoc smoka byłaby nieoceniona w konflikcie z Therą. Jednakże - co mnie zastanawia - to nie Theranie wymierzyli pierwszy cios, a Denairaści. Ale to nie o tym rozmawiamy. Jestem za sojuszem z Lodoskrzydłym. Poinformuję króla o wydarzeniach. Niech Oko zapewni smoczemu słudze wsparcie, jeśli takiego oczekuje.” - Merrox wyprostował się na fotelu. „Czy jeszcze coś mamy omówić?”

„Tak Merroxie” - J'role był nieustepliwy - „Kwestia niejakiego Palinque i magicznego podsłuchu. To zdaje się wykraczać poza nasze kompetencje? Mistrzu Runewindzie?” Mag obrzucił szpiegów obcesowym spojrzeniem. „Gdyby wpadł mi w ręcę ów therański miotacz zaklęć, chętnie przebadam ten artefakt. Myślę, że bylibyśmy w stanie odtworzyć go własnymi siłami, znając sekret wroga. Póki co nie będę dywagował co możemy, a czego nie. Krąg skupia się obecnie na kosturze ognistych kul i nie chciałbym odrywać moich magów od ważnego zadania.” Sol kiwnął głową „To zrozumiałe mistrzu. Wiemy, że Thernia mają szpiegów wśród orków. Zaskoczyły nas te informacje, szczerze mówiąc to dla nas nowość, że orkowie migrują na południe. Musimy wysłać tam wywiadowców.”

16 czerwca 1508 TH, komnata generała Nikara Carinci, Triumf

Akarenti Gendel podejrzliwie spoglądał na generała. Nie mógł wyczytać żadnych emocji z oblicza t'skranga. „Wzywałeś mnie panie” - ukłonił się. Dowódca zrobił dwa kroki w jego stronę i nerwowo zamachał ogonem. „Czytaj” - rozkazał i podaj pergamin. „Jakiś kurier dziś to dostarczył” - wycedził wolno słowa z naciskiem na „kurier”. Gendel wyjął okulary i spojrzał na drobne, równe runy therańskiego pisma.

„Do Jego Ekscelencji Generała Nikara Carinci. Ślę niniejsze potwierdzenie, że moja misja się powiodła i właśnie jestem w posterunku Przeprawy Krzywookiego. Są nieznaczne utrudnienia. Dowiedziałem się, że smoczy agenci planują zaatakować barkę, którą Wasza Ekscelencja miał pchnąć do umówionego miejsca na skraju Serwos. Posłaniec, który pojawi się za jakiś czas z listem w tej sprawie, jakoby od mnie, będzie agentem. Odradzam wysłanie statku. Wrogowie będą go czekać pilnie wypatrując barek udających się w stronę dżungli. Lepiej pchnąć mały szybki oddział konny, który dyskretnie uda się do miejsca, gdzie porucznik Chavenius czeka z moim więźniem i przetransportować ich lądem do głównych sił. Z niecierpliwością będę wyglądał okrętu z więźniem w Powietrznej Przystani. Oczywiście nie omieszkam powiedzieć Konklawe o wsparciu i zaangażowaniu Waszej Ekscelencji w naszą sprawę. Liczę, że ta zbuntowana prowincja wkrótce ugnie się pod siłą i mądrością rządów Pana Generała. Z wyrazami szacunku Hefera”

„Co o tym sądzisz?” - zapytał Nikar. Człowiek zastanowił się. Nie chciał pochopnie wydawać opinii. Nie lubił maga, ale znał wagę jego misji i pozycję na Therze. „To trochę dziwne, generale. Wbrew wcześniejszym ustaleniom… Czy.. czy to autentyk?” - podniósł wzrok na t'skranga. Ten miał paskudnie wykrzywiony pysk. „Mój akarenti pyta mnie? Adept Zwiadowca, szef wywiadu Triumfa ma jakieś wątpliwości?” - Carinci prychnął. „Przekaż moje rozkazy. Azim Kel natychmiast skontaktuje się z kapitanem Ogani na kili Wyzywający. Ten ma się tu zjawić tak szybko na ile jest w stanie. Postaw na nogi całą Elitę, Affern niech przyjdzie do mnie od razu na odprawę. Drak - właśnie - ruszymy też Sprawiedliwego znad jeziora Pyros, niech Drak Wiatrościgły również otrzyma wezwanie.” - zamyślił się na chwilę - „Cóż. Smoczy agenci chcą zaatakować barkę, zobaczymy jak sobie poradzą z dwoma kilami. Acha, Gendel!” „Tak panie?”. „Puść psy gończe za tym kurierem. Chcę mieć potem raport z przesłuchania”. „Wedle rozkazu” - akarenti wyprostował się i tyłem wycofał do drzwi.

kampania_2014/interludium_i.txt · ostatnio zmienione: 2019/02/03 19:50 przez gerion
[unknown link type]Do góry
Magus RPG