Sesja z 21-01-2007, bohaterowie graczy poznają młodego Iluzjonistę - Likarda (wprowadzenie nowego gracza).
30 Ghamil 1498 TH
Karamowi bardzo zależało na znalezieniu choćby najmniejszych śladów po dawnej kompance. Ostatnie dni mocno go wymęczyły. Nauki u P’veka i jego zrzędliwe podejście do świata, działały Vorstowi na nerwy. Zwłaszcza ten nieustanny pośpiech t’skranga. Nocne zgłębianie arkan Dyscypliny i objaśnianie talentów, mocy i zdolności Ekkarowi – również odcisnęły swe piętno. A próby medytacji nad pancerzem, jaki otrzymał od ojca Tizkary i wplatanie magicznych wątków w jej wzorzec tym bardziej utrudziły Łowcę Horrorów.
Zirytował się, gdy Tizkara wróciła z niczym od Vimbry. Od chwili przybycia do Barsawii czuł, jak między nim a elfką narasta niewypowiedziany konflikt. Czuł, że musi z nią porozmawiać o ważnych sprawach dla ich obojga, ale nie zdawał sobie sprawy, co jest przyczyną wzajemnego niezrozumienia. Dziś zamierzał udać się ponownie do gospody Pod Klifem, gdzie Vimbra miała sprowadzić maga, znajomego jej mentora, który ponoć wiedział to i owo o P’rk.
Dwirnach nieco wyprzedził swoich przyjaciół i udał się do Świątyni Thystoniusa. Cały czas myślał o swoich niezrozumiałych atakach wściekłości. O napadach gniewu i dziwnemu uczuciu zazdrości, zawiści i chęci zemsty. Krasnolud spotkał po filarami świątyni Darresa. Nim przyjaciele Dwirnacha doszli po śniadaniu do parku, on uciął sobie z Fechmistrzem dłuższą pogawędkę. Człowiek z zainteresowaniem wysłuchał opowieści Wojownika. Sam ukochał idee Thystoniusa, życie w rywalizacji i zmaganiu, zaszczepianie tego innym i wcielanie oczekiwań Pasji swoimi dokonaniami. To co działo się z Dwirnachem pojmował również jako konflikt i walkę. Podsunął mu myśl, że być może druga Pasja zazdrośnie plącze ścieżki jego losów, chcąc pozyskać go dla siebie i odebrać Thystoniusowi. Na samą myśl o tym krasnoludowi ścierpła skóra. Zbiegł szybko po schodach, gdy zobaczył parę Łowców i wspólnie udali się do Biharj.
Młoda krasnoludka dotrzymała słowa. Przedstawiła im siedzącego za stołem człowieka. Był to brodaty, młody mężczyzna dość bogato ubrany w błękitno-białą togę, skrojoną w stylu therańskich dyplomatów. Ku zdziwieniu Tizkary, nakryciem głowy maga (dostrzegli stojący za nim wysoki, rzeźbiony kostur) był niewielki, jaskrawoczerwony turban, podobny do tych, jakie therańscy oficjele noszą w Indrisie, by podążać za modą miejscowych paszów.
Mężczyzna ów zwał się Likardem i był od jakiegoś czasu mieszkańcem Urupy. Wynajmował spore mieszkanie w Zennice od kobiety imieniem Kassandra, a Vimbra sprowadziła go tutaj, gdyż jej zdaniem Likard wiedział to i owo o wietrzniackiej Mistrzyni P’rk. Usiedli więc razem przy stole i przy dobrym winie pogrążyli się w długą rozmowę.
Dwirnach opowiedział magowi o ich losach w Indrisie, o zmaganiach z Horrorem i życiu w Mandalay. Wracał jednak uparcie do czasów nim stracili wolność, ciekawy co też Likard może wiedzieć na temat P’rk. Iluzjonista okazał się być człowiekiem wszechstronnym i ciekawym świata. Interesował go również wzorzec magii złodziejskiej. Poznał więc jakiś czas temu pewnego Czeladnika, Klerkoniusa. Ten był żywotnie zainteresowany zdolnościami Likarda, choć Iluzjonistę nie bawiła kradzież. Bardziej go ciekawiła natura ukrycia, tajemnicy oraz zmiany. W zeszłym roku latem, wspólnie z Klerkoniusem wybrali się do Miasta Trzcin na jeziorze Ban. Tam kompan maga spotkał się właśnie ze swoją mentorką, Mistrzynią ścieżki Złodzieja, wietrzniaczką P’rk. Między wierszami wyczytał, że adeptka jest bardzo skonfliktowana z Garlthikiem Jednookim z Kratas. Zapamiętał ją gdyż była bardzo charakterystyczną osobowością. Chciałby ją ponownie spotkać i poznawać jej kłamstwa, bowiem w każdym kłamstwie tkwiło ziarno prawdy. Podejrzewał że P`rk widzi rzeczywisty świat, przegląda pokłady magii i widzi coś więcej niźli zabrudzoną sadzę pozostałą po Pogromie. Dostrzega ziarno kłamstwa…
Wywody o teorii iluzji Dwirnach i Karam przerwali okrzykami radości. Zwłaszcza Wojownik miał powody do szczęścia. Jego mała przyjaciółka żyła i jak widać miała się całkiem dobrze. Skoro była Mistrzynią swej sztuki, to pewnie osiągnęła wysoki Krąg wtajemniczenia. Dwirnach nawet nie usiłował myśleć jak daleko zaszła wszędobylska Złodziejka. Ale to nie były jedyne dobre wieści jakie usłyszeli od Likarda.
Kiedy człowiek powiedział, że urodził się w Hammerstone, Dwirnach aż skulił się z wrażenia. Pomyślał, czy to możliwe, by pamiętał jego napaść z trollami Kamiennych Szczęk na to niewielkie miasteczko? Postanowił milczeć i słuchać dalej opowieści maga. Z wyglądu miał około 30 lat, a Dwirnach pamiętał swą wyprawę na Hammerstone z początkiem miesiąca Mawag 1476 … Ile lat mógł mieć wtedy Likard? Sześć, siedem? Pasje szczególnie splatały dziś ścieżki Dawców Imion.
Jego ojciec zginął w walkach z trollami, stąd też szczególna nienawiść Likarda do tylońskich klanów. Mało co nie stało się to przyczyną zatargu z Dwirnachem, ale dalsza opowieść Iluzjonisty zmieniła nastawienie Wojownika. Likarda opowiadał: „od dziewiątego roku życia, zacząłem terminować krawiectwo, a moimi pierwszymi mistrzami był poczciwy krasnolud, Jalon i jego żona Katija„. Dwirnach nie mógł uwierzyć w zbieżność imion, przerwał więc magowi: „Powiadasz Jalon i Katija? Byli małżeństwem? Opowiedz coś więcej!” Lekko zmieszany Likard kontynuował przyglądając się Dwirnachowi: „Oboje pochodzili z niewielkiej osady u podnóży południowych Tylonów. Jalon był jasnowłosym jowialnym grubaskiem, a Katija wtedy wyszła ze wspólnoty, która dopiero co opuściła Kaer. Oboje mieli rodziny dość daleko, w osadzie Calmeon. Wiem z opowieści, że brat Katiji był ponoć adeptem Wojownikiem, ale został porwany przez Theran.” „Jam to jest…” – drżącym głosem przerwał Dwirnach, „a Katija to moja siostra, Likardzie!” Krasnolud nie mógł powstrzymać radości. A gdy dowiedział się, że jego rodzice zamieszkali w Hammerstone i syn Katiji będzie miał teraz blisko 15 lat, zamówił kilka butelek najlepszego wina u Vimbry. Dziś nic nie było w stanie zakłócić jego radości. W sercu dziękował Thystoniusowi, że tak go doświadczył, bo warto było zmagać się ze wszystkimi przeciwnościami, by spotkać Likarda i usłyszeć jego opowieść.
Mag służył długi czas u obsydianina Kolarata z dzielnicy Nehem. Dzięki niemu poznał też słynnego Omeyrasa, który był członkiem tego samego bractwa. Towarzyszył obsydianom z Nehem na wyprawach w ostępy splugawionych obszarów. Ich Żywogłaz tkwił w otchłaniach Aras Nehem i od lat próbowali dotrzeć w jego pobliże. Likard zdobył wiele doświadczenia, dotknął oczami oraz duszą prawdziwą naturę przeklętego Aras Nehem. Poznał kłamstwo oraz chłód klątw bestii z zaświatów. Wzbudził swą opowieścią zainteresowanie pary Łowców. Karam od dawna zamierzał bliżej przyjrzeć się splugawionym rejonom Aras Nehem, tym bardziej teraz, gdy szkolił Ekkara. Natomiast Likard zawsze chciał odwiedzić osadę Vorstów. Odkąd opuścił Denlikiyan (pracował tam przy obszywaniu suknem kabin rzecznych parowców) i poznał opowieści o tragedii tego ludu, ciągnęło go w tamte okolice, choć uważał samotną wyprawę za skrajnie głupi pomysł.
Przypadł im do gustu znajomy Vimbry. Postanowili więc wspólnie udać się do Aras Nehem (Dwirnach nie mógł pojąć po co się Karam pcha w niebezpieczeństwo), zabierając Likarda jako przewodnika. A po powrocie przyłączyć się do wyprawy kupca Jorge i odwiedzić Miasto Trzcin, a potem osadę Vorst. Oczywiście razem z Likardem. Postanowili też skorzystać z kontaktów Iluzjonisty i spotkać się z Omeyrasem. Tym bardziej było to ważne, gdyż jutro księżyc stawał w pełni, a był to jeden z rzadkich dni, kiedy obsydianie z Nehem otwierali swą bibliotekę dla postronnych. Karam nie przepuściłby takiej okazji. Umówili się więc na jutrzejszy dzień i pożegnali serdecznie.
Likard wracając do swego mieszkania (i ukochanej Kassandry), zahaczył jeszcze rynek w P’shestis i kupił 5 łokci wybornego, purpurowego jedwabiu. Tak spodobał mu się krój stroju Tizkary, że postanowił uszyć na ten sam wzór suknię, dla swojej przyjaciółki.
Po wyjściu z gospody Pod Klifem, adepci udali się jeszcze do kupca Jorge. Odebrali zamówione przedmioty, a Karam wymienił złotą obręcz na coś o mniejszej wartości, na inkrustowaną, srebrną bransoletę, również pochodzącą ze Skawii. Chciał sprawić Tizkarze miłą niespodziankę, nie wiedział, jaka niespodzianka czeka na niego. Z kupcem dogadali się już bardziej konkretnie, Jorge miał zarezerwowany transport rzeczny na końcówkę Sollusa, wtedy mogliby zaokrętować i towarzyszyć mu w wyprawie do Throalu. Natomiast nie podali mu jeszcze ostatecznej ceny.
Wracając późnym popołudniem wstąpili jeszcze do Andany. Fechmistrzyni przyjęła ich z radością. Wreszcie krasnolud mógł spokojnie się z nią rozmówić. Wiedział, że zawsze będzie w niej miał przyjaciółkę, choć na nic więcej nie będzie mógł liczyć. Nie chciał wchodzić między Andanę a Lothreda, choć decyzja ta przyszła mu z ogromnym trudem. Żałował, że nie zastał Dagniego, sierżant był na patrolu wzdłuż Wiji i miał wrócić dopiero pod koniec Dni Świątecznych. Jakiś czas pozostali jeszcze u Andany, choć Karam zostawił ich samych, spiesząc na umówione spotkanie z Ekkarem. Jutrzejszy dzień Świąt zapowiadał się dla nich niezmiernie pracowicie.