U źródeł problemu

18.06.2021 Taki dungeon crawling ma swoje uroki. Lato 2021 w pełni okazuje swoje uroki, na szczęście graliśmy w wieczornych godzinach kiedy upał nieco zelżał. Drużyna dzielnie podejmuje kolejną próbę dotarcia do źródeł wyschniętej rzeki. Zgodnie z prośbą lahali V'liskry

22 Sollus (sierpien) 1509 TH, podziemia Gór Throalskich

Mniej więcej w połowie drogi od miejsca gdzie napadło ich stadko kłujców - a jaskinią osady - ujrzeli klęczącą na piasku postać. Pierwszy dostrzegł ją Gort, jego widzenie ciepła doskonale sprawdzało się w podziemiach. Kiro i Dhali tracili pole widzenia nieledwie 15 kroków od świetlnego kryształu. Gort w postaci rozpoznał Zwiadowczynię. „Co tu robisz K'skirlo?” - zdziwił się Dhali. Bladawiec podniosła głowę i ze łzami w oczach spojrzała na drużynę. Pochyliła się dotykając czołem piasku: „Zawiodłam mistrzu Dhali. Nie wspomogłam was, tylko uciekłam jak ostatni tchórz!”. Dhali wzruszył ramionami: „O czym ty mówisz dziewczyno! Rozkazałem ci biec, jak tylko zobaczyliśmy co nas atakuje. Uchroniłaś swój tyłek i wypełniłas rozkaz. Nie ma o czym mówić.” K'skirla wyciągnęła w górę obie ręce podajac długi sztylet Dhalemu: „Wypełniłam rozkaz. Ale utraciłam honor. Nie godzi się zostawiać towarzyszy w potrzebie. Jestem pohańbiona. Poza tym po was widać trudy walki i świeże obrażenia. Nie wrócę tak do wioski, bo będą we mnie widziec tchórza. Zrań mnie proszę!”.

Dhali wziął sztylet z jej dłoni. Krótko i silnie się zamachnął uderzając trzonkiem sztyletu w jej szczękę. T'skrang padł na piasek krwawiąc z pysk. „A teraz wstawaj i prowadź nas do wioski”. Gort odchrząknął i dodał: „Wszystko co tu zostało powiedziane, pozostaje między nami. Nikt się nie dowie od nas, że nie brałaś udziału w walce. Wracajmy”. Po drodze K'skirla opowiedziała im o niebezpieczeństwach podziemnych podróży. Dhali zaś starał się zacierać ślady, będąc zaniepokojonym stadnym życiem kłujców i ich ochotą na zajęcie kolejnych przestrzeni.

Dwie godziny później byli już w Błyszczących Wodach. Widząc ich stan i pokrwawione odzienie mieszkańcy zebrali się całym gronem i zaprosili do największej kopuły, by wysłuchać relacji. K'skirla gestykulując szybko trajkotała opowiadając po drodze wydarzenia. Kiro - zachęcony przez jednego z malców - chwilkę pomedytował nad trzema gałązkami mchów i porostów ułożonych na największym stole i w mgnieniu oka zaklęciem roślinnej uczty przygotował ogromną stertę jadła dla wszystkich mieszkańców. Do północy trwała biesiada i opowieści. Byli półżywi, gdy lahala zaprosiła ich do siebie

22 Sollus (sierpien) 1509 TH, wioska Bladawców - Błyszczące Wody

„Czy uważacie że kłujce mogłyby podejść pod wioskę? Zaatakować mieszkańców?” - dopytywała się przywódczyni. Gort potwierdził kiwając głową. „Jak chcecie się bronić? - rzucił. „Moglibyśmy się zabarykadować w kopule. Czekać na waszą pomoc?” - niepewnie zapytała lahala. „To na nic. Kłujce drążą głebokie tunele jak zapewne wiecie. Prędzej czy później pokonałyby ściany tej budowli.” - dodał. „Więc wystawimy strażników. Nakażę przygotować się każdej rodzinie na wypadek pospiesznego opuszczenia wioski. Uciekniemy w któryś z bocznych tuneli a potem go zawalimy odcinając drogę stworom.” - głośno myślała lahala. Gort nie był przekonany. „Powinniście w sytuacji krytycznej podążyć do naszej kopalni. Napisałbym wam list polecający, żeby… - uśmiechnął się pod nosem - żeby nie doszło do walki.”

V'liskra od razu posunęła mu pod nos pergamin. „Skorzystam z tej propozycji. Nie wiadomo co może się wydarzyć…” Gdy Gort kreślił dyplomatyczną notę, lahala pytała o szczegóły ich walki z kłujcami. „Przygotowaliśmy dla was jedną z naszych wież na peryferiach osady. Jest do waszej dyspozycji, K'skirla was tam zaprowadzi. Cokolwiek potrzebujecie a będzie w naszych możliwościach - proście, a wam dostarczymy.” DHali poprosił o antidotum na jad najbardziej groźnych drapieżników. Gort zaś koniecznie chciał poznać zapach palnego gazu, który - według opowieści K'skirli - często zalegał w korytarzach. Miał szczere obawy o ogniste zaklęcia Kiro, które mogłyby wyrządzić znaczne szkody, również wobec nich samych.

Faktycznie mieli całą wieżę do swej dyspozycji. Stała ona nieco w oddaleniu od głównej osady. Musieli się do niej wspiąć po drewnianych palach, gdyż wejście było dobre 3 metry nad poziomem gruntu. Kilkanaście kroków dalej, wątły strumyczek leniwie płynął w dalszą drogę w nieznaną im ciemność długiej jaskini. W osadzie spędzili kolejne dwa dni, lecząc się, pomagając Bladawcom i nawiązując znajomości.

24 Sollus (sierpien) 1509 TH, wioska Bladawców - Błyszczące Wody

Po sutym śniadaniu - wedle rachuby Gorta około 11.00 - pożegnali się z całą osadą i odprowadzeni przez mieszkańców do kraju wioski, wyruszyli ponownie w górę wyschniętego koryta rzeki. Pięć godzin później dotarli do wielkiego głazu, gdzie zaatakowały ich kłujce. Zwłoki zabitch drapieżników były ogryzione, a połamane kości oczyszczone przez mięsożerne termity. Po krótkim popasie ruszyli dalej. Forsowali się brnąc po grząskim piasku. Wędrowali prawie do północy, lecz zmęczenie wzięło górę.

Rozbili obóz wokół świetlnego kryształu postawionego na kupce kamieni jakie naznosił Dhali. Byli faktycznie wyczerpani. Gort dostrzegł gniazdo nietoperzy w suficie jaskini. Rzucił swe ksenomanckie zaklęcia i porozumiał się z jednym ze stworzeń. Nakazał mu polatać dookoła i donieść o większych drapieżnikach. Stworzonko jednak niczego nie wykryło.

25 Sollus (sierpien) 1509 TH, podziemia Throalu

Wstali gdy zmysły Gorta powiedziały, ze to godzina 8. Kiro i Dhali zupełnie stracili rachubę czasu w podziemiach. Skóra Kiro zaczęła powoli zmieniać kolor na szary. Wyglądał, jakby wytarzał się w popiele. Często drapał się pod maską. Zastanawiał się czy poparzona skóra zaczęła się regenerować? Posiedzieli jeszcze kilka godzin i po kolejnym posiłku ruszyli. Droga była coraz bardziej uciążliwa. Mnsótwo kamieni zalegało koryto rzeczne. Wkrótce musieli zdrowo spowolnić swój marsz. Około 8 wieczorem - według Gorta oczywiście - zatrzymali się na odpoczynek. Postanowili ruszyć dalej kolejnego dnia, jak tylko odeśpią zmęczenie.

26 Sollus (sierpien) 1509 TH, podziemia Throalu

Odpuścili sobie mozolną wedrówkę. Dno rzeki pokryte było ostrymi, sterczącymi kolumnami skał. W dalszą drogę ruszyli wiec wolnym lotem na magicznych skrzydłach, jakie wyczarował im Kiro. Siedem godzin później dotarli do miejsca w którym wysoka skalna ściana zagradzała im drogę. Obszar pod ścianą posiany był wygładzonymi kamieniami. Gort zgadywal, że mają przed sobą kataraktę, a tu gdzie stoją kiedyś było jeziorko w którym spadająca woda zwalniała swój bieg. Skalna półka, która całą drogę im towarzyszyła, kończyła się stromym odcinkiem zbudowanym z drewnianych bali splecionych mocnymi sznurami. Dhali postanowił wzlecieć nad ścianę, by spojrzeć w głąb koryta rzecznego, wyglądając potencjalnych niebezpieczeństw. Skupił swe astralne spojrzenie, gdyż ciemności jaskini były nieprzeniknione dla jego amuletu oka.

Na skalnej półce, dobre 30 metrów od siebie ujrzał węszącego kłujca. Błyskawicznie opadł na dół, za skalną ścianę. Ściszonym głosem opowiedział towarzyszom co zobaczył. Kiro był zdania, że nalezy się niepostrzeżenie przekraść. Nie miał jednak pomysłu jak. Gort machnał ręką - najchętniej wytłukłby całe stado, gdyby starczyło mu sił. Odszedł na stronę za potrzebą.

Gdy Dhali zapatrzyl się na dziwne, błyszczące paprocie, jede Kiro kątem oka dostrzegł przyczajoną postać zwierzaka, która skradała się po drewnianych balach. Nim Dhali otrząsnął sie z zaskoczenie - wietrzniak skierował zaklęcie podmuchu powietrza, wprost pod nogi drapieżnika. Silny strumień poderwał kłujca i cisnął nim o sufit jaskini. Sekundę później ciało drapieżnika runęło dwadzieścia metrów w dół i z łomotem trzasnęło w kamienne dno, kilka kroków od Gorta, który właśnie zapinał spodnie. Krasnolud aż podskoczył, odruchowo chwycił broń i ciosem topora dobił nieprzytomnego kłujca. Czym prędzej opuścili to miejsce.

Na metalowych skrzydłach - najciszej jak tylko mogli - wzlecieli w górę i udali się naprzód, ku źródłom rzeki. Widzieli kilka tuneli, których strzegł drapieżnik. Z całą pewnością wiodły one do matecznika kłujców, gdzie młode i samice przebywały z dala od niebezpieczeństw. Po godzinie wyczerpującego lotu, Dhali zalecił odpoczynek. Już tyle co zlądowali i zaczęli sie rozglądać po dnie koryta rzecznego, gdzie tu się urządzić, gdy z ciemności wychynęło kilka olbrzymich kształtów, bezszelestnie ich atakując. Gdyby nie magiczna brosza ostrzeżenia, Kiro nie byłby w stanie nic zrobić. Jednak ukłuty magiczną energią chyżo uniknął jadowitych kolców stworów i przycupnięty przy dnie koryta zamaskował magicznie swoją obecność. Walka była gwałtowna, choć krótka. I Gort i Dhali zostali zranieni przez jadowite bestie. Ich trucizna wyrządziła im większą krzywdę niż same kolce cieniopłaszczek. Gdy ubili dwa stwory, reszta czym prędzej się oddaliła. Nie była to łatwa walka, trucizna powaliła Dhalego pozbawiając go przytomności. Musiał zainterweniować Kiro by doprowadzić obu przyjaciół do lepszego stanu.

Godzinę później, Dhali zainteresował się truchłami obu płaszczek. Wyciał ich kryształowe kolce. Ale dostrzegł drewniane tabliczki przywiązane ozdobnymi sznurkami do ich ogonów. Jeden Kiro umiał odczytać tę dziwaczną odmianę trollowego psima. Przebijacz i Śmierć - tak głosiły glify jaskiniowych trolli. „CHyba ubiliśmy pupilków jakiegoś trollowego Władcy Zwierząt” - zafrasował się Gort. Postanowili przenieść się w bardziej bezpieczne miejsce i użyć zdolności Kiro by doprowadzić się do jako takiego zdrowia. Niestety tego dnia Garlen odwróciła swe spojrzenie od Gorta, bo mały Głosiciel używając swych mocy drastycznie pogorszył stan zdrowia przyjaciela. Gort dostał błyskawicznie gorączki i zaczął kaszleć krwią. Miał ogromny żal do wietrzniaka i nie omieszkał skląć go za wszystkie czasy. Postanowili przeczekać noc, wartując na zmiany i kolejnego dnia, ruszyć naprzód mając nadzieję, że nic złego ich już nie spotka.

kampania_2014/u_zrodel_problemu.txt · ostatnio zmienione: 2021/06/19 16:56 przez gerion
[unknown link type]Do góry
Magus RPG