07.04 - Gort

To nie było miłe przebudzenie. Gorączka szarpała nim jak liściem na wietrze, pościel była mokra od potu i krwi. Jątrząca się rana między szyją a barkiem, pulsujący ból w połamanych żebrach i trudności z oddychaniem, nie należą do miłych objawów.

Dom Mefrahów przypominał lazaret. Mały Kiro, z usztywnioną nogą, kuśtykał wspierając się na miniaturowych kulach między łóżkami Gorta i Arketa. Jeden Dhali, popijając aloesową nalewkę, mógł wspomóc przyjaciela w kurowaniu towarzyszy. W każdym razie przygotowanie kataplazmu z tłuczonych liści, na oparzenia Arketa, było ponad siły wietrzniaka.

09.04 - Dhali

Codzienne odwiedziny przyjaciół i znajomych Mefrahów, doprowadzały Dhalego do pasji. Poparzone gardło bolało go okropnie i nie mógł już opowiadać po raz setny tej samej historii. Plotki rozeszły się po Throalu, błyskawicznie wybrano nowego mistrza Cechu Perfumiarzy JKM, a troje pozostałych przy życiu gwardzistów wypędzono z królestwa. Kiedy rankiem, do osłabionego gorączką Gorta przyszedł sam Grindo Neumanni, głowa Domu, wręczając mu na aksamitnej poduszce Złotą Gwiazdę Throalu, oznaczenie królewskie, dla najbardziej zasłużonych bohaterów, Wojownik momentalnie ozdrowiał. Późnym wieczorem zlecił nawet siostrze napisanie listu do Zendes Sarafica, usprawiedliwiając swą nieobecność na planowanym spotkaniu, ciężkimi ranami, jakie poniósł w obronie władcy Throalu. Dhali patrzył na to wszystko z typowym dla siebie rozdarciem. Z jednej strony czuł dumę, że uczestniczy w tym szlacheckim cyrku, ba… sam gdzieś wetknął ogromny rulon pergaminu, którym Varulus III nadawał mu tytuł obywatela Throalu. Z drugiej ogarniało go niebywałe zmęczenie i rozdrażnienie na widok kolejnych, szlachetnie urodzonych, którzy porozumiewawczo mrugali okiem…„tak tak, my wiemy, że to nie była sprawa polityczna…”. Czym prędzej pożegnał przyjaciół i udał się wreszcie do domu. Do Wielkiego Targu. Zamierzał odzyskać spokój, medytować nad swoją ścieżką, pobyć w końcu z rodziną i odebrać obiecane nauki od matki.

14.04 - Arket

Leżeć na łóżku i gapić się w sufit, po tak intensywnym dniu, to było spełnienie pragnień Arketa. List królewski, wzmocnił w Gildii jego pozycję znacząco. Ale nie aż tak, jak tego chciał Arket. Jedynie co go satysfakcjonowało to poznanie Krakena. Ten niepozorny człowiek, o dziwnym pseudonimie, był urupańskim weteranem. Marynarzem i zabijaką, adeptem Fechmistrzem. A przy okazji był Świetlistym. Tylko i wyłącznie umowa z Okiem Throalu sprawiła, że spotkał się z Arketem osobiście. Objaśniał mu zawiłą ideę Wielkiego Wzorca Świata, i tłumaczył jak ogromny i destrukcyjny wpływ mają Horrory i splugawienie jakie pozostawiły po sobie. Arket zbyt długo tłumił w sobie magię Dyscypliny. Po każdym spotkaniu z Krakenem, coraz bardziej pragnął się wyrwać z Throalu… Żelazna wola adepta, narzucała mu jednak zobowiązania. Dzień po dniu pracował na rzecz Gildii, zarabiając przy tym dość przyzwoicie. Szlifował naukę therańskiego, nie mogąc się doczekać, kiedy weźmie w swoje ręce zakazane księgi Chorcusa…

23.04 - Kiro

To był ten dzień. Musiał zabrać ze sobą Arketa, sam obawiał się wracać z przyobiecanym majątkiem. Selenda Ueraven ani słowem nie wspomniała o przerażeniu, jakiego doznała w Sali Tronowej Varulusa, trzy tygodnie temu. Wypłaciła ze skarbca Domu 250 sztuk złota i ucięła wszelkie targi i dyskusje.

Spotkali się wszyscy u Gorta. Jak całkiem niedawno, podczas rozróby z Yacusem, obecnie wyklętym i zdyskredytowanym w Domu Byril'ah. Kiro solidarnie rozdzielił złoto Ueravenów na cztery części. Mogli wreszcie nagadać się ze sobą do woli. Gort dumny z awansu na IV Krąg, z błyskiem w oku pokazywał im królewski order. Dhali dzielił się opowieścią o Donovanie Navsar, Ksenomancie, który odwiedził go wczoraj. Siedział z nim do północy, i potwierdził, że to jednak Urrus zabił owej feralnej nocy Udiego. Dhali pocieszył krasnoluda faktem, że morderca wuja został rozsiekany przez gwardię królewską i w znacznej mierze uszkodzony ciosami Gorta. Mieli więc kolejnego sojusznika, z którym warto było utrzymywać znajomości.

Snuli plany. Dhali nadal szukał mentora. Mimo to był zadowolony ze swoich postępów. Dogadał się również z Ueravenem. Zamierzał wyruszyć z nim, po swoim awansie, na krótką wyprawę, by mogli się lepiej poznać i dostroić magicznie. Po tym, Dhali miał przekazać mu swoje nauki. Decyzja Dermula była równiez merkantylna, jako adept IV Kręgu mógł bez mrugnięcia okiem zarządać 500 srebrników opłaty.

26.04 - Zajazd Dwa Palce

Musieli postawić wietrzniakowi najlepsze wino, jakie było dostępne w okolicy. Ostatnie kilka dni, dla Gorta i Dhalego było prawdziwą męką. Kiro ćwiczył ich siłę woli, zadając mentalne i fizyczne wyzwania, tak wymyślne, że każdej nocy, padali wyczerpani na posłania i zasypiali w mgnieniu oka. Nauka nie poszła jednak w las. Mag z radością spijał alkohol z niewielkiego kielicha, jaki bracia prowadzący gospodę, specjalnie dla niego wyszykowali. Lubił takie beztroskie wieczory…

27.04 - Dhali

To niewyobrażalne, żeby go bolały nogi. Cóż, cały dzień schodził po Wielkim Targu, lecz wieczór przyniósł szczęśliwy finał. Ewrast Elcomi, krasnolud i Zwiadowca, dobił z nim targu. Za kilka dni weźmie go do Throalu na nauki arkan nowego kręgu. Dhali już nie mógł się doczekać. Krasnolud miał specyficzną wizję Dyscypliny, spoglądał przez pryzmat mieszkańca podziemi i Dermul nad wyraz był ciekawy jak jego nauki zmienią jego własne postrzeganie świata. Tymczasem pakował manatki i zdążał do posiadłości Gorta. Najbliższe kilka dni miał spędzić na naukach handlu, w Olzimie Chorrolisa.

03.05 - Kiro

Świętowali do upadłego.Kiro spił sie tak bardzo, że pofrunał na dach gospody i po kolei zaczął rzucać wszystkie zaklęcia jakie miał w matrycach. Najlepszą zabawę miał zlepiając co i kogo popadnie, aż mniej wstawieni przyjaciele musieli go upominać. Krewniaczka Arketa, Mistrzyni Żywiołów z Oshane miała swoiste poczucie humoru. Kiro był zadowolony że ją poznał, nauki jakie mu wpoiła były odmienne od sposobu patrzenia na świat żywiołów jego pierwszego mistrza. Przebywając długi czas z Arketem, poznał naturę orków, co pomogło mu współpracować z nową mentorką. Teraz planował jak najszybciej poznać praktykę nowych talentów i równie szybko ponownie odwiedzić Oshane, by kontynuować nauki.

Reszta przyjaciół wzięła się równie poważnie do pracy nad sobą, jak Kiro. Dhali zaś nie ukrywał ekscytacji jutrzejszej podróży wgłąb Throalu z nowym mistrzem. Lada chwila miał rozpocząć szkolenie.

08.05 - Dhali

Tak daleko jeszcze nigdy nie dotarł. Dhali wyruszył 2 godziny temu z Korytarzy Bodal i gnał jak opętany po Salach Throalu, za niewidzialnym śladem. Roztrącane na boki krasnoludy mruczały za nim przekleństwa, a srebrne puklerze, patrzyły ze zrozumieniem na swego kapitana. Sędziwy throalczyk westchnął tylko „adepci…”, choć jego podkomendni założyliby się o kufel ciemnego throalskiego, że była w tym nuta zazdrości.

Dhali minął ogromne słupy podtrzymujące sklepienie nad bramą do Valvrii. Nie miał czasu by podziwiać kolorowe, miejskie kamienice i tłumy Dawców Imion. Pędził ku przeciwległej bramie, wiodącej w głąb Throalu, aż do Kryształowych Ogrodów. Ślady jaśniały błękitnym poblaskiem na posadzce pełnej pyłu i setek odcisków stóp. Zatrzymał się na rozdrożu. Ślady znikły. Mijała go grupa górników i para elfów, niosąca ogromne zwoje planów rozbudowy miasta. Dhali przysiadł pod ścianą. Zamknął oczy i pogrązył się w medytacji. Korytarz biegł w dół, przecinały go poprzecznie schody wznoszące i zakręcające się poza jego percepcję. Szósty zmysł podsunął mu obraz uśmiechniętego Ewrasta, który siedzi na ławeczce przed niewielką gospodą, wkomponowaną w naturalną jaskinię. Widział, jak wychodzi z niej grupa górników, pokrzepionych jadłem, po ciężkiej pracy… Otworzył oczy, i poszukał ich śladów na zabrudzonej posadzce. Gdy dotarł na miejsce, Ewrast serdecznie go powitał. Już jako adepta IV Kręgu.

12.05 - Gort

Przepełniała go rutyna dnia codziennego. Ta karawana, do której się zaciągnął z Dhalim i jego nowym uczniem, nie wniosła by nic nowego dla Wojownika, gdyby nie Beregor Farhir. Doświadczony kapitan, również szlachcic Neumani, każdego wieczora uczył Gorta jak posługiwać się lekkim toporem lewą ręką. Nie był adeptem, ale jego sztuka budziła podziw. Gort w duchu dziękował ojcu, że wkręcił go w tę robotę, inaczej nie poznałby Beregora, a jak się okazywało, stary wyga, który od lat prowadził karawany, do Darranis i Tansiardy, miał całkiem spore znajomości.

Gdy zmęczony, po intensywnym treningu kładł się przy niewielkim ognisku jakie zwykł rozpalać Tirnag Ueraven, uczeń Dermula, Gort z rozbawieniem patrzył na szczupłego krasnoluda, który z błyskiem w oku wpatrywał się w jego przyjaciela. „Dziwny to czas” - myślał Gort - „kiedy niedoszły szpieg i donosiciel, martwego zdrajcy, bierze nauki od niedoszłej ofiary”. Uśmiechnął się w myślach i rozlał kilka kropel wina, na łaskę Mynbruje. Zaiste, wiele mądrości przekazywało im życie, wiele niespodzianek czekało za zakrętem. Nim dokończył myśl, spał jak kamień…

18.05 - Arket

Kolejny dzień rozmyślał o Gileasie. Ten Łowca, mentor, wywarł na nim ogromne wrażenie. Poznał go dzięki Krakenowi, w zasadzie to Świetlisty wskazał mu Gileasa z Marrek. Gdy Arket zagadnął człowieka i poprosił o Rytuał Awansu, Gilead krótko i treściwie przepytał orka o poprzednich nauczycieli o fakty z jego życia. Skarcił Arketa, że za bardzo oddalił się od ściezki, poszukując środków i narzędzi, zamiast ich uzywać.

Finalnie przyjął prośbę młodego orka. Natychmiast kazał mu się spakować i podążyć za nim do Wielkiego Targu. Gilead parę dni wcześniej gościł w Wielkiej Bibliotece Throalu, wygłaszając prelekcję o podstępnej naturze Horrorów i o tym jak znamię takiego potwora, może zmienić duchowo i fizycznie Dawcę Imion.

Zajęli wspólny pokoik w karczmie Mój Martwy Ojczulek, chyba najpodlejszej w całym Wielkim Targu. Dla Arketa było to szokujące doznanie. Przywykł do throalskich standardów i większej wygody. Gilead całe noce wykładał mu rozliczne teorie spiskowe, uczył o Kulcie Łowcy Smoków - Verijgormie, o spaczeniach nocy, jakie nieustannie wysyła Horror Ristul, o wszystkich niezwyciężonych i straszliwych Horrorach, jakie grasują po Barsawii. W końcu trzeciego dni, nakazał mu obserwować jedną z młodych kobiet, jakie przesiadywały w tej spelunie. Arket nic podejrzanego nie wyczuł, dopiero wskazówki mistrza uświadomiły mu straszną wiedzę. Dziewczyna wybuchała śmiechem, gdy któryś z pijanych szubrawców zaczynał krwawić po solidnym ciosie dzbanem w głowę. Kolejnej nocy, widział jak mdlała z rozkoszy, gdy wkurzony ork, prał ją tęgim kijem po plecach. Gdy skończył swą robotę, dziewczyna wpadła w nieopisaną furię i wbiła mu sztylet w żebra, wybuchając przy tym opętańczym śmiechem. Oczywiście ork sprał ją do nieprzytomności.

Gilead opowiedział mu jej historię. Dziewczyna miała imię Nedra i pochodziła z małej wioski Vindralek. Społeczność wycierpiała już wiele od Horrorów, a to co stało się Nedrze, było zasługą Horrora Joie. Parszywiec splugawił i naznaczył wielu mieszkańców osady. Gilead tropił go od kilku lat, poprzestając na eliminowaniu opętanych. Joie był potężnym Horrorem, sprytnym manipulantem, który żywił się emocjami Dawców Imion. Miał na swym koncie dziesiątki, jak nie setki osad, choć nic nie wiadomo o czasach Pogromu, czy już wtedy dobierał się do Kaerów. W każdym razie Arket dostał zadanie. „Ta dziewczyna nie powinna żyć dłużej. Każdy jej oddech, każde uderzenie serca, sprawia, że Joie karmi się jej szaleństwem, jest silniejszy i bardziej skory to chwytania kolejnych ofiar.” - Gilead wyciągnął sztylet i ukłuł się lekko w palec. „Użyj swej astralnej mocy i spójrz na nią, wspomogę Cię magią krwi i swoją mocą. Patrz uważnie. Patrz i nie odwracaj głowy!”. W istocie, Arket wejrzał głęboko we wzorzec Nedry, widział ciemne pasma splugawienia, które sączyły się spomiędzy szarych odbić jej ciała, widział wyraźne oznaki naznaczenia. Nie miał już wątpliwości.

„A teraz weź ten sztylet. Usuń sługę Horrora…” Kilka chwil później, Arket trzymał głowę Nedry w swoich dłoniach, siedząc z nią w zaułku po karczmą. Sztylet odłożył na bruk. Czuł, jak życie wypływa z dziewczyny i złorzeczył wszystkim Horrorom, jakie chodziły po Barsawii.

Wspomnienia nie chciały opuścić orka. Po tym zabójstwie Gilead awansował go na kolejny krąg.

29.05 - Kiro

Podróż do Oshane dłużyła mu się bardzo. Zresztą musiał co jakiś czas odpocząć. Tym razem, Arket odmówił niesienia go w plecaku. ALbo nie chciał odwiedzać swojej ciotki, albo tak bardzo był zajęty nauką therańskiego języka. Kiro podejrzewał to drugie, choć od Rytuału Awansu, przez jaki przeprowadził go ów człowiek z Marrek, Arket zmienił się, spochmurniał i zamknał w sobie. Gdzieś prysła ta radość i dobry humor orka. Widać było oznaki przemęczenia i braku snu.

Za to Dhali miał wolne jedynie wieczorami. Kiro usiłował go raz czy dwa odwiedzić, lecz za każdym razem trafiał na zamknięte drzwi. Wershalija znacząco wywracała oczami, tłumacząc „że medytuje i zakazał komukolwiek zawracać mu dupę”. Przy okazji wietrzniak z troską pytał o zdrowie dziewczyny, ale już na sam widok błyszczących oczu i opalonej buzi, aczkolwiek pokrytej siatką blizn, widać było że dziewczyna tryska energią.

Adharga usadziła go od razu w kącie laboratorium. „Teraz nie będzie już tak łatwo jak ostatnim razem mój drogi” - wysepleniła przez żółte kły. „ Za kilka dni przywołamy parę duchów żywiołów. Tak tak, nie rób okrągłych oczek. To przed nimi udowodnisz, że zachowujesz się jak czeladnik i pokażesz jak się splata z żywiołów pewne zaklęcie… Nie, nie to o kórym myślisz. Całkiem nowe, które specjalnie przygotowałam na tę okazję. Co? Co jak im sie nie spodoba? Hm…cóż, zakładam taką możliwość. Wówczas zapłacisz podwójną stawkę i spędzimy miło kolejny tydzień”.

07.06 - Arket

„I to miała być ostatnia lekcja?” - pomyślał poirytowany, wpatrując się w złociste oczy Aurei. „Czy…” - nie zdążył dokończyć, kiedy elfka uprzejmie mu przerwała. „Tak. Tak właśnie. W zasadzie to od kilku dni mogliśmy już zrezygnować, ale chciałam się upewnić jak radzisz sobie z odmianą czasowników niedokonanych. Jestem zdania, że doskonale. Twoje zrozumienie i biegłość jest przyzwoita, a wymowa therańskiego Sperethiela - idealna. Swoją drogą mogłeś się przyznać, że znasz barsawiański Sperethiel… wiele by to nam.. hm.. ułatwiło i nauka poszłaby..hm..o wiele szybciej” - puściła do zaskoczonego Arketa oko.

13.06 - Dhali

Dermul siedział w kucki obok wytatuowanego olbrzyma. Ork spoglądał na niego swymi żółtymi ślepskami. Zaciskał potężne pięści i mruczał coś pod szerokim nochalem, w swoim narzeczu. „Bgaka Cichy Tropiciel powiada” - rozpoczął tubalnym głosem - „Dermul umie się podkradać jak kot, ale musi włożyć więcej wysiłku, żeby kot Dermula zrobił się czarny. Tylko czarny kot w nocy jest niewidzialny. A Dermul niewidzalnym chce się uczynić, nieprawda to? Bgaka Cichy Tropiciel nauczy Dermula jak być czarnym. Tyle, że to go trochę będzie kosztowało…”

16.06 - Kiro

Kiro siedział całkowicie wyluzowany, w jednej ze swoich póz, przydających mu splendoru. Obserwował spoconego, czerwonego z wysiłku krasnoluda, który kończył rzucać skomplikowane zaklęcie. Ten podniósł głowę, otarł pot z rudych wąsów i się uśmiechnął. „I jak mistrzu Kiro? Będzie to dobre?” - zapytał głosem całkiem pewnym siebie. Kiro już miał zażartować z niego, kiedy w porę się pohamował. „Nie wypada robić komedii z Rytuału Awansu.” - strofował się w duchu. Przybrał więc srogą minę. „Cóż Tirgraku…gdybyś był Throalczykiem, musiałbym być bardziej surowy wobec ciebie… no ale żeś kompan z Wielkiego Targu, powiedzmy sobie szczerze…będzie to dobre” - wyraz twarzy wietrzniaka nie zmienił się ani na jotę. Obaj wybuchnęli śmiechem. „Rytuał Awansu, w obliczu wszystkich pięciu żywiołów, w obliczu duchów i żywiołaków, jak również wszystkich obecnych i nieobecnych Duchowych Mistrzów, uznaję za dopełniony. Tirgraku Mahaut, jesteś od dziś adeptem IV Kręgu” - oznajmił Kiro głosem pełnym powagi. „Czy w związku z tym mój zacny mentorze, możemy uczcić wszystkie pięć żywiołów, usiąść przy ogniu świec, w drewnianych fotelach, powzdychać do małej beczułki niesionej przez służbę i utoczyć co nieco bursztynowego trunku, do kamiennych kielichów?” - z szelmowską miną zaproponował krasnolud. „Możemy” - bez zastanowienia odparł Kiro.

24.06 - Gort

Gort niepewnie spoglądał na czarną wodę, płynącą wartkim strumieniem środkiem jaskini. Wokół rosły szaro-niebieskie grzyby, których szerokie kapelusze rozkładały swe parasole dobre 2,5 metra na ziemią. Frigdor Neumani z zadowoleniem patrzył na zbitych z tropu adeptów. „Ha, Neumani! Pewnikiem myślicie, że po co tu jesteście?! Że zaraz zejdziemy niżej, ku osadom Bladawców? I tu się mylicie moi drodzy. Obóz mi tu rozbić! Migiem. Strawę lekką naszykować, a potem do ćwiczeń. W wodzie. Tak, nikt się nie przesłyszał. Całe pięć dni spędzicie w wodzie. Zimno wejdzie wam w kości, a stawy będą łupać jak cholera. Ale adept Wojownik nie marudzi! Adept Wojownik będzie łapał węgorze elektryczne i to tak mocno, aż zaczną dupami świecić! A na rytualny egzamin zejdziemy do jeziora, ot dobry kwadrans w dół! Tam będzie zabawa. Ale to za pięć dni. Teraz do roboty!”

28.06 - Dhali

Leżał na łóżku sycząc z bólu. Napięta gałąź leszczyny, gęsto okraszona ostrymi jak brzytwa kolcami górskiej agawy, wbiła mu się głęboko w obojczyk. Tylko intuicja i magia Dyscypliny sprawiły, że wygiął ciało i zamortyzował cios. Bgaka potem tłumaczył: „Bgaka musiał sprawdzić refleks Dermula. Słaby refleks pęta przepływ magii Zwiadowcy. Dermul nie poradziłby sobie z prostą pułapką. Bgaka nie zniósłby wstydu ucznia-gamonia. Kolce agawy Bgaka wyjął i opatrzył. Dermul ma dobry refleks, stąd tylko dwa kolce. Każdy uczeń Bgaka mieć co najmniej dwa kolce, więc Dermul dobry.”

Dhali zastanawiał się czy tylko w plemieniu Żelaznej Pięści, Zwiadowcy przechodzili takie Rytuały, czy też każdy mistrz, wymyślał swoje zadania stając się mentorem? Ewrast przygotował dla niego Rytuał w środku Throalu, gdzie musiał pokonać wiele utrudnień miejskiego środowiska. Gdzie musiał zdać się na intuicję i stopić w jedność z tłumem krasnoludów goniących za codziennymi sprawami… Bgaka wywiódł go na podgórskie zarośla. Daleko od świateł Wielkiego Targu, w ciemność letniej nocy i surowy spokój górujących nad nimi szczytów. Jego rytuał był surowy i brutalny, jak surowe i brutalne było życie orkowych nomadów. A jednak większy respekt i szacunek, Dhali odczuwał wobec Bgaki…

01.07 - Razem

Gort pękał ze śmiechu - „Ile wziąłeś tych pergaminów? I to kopiowanie map to był taki niesamowity interes?!” Dhali całkiem poważnie na niego spojrzał: „No a jakże. Dwa bite tygodnie nad tym spędziłem, wszystko szłoby jak po masle, gdyby nie ten zielony atrament. Rozumiesz, kontury Serwos chciałem nanieść i żeby to wyglądało po ludzku, to dodałem więcej ultramaryny, żeby dżungla była ciemniejsza. Rozumiesz. I wtedy rozlało mi sie to gówno… jak zobaczyłem upieprzony stół, pomyślałem, że matka mnie zabije, bo to w jej pracowni, znaczy się rozumiesz, w świątyni dumania, gdzie poematy pisywała… ” Kiro przerwał mu złośliwie: „A ja musiałem Arketowi podwójne śniadanie postawić, żeby wywabił to świństwo jakimś rozpuszczalnikiem i nie zniszczył fornitury”. „I co? Udało się?” - zainteresował sie krasnolud.„Cóż.. plama zeszła. Razem z lakierem. Ale przykryłem wszystko piękną, skórzaną nakładką, że niby tera taka moda. Póki co, to R'ahna się jeszcze nie pokapowała…” - odparł Dhali. Nagle wszyscy usłyszeli krzyk dochodzący z głębi domu Dhalego. Ich spojrzenia się spotkały. Cała trójka wybuchła gromkim śmiechem, jeden Dhali tylko miał skwaszoną minę i powoli podnosił się od suto zastawionego stołu.

11.07 - Razem

Siedzieli na tarasie posiadłości Dermuli. Letnie słońce dawno juz skryło się za górskie szczyty otaczające Wielki Targ. Szybko zrobiło się chłodno, i nawet zagotowane z goździkami i pestainą wino, nie bardzo ich rozgrzewało. Dhali patrzył gdzieś w gwiaździste niebo. Wershalija ze smutnym wyrazem twarzy, siedziała obok brata otulona kocem. Arket wyciągnął skądś fajkowe ziele i leniwie puszczał kółka dymu, zastygające w bezwietrznym chłodzie zmierzchu. Gort kończył swą opowieść: „ I tak, ojciec opisał w swoim pamiętniku, że Hegron, jeden z j'havim Mefrahów, wrócił z Farram równo pół roku od dziś. Ostatni ślad po Orricu to wspomnienia jakiegoś głosiciela Jaspree. Hegron go odnalazł w gospodzie Łeb Jaszczura, prowadzonej przez elfiego weterana Anosta Doriel. Ów głosiciel pamiętał, że dwa lata wstecz, spotkał jakąś drużynę adeptów z Throalu, która szukała przewodnika do starej Skawii, i z opisu nawet byli podobni do grupy Orrica. Ale nic więcej się nie wywiedział.” - krasnolud zamilkł na chwilę. Krępującą ciszę przerwał Kiro: „No, coś tam o Mglistych Bagnach wiem, o Skawii też się doedukowałem w Wielkiej Bibliotece, jak wy zbijaliście bąki… I jedno i drugie, to miejsca śmiertelnie niebezpieczne, nie mówiąc o Złoziemiu, którego nazwy wymieniać nie chcę. Myślę, że dobrze się przygotowaliśmy” - tu spojrzał na zapakowane plecaki, stojące pod oknem tarasu - „I jutro z rana ruszamy do Ardanyan, by stamtąd płynąć już do Darranis, z jakimś przewoźnikiem, a tam znajdziemy parowiec t'skrangów zdolny nas przewieźć przez Kataraktę Adipae. To jakieś czterysta mil za Darranis. I potem dzień drogi i jesteśmy na jeziorze Ban. Więc ja was zapraszam do mojego kumpla Jeeboo, ktorego klan tam sobie żyje i z pewnością będzie chciał was poznać. Parę dni spędzimy na wyspie i znajdziemy podwózkę w stronę Travaru. A jak dotrzemy do Farram, to się zastanowimy co robić dalej…”

kampania_2014/czas_wolny_i.txt · ostatnio zmienione: 2015/08/12 20:47 przez gerion
[unknown link type]Do góry
Magus RPG