Sesja z 09 grudnia. Po dłuższym ciągu grania „od przygody - do przygody” postanowiłem sprowadzić BG do rodzinnych stron. Celem sesji było ponowne zbliżenie się do rodzin, poznanie ich nastrojów i obaw jakie wywołało lądowanie Triumfa w sercu Barsawii. Myślałem że to będzie dość nudna sesja, mocna przegadana … a dzień później dostałem maile od Graczy „bardzo mi się podobało, mimo że bez akcji”. Miłe i gdzieś tam skłaniające do refleksji nad sednem gry fabularnej.
20 Borrum (listopad) 1507 TH
Odkąd opuścili zajazd Kamienny Cokół, kręty szlak do Wielkiego Targu wypełniony był strumieniem Dawców Imion, najczęściej z całym dobytkiem i rodzinami. Ogromna większość zdążała w górę, ku wrotom Królestwa Krasnoludow. Nieliczne karawany, zdążające w dół, musiały wręcz rozcinać strumień uchodźców, przy wtórze najgorszych krasnoludzkich przekleństw, kwików szalejących mułów i grzechocie drewnianych kół o kamienie usypanego szlaku.
Wchodząc do niewielkiej doliny, w której przycupnął Wielki Targ przyklejony do ścian Throalu zwrócili uwagę, że po obu stronach Królewskiego Traktu grupy robotników wznoszą umocnienia i drewniane konstrukcje. „Kiepska ta palisada, czy co tam ma z tego być” - ironicznie skomentował Gort. Dhali nic nie mówił, myślał o prowizorycznych domostwach uciekinierów, namiotach i szałasach skleconych na przedmieściach Wielkiego Targu, na granicy lasu i doliny. Mieszkańcy tej części miasta teraz zostają odcinani przez umocnienia jakie pewnie z rozkazu Gliniaka budują orkowi robotnicy. Czym prędzej podążali traktem w stronę Bram Throalu.
Dhali ochoczo zaprosił kompanów do domu swoich rodziców. Na skraju Alei Szewskiej pod numerem 26, gdzie stała posiadłość Dermuli, nastąpiły znaczące zmiany. Cały dom i podwórze otaczał kamienny, 2-metrowy mur. Drewniana brama wiodąca na dziedziniec została wzmocniona i najeżona kolcami od góry, uniemożliwiając łatwe przejście. Czterech rosłych trolli pilnowało furty. Dhali zauważył, że również sąsiednia posesja, rodu Murgela, wymienia drewniany parkan na solidny, kamienny mur.
„Nu, czego wy tu stoją i się patrzo” - odburknął jeden z nizinnych trolli, spoglądając z góry znudzonym wzrokiem na trójkę towarzyszy. Dhali go nie znał. Wcześniej pracowało u Fagaela dwóch orków, Dhali znał ich od lat i lubił. Tej czwórki w ogóle nie kojarzył. Zaledwie dwa miesiące temu opuścili Wielki Targ. „Jestem synem Fagaela, Dhali Dermul” - Zwiadowca lekko zmodulował głos, przybrał wyniosłą minę i spojrzał w oczy strażnika rosnąc co najmniej o 2 stopy. Troll zmiękł i się przeląkł. Niepotrzebnie. Chwilę później czarny, wąski kabriolet, ciągnięty przez siwą klacz zajechał przed bramę. Wyskoczył z niego Finwis i stanął jak wryty. „Bracie!” - krzyknął i rzucił się ściskać Dhalego. „Bramy otwierać, żywo!” - wydawał polecenia. Wyciągnął rękę i pomógł drobnej, jasnowłosej dziewczynie zeskoczyć z głębokiego siedzenia pojazdu. „Moja narzeczona - Kidiris z rodziny Begayan, z Alei Srebrnej. Poznajcie się. To mój brat Dhali i jego przyjaciele, Kiro Długi Włos i throalczyk Gort Mefrah z Domu Neumani.” - wystarczająco oficjalnie przedstawił kompanów, by Dhali się zorientował, że sprawy z Kidiris są już daleko i zapewne termin ślubu został umówiony przez obie rodziny.
Popołudnie spędzili na długich rozmowach. R'ahna co chwila notowała uwagi i opowieści syna i drobnego Wietrzniaka, który zajmował szczególne miejsce w jej sercu. Milczała, dokładnie trawiąc słowa opowieści. Wershalija dopytywała się o losy Nekady, o bezpieczeństwo interesów w Darranis, o szwagra Anzelma i małego Sabadora. Ojciec Fagael bardziej niż zwykle dyskutował o polityce.
I właśnie wywody starego Dermula rozsierdziły Gorta. Pragmatyzm starego rymarza, niedocenianie Throalu i chęć układania się z Therą - nie mieściły się w kanonach rozumienia Wojownika. A już krytyka Varulusa i dawanie posłuchu plotkom o fatalnym stanie zdrowia wiekowego władcy - tego było za wiele dla Gorta. Ledwo się powstrzymał od rękoczynów i złorzecząc odstąpił od stołu, czym prędzej opuszczając dom Dhalego. Zmierzał wprost do Throalu…
* * *
Kiro uprzejmie pożegnał się z Fagaelem i rodziną Dermuli i poleciał do karczmy „Dwa Palce” zadomowić się w swoim pokoju. Leciał ponad dachami Wielkiego Targu kierując się ku stromym zboczom masywu Throalskiego. Aleja Świec była przyklejona do prawie pionowych ścian granitu, pnących się setkami stóp ponad miastem. Miał stąd całkiem dobry widok na upstrzony tysiącami wieczornych świateł Wielki Targ. Kilka godzin temu, gdy zajrzał z przyjaciółmi do Kelorna i Kenrona zdumiał się wyglądem karczmy. Całe drewniane drugie piętro zniknęło jak zdmuchnięte. Nowe, kamienne bloki, teraz pobielone wapnem i poprzedzielane smolnymi belkami modrzewia, tworzyły majestatyczne dwie kondygnacje. W miejsce drewnianego gontu, stromy dach karczmy błyszczał grafitowym łupkiem. Nieco poniżej spojenia szczytowych krokwi, widniały okrągłe drzwiczki do jego pokoju. Dostępne z zewnątrz, od ulicy, na wysokości dobrych 45 stóp. Podleciał do drzwiczek i otworzył zamek maleńkim kluczem.
Pokój wykonano na jego miarę. Podłoga wsparta była na ostatnich jętkach spinających krokwie. Pokoik W najwyższym punkcie miał 5 stóp, I tylko Gort mógł stanąć wyprostowany. Przed południem przyjaciele Kiro podziwiali kunszt cieślów i pomysłowość Kelorna. Kiro był przeszczęśliwy mając własne miejsce w Wielkim Targu. Wewnętrzne drzwi zdobiła emaliowana granatowo tabliczka z throalskimi glifami głoszącymi: „Tu mieszka Kiro Długi Włos z Kunocha, Mistrz Żywiołów”. Kiro był bardzo dumny z tej tabliczki. Ściągnał buty i zanurzył palce stóp w gęste futro rozłożone na lakierowanej podłodze. Rozłożył na niewielkim łóżku tonąc w myślach.
* * *
Gort przekraczając Wrota Throalu zatrzymał się na moment, i głęboko wciągnął powietrze zamykając oczy. Z zadowoleniem spostrzegł, że straż potrojono, a i krótkie włócznie zastąpiono długimi halabardami z poprzeczką. Tysiące znajomych zapachów uderzyły go w nozdrza. „Królewski Bazar” - pomyślał. Przyprawy, perfumy, barwniki tkanin, wymieszane z zaduchem Korytarzy Throalu, zapachem potu tysięcy Dawców Imion i ostrą, piżmową wonią zwierząt wystawionych w klatkach na bazarze. „Do domu” - pomyślał, nie mogą jeszcze uspokoić nerwów po scysji z Dermulami.
Długo rozmawiał z ojcem. Opowiedział każdy szczegół ich wyprawy. Od samego przybycia Behemota, od blokady Wężowej rzeki, po starcie z eskortą wojskową, i ryzykowne zwiady w głębi wrogiej twierdzy. Gort aż się palił do informacji o zamiarach króla. Chciałby usłyszeć, że już lada chwila, lada dzień, armia Throalu wyruszy zmieść z powierzchni ziemi to wyzwanie i jawną drwinę, jaką było posadowienie Triumfa w Ayodhya. Słuchał słów ojca i studził swe zapały.
Drisam spokojnie rozważał ostatnie wydarzenia w Throalu. Przedstawiał synowi plotki o tym, że Varulus jest u schyłku żywota cierpiąc na poważną chorobę, o tym, że to bzdura i władca wycofuje się z życia publicznego oddając pole Nedenowi, a sam wraz z Merroxem pracuje nad wiekopomnym dziełem. Pogłoski o niestabilności księcia, który w dzieciństwie przeszedł własną śmierć. O intrygach Górskiego Cienia i manipulowaniu Throalczykami. Gort słuchał tych słów. Zastanawiał się kiedy on dojrzeje na tyle, by rozumować jak ojciec i rozważać co dobre, a co nie - dla istnienia rodu, klanu, rodziny.
Ucieszył się wieściami o siostrze. Belori spodziewała się dziecka, więc była to radosna nowina dla całego rodu. Co prawda ojciec nie zawahał się napomknąć, że wnuk z racji krwi będzie należał do Domu Byrillah, a nie Neumani. I że to w lędźwiach Gorta a nie brzuchu Belori leży kwestia przedłużenia i powiększenia liczebności klanu Mefrahów i Domu Neumani. Ku zaskoczeniu Gorta, Drisam odradził mu wizytę u Tharra Mocarna Pięść i dalsze zaloty do jego córki, Esprezzi. Tharr opuścił był Throal jakiś czas temu, wraz z resztą rodziny podążył do swej żony w Urupie. W oczach Drisama Dom Chaozun z którego pochodzil Tharr, nie był wiarygodny. Stał w jawnej opozycji do władcy, a więc i do Domu Neumani.
Trochę zasmucony Gort opuścił Sale Bazrata i wysokimi schodami powędrował na skróty do Sal Ultura, gdzie Abgar Mizumi - jego jakby nie było szwagier - miał swą posiadłość i pracownie. Belori była bardzo rada z wizyty i zasypała go dziesiątkiem pytań. W zasadzie to jej uwagi skłoniły Gorta, by spisać dokładny raport z wyprawy, opisać wszystkie niebezpieczeństwa i szanse i wysłać go do Grimo Neumani, głowy Domu. Belori poprosiła go, by podszedł do Wielkiej Biblioteki i zgłosił Merroxowi, jej przełożonemu, że ostatnie miesiące przed rozwiązaniem chce spędzić w domu, z dala od pracy. Wręczyła bratu przygotowany list.
* * *
To było zaskakujące spotkanie. Późnym wieczorem, kiedy z Kiro poszli szukać Gorta, zahaczyli o małą herbaciarnię w Salach Bazrata. Krasnolud który do nich się przysiadł, okazał się dawnym znajomym - Donovan Navsar, syn kuzyna Udi |Navsara, nieszczęsnego krasnoluda, który zginął służąc Yacusowi. Donovan był Ksenomantą i chciał pomścić krewniaka. Dhali z satysfakcją słuchał opowieści krasnoluda, jak ten tropił Calvana Niebieskookiego. Zdradziecki Zwiadowca okazał się szpiegiem Denairastów z Iopos. Donovan potwierdził, że to Calvan zamordował jego krewniaka. Odnalazł Niebieskookiego daleko na zachodzie, nad jeziorem Vors. Dopadł go i wywarł słuszną zemstę. Dhali z powagą dziękował krasnoludowi. Ksenomanta spłacił z nawiązką dług.
* * *
Wracając do domu Gort zastanawiał się nad sugestią ojca. Bakari Sarafica nie była byle kim. Pamiętał uroczą, rudowłosą dziewczynę, która towarzyszyła mistrzowi Gandavielowi. Po tragicznej śmierci elfa, to ona przejęła biznes perfumiarza i sama stała się właścicielką manufaktury. To dobrze świadczyło o charakterze dziewczyny - myślał Gort, dodatkowo Dom Sarafica jest przychylny królowi i ponoć cieszy się względami smoków. Gort przed wyjściem do siostry oddał swój topór służbie by zlecili w Kuźni Markwarda osadzenie smoczego kamienia w rękojeści. Rathael podarował mu go na Wyspie Trzcin. Chciał jakoś upamiętnić to wydarzenie.
Schodząc z najwyższych tarasów do głównego korytarza Sal Bazrata natknął się na swoich przyjaciół. Mimo incydentu w domu Dhalego, nie żywił urazy, zaprosił obu do swego domu.
24 Borrum (listopad) 1507 TH
Ostatnie kilka dni upłynęło im pracowicie. Ten wieczór spędzali w Salach Bodal, w znanej gospodzie Włochaty Słoń, którą prowadził niesamowity Bilmo Łgarz. Gort opowiadał o swym spotkaniu z Merroxem, kiedy to chciał się nieco dowiedzieć o zdrowi władcy, od sędziwego archiwisty.
Merrox zaaranżował spotkanie, na którym Gort dowiedział się nieco więcej o militarnej sytuacji Throalu i potrzebach admirała Ilmoriana.
Dhali również nie próżnował. Wyrysował szczegółową mapę Behemota i skontaktował się okiem Throalu. Murvinho Czerwony długo i szczegółowo go przepytywał, porównując raport z danymi od Eudory Drozdeck.
Siedząc w karczmie słuchali pilnie wywodów Kiro. Mag trochę dowiedział się o historii zaginionych galeonów Throalu. Zarówno Oko Throalu, jak i rada wojskowa uznawały, że w obecnej sytuacji odnalezienie tych jednostek może znacząco zwiększyć moc Throalu w konfrontacji z Therą i jej flotą powietrzną. Gort z zadowoleniem relacjonował spotkanie, na którym wicekanclerz Whisten mówił o potrzebie wzmocnienia potencjału defensywnego. Najwyższa Generał Foelerian znana była z niechęci do Thery lub jak niektórzy powiadali: „jawnej wrogości” więc w mniemaniu Gorta, wojna pukała do bram Throalu żelazną laską i trzeba było już dąć w surmy, by nie stać w ostatnim rzędzie przedstawienia.
Murvinho umówił odprawę w IX olzimie Thystoniusa w Salach Donalicusa a drugim dniu miesiąca Doddul - mieli więc jeszcze osiem dni na przygotowanie. W wysokich partiach Throalu panowała zima i ostry mróz. Na wyprawę musieli więc dobrze się przygotować. Dhali sugerował że nie będą sami, Oko wysyła kilka grup adeptów w bliżej nie określone miejsce, a zatem będzie również konkurencja.
Gort nie bardzo się tym przejmował. Chciał odpocząć do czasu odprawy, nacieszyć się bliskością rodziny, a przy okazji pozałatwiać swoje sprawy i nieco wpłynąć na właściwe decyzje. Miał nadzieje że jego listy do Grimo Neumani i wysłane pisma do Urupy, do Tharra Mocarna Pięść, coś wskórają. A obecnością innych drużyn adeptów, jakie działają na rzecz Oka - najmniej się przejmował.