Action disabled: source

Sivarius syn Ferveta

„Nienawidzę was! Kiedyś się odpłacę a moja zemsta będzie straszna!”
- Sivarius uciekając z niewoli w Iopos
[21 Doddul 1452 - ]

Początki

Sivarius urodził się w rodzinie dobrego i poważanego stolarza, Ferveta z Wielkiego Targu. Był czarnowłosym i ciemnookim chłopcem. Dorastał wśród pięciorga rodzeństwa (3 siostry, 2 braci) i wielu rówieśników, z którymi szalał po okolicy zapuszczając się często daleko w góry albo wgłąb Throalu. Dzieciństwo miał beztroskie i radosne, ale również obarczone ciężką pracą w warsztacie, gdyż ojciec szkolił go jak umiał najlepiej. Jako pierworodny miał przejąć warsztat gdy dorośnie. Jak każdego dzieciaka strasznie intrygowała go magia i zdarzało się, że razem z przyjaciółmi wypraszali od przechodzących adeptów choćby niewielkie pokazy magiczne…

Zdarzyło się to w wieku 11 lat. Bawiąc się z przyjaciółmi udawał że rzuca straszliwy czar na bandytę, którego udawał kolega o imieniu Cyros. Nagle świat mu pociemniał a żyły nabrzmiały na skroniach. Całą skóra zaczęła go palić a z jego palców wystrzeliły gorące jak piekło płomienie i natychmiast objęły przyjaciela unosząc go parę stóp w górę. Po pięciu sekundach wszystko się zatrzymało i oboje padli bez przytomności na ziemię.

Efekty tego wydarzenia były przełomowe dla Sivariusa. Po pierwsze ojciec wezwał magów z Throalu, którzy wyjaśnili mu na czym może polegać ten fenomen. Powiedzieli, że zabiorą go do wewnątrz i tymczasem ochronią. Jeśli nauczy się korzystać z magii bezpiecznie, zostanie zwrócony światu. Jeśli nie, jako zbyt niebezpieczny zostanie wygnany. Po drugie, wśród rówieśników stał się kimś strasznym i obcym. Bali się go, a od strachu tylko krok do nienawiści. Zaczęły się roznosić plotki, że jakiś Horror maczał w tym swoje macki. Dla ojca było to równoznaczne ze stratą prawie wszystkich klientów w Wielkim Targu. Z biegiem lat, gdy Sivariusa nie było widać, ani o nim słychać, Fervet odzyskał klientów, ale już nigdy jego warsztat nie powrócił do takiej świetności jak kiedyś. Tymczasem przyjaciel, którego tak straszliwie poranił, przeżył i wyzdrowiał. Sivarius wielokrotnie chciał się z nim zobaczyć, prosić go o wybaczenie, ale nigdy nie potrafił się na to zdobyć. Znacznie później dowiedział się, że ten został Wojownikiem.

W międzyczasie, przebywając w bezpiecznym miejscu uczył się arkanów sztuki magicznej. W ciągu kilku lat, zaledwie kilkanaście razy odwiedził rodzinę. Po kryjomu i w nocy. Świat zmieniał się dookoła niego ale bez jego udziału, w całości poświęcił się nauce. Szkolenie zakończył w wieku 17 lat (1469 TH). Zakończył, ale wiedział, że oficjalny powrót do domu przysporzy tylko kłopotów jego rodzinie. Akurat w tym czasie jeden z możnych Throalu organizował wyprawę do puszczy Servos, w celu odnalezienia zaginionej w czasie pogromu świątyni Jaspree. Chciał by ktoś przyniósł mu kilka przedmiotów, o których wiadomo było, że znajdowały się tam przed pogromem. Drużyna adeptów, która się zebrała wydawała się wystarczająca do wykonania tego zadania. Co prawda każdy z nich był początkującym, ale mieli też doświadczonego zwiadowcę.

„Okazało się, że bardzo się myliliśmy… Już wewnątrz dżungli, w trakcie obozowania, zostaliśmy zaatakowani przez dziwaczne humanoidalne stworzenia, o których nikt z nas nigdy nie słyszał. A które okazały się tak potężne, że wszystkich zabiły lub ciężko poraniły. Mnie i jednemu z Wojowników udało się uciec. Przez ponad tydzień próbowaliśmy się stamtąd wydostać. Podróżując, wycieńczeni i poranieni napotkaliśmy na wioskę. Dziwną wioskę. Naokoło były dobrze utrzymane pola i pastwiska, choć nigdzie nie było żadnego bydła. Doskonale utrzymane domy i obejścia, choć nigdzie żadnego człowieka. Z karczemnego komina szedł dym, choć nikt nic nie gotował. Spotkaliśmy tam tylko jedną postać. Łysego krasnoluda, którego jedynymi słowami jakie pamiętam było „Witajcie w Lenhor, wędrowcy…”. Co się tam stało nie pamiętam, albo raczej wyparłem to z pamięci. Dość, że obudziłem się nagi na szczycie pobliskiego wzgórza, na pniu ściętego niedawno drzewa. Przypiekany przez południowe słońce i żywcem zżerany przez owady. Moje tęczówki straciły kolor, moje włosy też… chociaż nie, nabrały koloru intensywnie białego. A na plecach (co spostrzegłem znacznie później) znajdował się tatuaż wielkiego drzewa. Jesionu. Czy też raczej był to obraz, gdyż nigdy jeszcze nikt nie widział tak dokładnego i szczegółowego tatuażu. Od tego dnia również, czasami, gdy okoliczności są sprzyjające, słyszę jak drzewa rozmawiają. Kiedyś próbowałem się odezwać, ale mimo, że mnie rozumiały, nie odpowiadały mi. (To, że rozumiały wywnioskowałem z ich rozmów). Nieczęsto się tak zdarza i nie wiem od jakich okoliczności to zależy, ale gdy tak się dzieje wypełnia mnie uczucie jedności i pełności z nimi. Wróciłem wtedy do domu. Rodzice zaakceptowali mój nowy wygląd, inni mnie nie poznawali. Spędziłem w Throalu jeszcze 6 lat, co jakiś czas wyjeżdżając i załatwiając sprawy zlecane przez moich mistrzów…”

Rodzina i bliscy

Fervet - ojciec [1434 TH - 1496 TH], Rzeczowy, rozsądny, można powiedzieć mądry, zawsze był po stronie Sivariusa i go wspierał
Sirah - matka [1433 TH - ]Zawsze witała go z uśmiechem, chociaż często widać cierpienie pod tą maską. Doskonale gotuje.
Ostin - brat [1455 TH - 1488 TH] - Zginał zamordowany w Wielkim Targu z ręki jakiegoś złodzieja
Jedric - brat [1464 TH - ] Przejął warsztat stolarski po zmarłym ojcu i bracie.
Merigan - siostra [1454 TH - ] - Niegdyś piękna jak kwiat, samotna. Zawsze czekała na swojego królewicza z bajki. Marzycielka, romantyczka. Głosicielka Garlen w Wielkim Targu i okolicach.
Aileen - siostra [1458 TH - 1481 TH] - Przez jakiś czas była utrapieniem rodziny, zadając się z ze starszymi mężczyznami. Zyskała opinię ladacznicy, ciężko zachorowała w 1480 TH i rok później zmarła.
Kara - siostra [1462 TH - ] - Najsprytniejsza z całej rodziny, chłodna i wyrachowana. W 1479 TH opuściła Wielki Targ z trupą wędrownych aktorów. Nigdy jej już nie widziano, ponoć została adeptką Złodziejką.

Przygody

Na początku deszczowego Veltom 1476 TH Sivarius przyłaczył się do grupy Throalskich wysłanników. Przewodził im Rhox, adept Łucznik i bliski kompan Sivariusa. Pozostała trójka krasnoludów: Ferry, Bing i Mosul pracowała na usługach Wielkiej Biblioteki Throalu, gromadząc informacje o ziemiach ciągnących się na zachód od Wielkiego Targu, aż po Głębię Leśnych Dolin.

Dotarli wówczas do otwartego Kaeru Nadzieja, którego mieszkańcy przygotowywali się do powrotu do rodzinnej doliny. Spędzili ponad tydzień wraz z mieszkańcami Kaeru, spisując dzieje tego miejsca i snując długie opowieści o Throalu, o budowaniu Ystaine i Bethabel, o Wielkim Targu i dobrym królu Varulusie. Sivarius uległ prośbom elfki Kerilli i zaczął uczyć ją drugokręgowych talentów i nowych czarów, zresztą niewielu adeptów oparło by się prośbom czarodziejki o przepięknych oczach. Postanowił pozostać dłużej z mieszkańcami.

Czwartego dnia Charassa karawana z Kaeru dotarła do podnóży Tylonów. Przed południem stali już u bram Huebri, a wraz z nimi Sivarius. Nadal szkolił Kerillę, opowiadając jej wiele o magii i swych przygodach. Pomagał jak mógł mieszkańcom Huebri. Z dna jeziora Larkir, młody Mistrz Żywiołów Bern wydobył zapieczętowaną skrzynię. Czarodziej odkrył, że skrzynia zawiera jakieś przedmioty, być może papiery chronione przed kontaktem z wodą dzięki żywiołowi powietrza wplecionemu w pokrywę skrzyni.

Sivarius coraz bardziej był zafascynowany Kerillą. Elfia czarodziejka nie tylko przyciągała go swą urodą, lecz posiadała pewien wewnętrzny magnetyzm, którego tak brak ludzkim kobietom. Poza tym dla młodego adepta była cudownym zjawiskiem, potwierdzeniem mocy pasji, które pozwalają na spontaniczne inicjacje adeptów w zamkniętych enklawach. W owym czasie poznał też wietrzniacką Złodziejkę P'rk, którą przywieźli jego przyjaciele znad jeziora Vors. Wtedy też przeżył przygodę z Mantikorą, która ledwo co nie zabiła Berna. Przez kolejne tygodnie badał astralne otoczenie osady, gdyż coś go wyraźnie niepokoiło.

Między Sivariusem a Kerillą zaczęła się tworzyć więź nie tylko oparta na wspólnej ścieżce i zainteresowaniach. Był początek miesiąca Rua 1476 TH. Czarodziejka starała się delikatnie poznać jakie plany goszczą w sercu Sivariusa. Przed Dniem Posadzenia Dębu oboje wręczyli sobie prezenty, Sivarius przygotował dla elfki piękny naszyjnik, a ona odwdzięczyła mu się wspaniałymi, haftowanymi szatami. Wyruszyli na wyprawę do przymierza Kamiennych Szczęk i podczas podróży udało im się ostatecznie rozprawić z mantikorą.

Po powrocie do osady Sivarius zorganizował wyprawę nad jezioro Vors. Dość miał już siedzenia na miejscu, a tym bardziej chciał pokazać Kerilli trochę świata. Elfka z radością zgodziła się mu towarzyszyć. Zabrali też trubadura Jonatana, krasnoluda Engora i Emewe, dziewczynę zaprzyjaźnioną z Jonatanem. Dotarli bez większych przygód do wioski Timini, tam zaprzyjaźniony t'skrang K'jit polecił im łódź marathańskiej kapitan K'roi, która akurat płynęła w górę rzeki.

Dla Emewe i Kerilli Wężowa była nie lada atrakcją, choć Sivarius z Jonatanem raczej zajęci byli odpędzaniem natrętnych t'skrangowych marynarzy od pięknych kobiet, niż podziwianiem piękna rzeki. Po drodze nie omięło ich spotkanie z piratami Ishkarat, jednakże K'roi i jej załoga płynęli na doskonałym parowcu.

Po kilkudniowej podróży, podczas której parowiec K'roi odwiedzał nadbrzeżne wioski, dotarli obładowani towarami do północnego brzegu Shivoam, gęsto porośniętego wiekową puszczą. K'roi od czasów wojen z Therą handlowała tu z wietrzniackim klanem Ashmele. Tym razem jednak parowiec t'skrangów natrafił na wyjątkowo uroczysty dzień - ceremonię weselną jednego z wietrzniackich adeptów z dziewczyną z sąsiedniego klanu. Powodów do zabawy było wiele, jednak ku zmartwieniu Sivariusa, Kerilla znalazła wśród maleńkiego ludu adepta czarodzieja, który o dziwo zgodził się ją awansować na 4 krąg dyscypliny. Sivarius miał więc dylemat, czy pozostać wśród wietrzniaków, czy wrócić nad jezioro Vors. Nie chciał zostawić elfki samotnie, w końcu przekonał Jonatana i resztę towarzyszy do pozostania u gościnnych wietrzniaków.

Z kapitan K'roi umówili się za miesiąc, opłacając z góry swą podróż. Pobyt u wietrzniaków z początku był bardzo uciążliwy, zwłaszcza dla krasnoluda Engora. Nie mógł znieść żartów i docinek wietrzniackich dzieci, a nie chciał naruszyć gościnności, często więc samotnie uciekał w głąb puszczy, czego raz, omal nie przypłacił życiem.

Jonatan za to przez pierwszy tydzień był obiektem powszechnego uwielbienia. Głos trubadura i znajomość wielu opowieści, na długie godziny przykuwały uwagę mieszkańców puszczy. Potem oczywiście wietrzniaki przywykły i znudziły się nowymi gośćmi.

Sivarius czuł się trochę samotny, jako że Kerilla spędzała prawie każdy dzień na poznawaniu nowych talentów i zaklęć od wietrzniaka Megewe. Urządzał sobie małe wyprawy nad Wężową i poznał kilku sympatycznych wietrzniaków z klanu Worgethi, sąsiadującego z Ashmele. Jak się okazało znacznie później, Jeden ze szlachetnych z klanu Worgethi był ojcem nikogo innego, jak ich wspólnej znajomej Pirk. Jednak na temat adeptki nikt z klanu Worgethi nie chciał udzielić Sivariusowi informacji. Sama wzmianka o niej zmywała uśmiech z twarzy zapytanego i powodowała błyskawiczną zmianę tematu. Lato zbliżało się wielkimi krokami, kiedy piątka podróżników opuściła gościnny klan wietrzniaków. Na pokładzie „Dumy Marathu”, parowca kapitan K'roi bezpiecznie wrócili do Timini, bogatsi o wiedzę, nowe znajomości i podarki wykonane zręcznymi, wietrzniackimi palcami. Zbliżało się Letnie Święto, kiedy wrócili do Huebri.

Wtedy też w osadzie zjawił się Forgild, wuj Kerilli. Wraz z jej rodziną odszedł do Smoczej Puszczy, by zobaczyć Pałac Królowej. Forgild wrócił po półrocznej nieobecności, przyniósł z sobą jednak straszliwe wieści, o splugawieniu Smoczej Puszczy, o tragedii jaka dosięgła krwawe elfy. Tragedią Kerilli była wieść, że jej rodzina poddała się przerażającemu Rytuałowi Cierni, nikt jednak nie przeżył, a ból był tak okropny, że jej rodzice zadali sobie sami śmierć spożywając kwiaty Kenayah… Dziewczyna była wstrząśnięta, przez kilka dni Forgild nie dopuszczał nikogo w jej pobliże, co zwłaszcza bolało Sivariusa…

Jakiś czas potem do osady przybyła karawana kupiecka z Throalu, kierowana przez młodą krasnoludkę, Onorę. Dziewczyna pochodziła z Hammerstone, ale od miesięcy przebywała poza domem. Podzieliła się z adeptami wieścią o odnalezionych wrotach wiodących do Kaeru. Wkrótce potem wyruszyli zbadać to miejsce.Sivarius był niezbędny przy takim przedsięwzięciu.

Przed samą wyprawą, Dwirnach chciał wypróbować magiczne zdolności białowłosego czarodzieja, a konkretnie pewien czar, który sprawiał, że wchodziło się niczym pająk na najbardziej niedostępne górskie ściany. Jakże był Dwirnach podekscytowany, kiedy z łatwością piął się po pionowej ścianie, nad lustrem wody wprost ku skalnemu uskokowi, skąd z głośnym szumem spływał do jeziora chłodny strumień wodospadu.

Sivariusowi bardzo zależało, by przed wyjściem zobaczyć się z Kerillą. Jednak Forgild był nieprzejednany, nie chciał nikogo wpuścić do komnat czarodziejki, tłumacząc to złym stanem jej zdrowia. Sivarius więc zostawił dla elfki list u starego zbrojmistrza Sighruda.

Kaer nadal zabezpieczony był pułapkami i to w dodatku magicznymi. Dla Sivariusa wykrycie niebezpieczeństw i ich unieszkodliwienie stanowiło nie lada wyzwanie. Praca z magiczną energią, badanie astralnego otoczenia kaeru były ciężkie i wyczerpujące, zwłaszcza, że na każdym kroku spotykał się ze śladami splugawienia pozostawionymi przez horrora… Gdy po wielu perypetiach stanęli przed ścianą mieniącą się drobinami kryształów, byli dumni z siebie. Stali przed nietkniętymi wrotami, wiodącymi do środka kaeru. Nim zebrali myśli, odpoczęli, upłynęło trochę czasu… I wtedy zaatakował ich Horror. Przerażenie nie pozwalało im mówić, odrętwiałe ciało nie słuchało ich woli. Stwór nie chciał uczynić im krzywdy, przynajmniej na razie. Postawił im ultimatum - namówią mieszkańców kaeru na otwarcie wrót w ciągu 3 dni, albo zginą. Gdy Horror się odwrócił by odejść jeden tylko Dwirnach był na tyle przytomny by go zaatakować. Walka przybierała powoli zły obrót. Żaden z adeptów nie był zdolny zadać mu poważniejszej rany, wszyscy zdawali sobie sprawę, że walka toczy się na śmierć i życie…Kiedy wydawało się, że ich los jest przypieczętowany, stwór czując rychły koniec sięgnął po resztki swej magii, chcąc zmrozić grozą swych wrogów, Sivarius uratował wszystkim życie, w heroicznej próbie rozproszenia magii Horrora… Reszty dokonał topór Dwirnacha.

Do osady powróci jako bohaterowie.

Z chwilą powrotu Forgilda ze Smoczej Puszczy, Kerilla przeżyła bardzo ciężko wieść o śmierci swoich najbliższych. Jakże wtedy potrzebowała Sivariusa, by rzucić się w jego ramiona i wypłakać cały żal zalewający jej serce… Jednak Forgild, mimo całej swej miłości do bratanicy, żywił głęboką niechęć do człowieka. Związek elfa z człowiekiem nie mieścił się w głowie Forgilda, wykraczał poza jego świat, poza pojmowanie. Stąd cierpiał widząc ból Kerilli, lecz miał nadzieje, ochronić ją przed większym bólem w przyszłości…Sivarius nie zdawał sobie jeszcze sprawy, jakiego przeciwnika ma w osobie Forgilda. List, który Sivarius zostawił Sighrudowi z pewnością dotarł do Kerilli. Jednak na czarodzieja nie czekała żadna odpowiedź. Zdesperowany poszedł więc do komnaty elfki, chcąc wyjaśnić dziwne jej zachowanie. Spotkał się jednak z Forgildem.

Sivarius nie chciał dać za wygraną. Zdał sobie sprawę jak głębokie jest jego uczucie do elfiej dziewczyny. Przeszkody stawiane przez Forgilda, rozpaliły je mocniej, przy okazji urażając ambicje czarodzieja. Nie był jednak do końca pewien uczuć Kerilli. Zdecydował się na poważny czyn. Cały dzień w skupieniu przygotowywał nazwane zaklęcie.

Ranek był dla Sivariusa przykrym zaskoczeniem. Bolała go okropnie głowa, a jakiś kiepski dowcipniś przywiązał go do łóżka. W komnacie było gorąco, słońce stało już w zenicie. Z trudem wyswobodził się z więzów. Z wściekłością przywdział na siebie szatę i włożył buty, kiedy uczynił jednak pierwszy krok, ukryte w podeszwie ostrze boleśnie wbiło mu się w stopę, powodując niewysłowiony ból. Dopiero po południu Sivarius dowiedział się co się stało z jego przyjaciółmi - adepci opuścili osadę udając się na poszukiwanie Mariki, dziewczyny z karawany Onory. Z zaciętym wyrazem twarzy spakował najpotrzebniejszy ekwipunek, wtarł w obolałą stopę lecznicze balsamy i krótko przed zachodem ruszył biegiem w stronę traktu wiodącego na zachód, do Jerris.

Sivarius biegł. Paliło go w płucach, nogi miał jak z żelaza, ale biegł pełen nadziei i złości. Gniew na przyjaciół, żal do Kerilli i irytacja przepełniały jego serce. Zatrzymywał się po zmroku i bez tchu padał na wyschniętą trawę sawanny, modląc się w ostatniej chwili świadomości do Pasji, by go uchroniły przed nocnymi potworami. Budził go świt, kiedy z jękiem podrywał swe obolałe ciało i biegł dalej, na zachód. Ku Jerris, ku wędrującej grupie adeptów….

Tego ranka zbudził go jednak nie blask słońca, ale łoskot i prawdziwe trzęsienie ziemi… Nim oprzytomniał, ujrzał wokół siebie spocone końskie ciała i zacięte twarze orkowych jeźdźców. Kilka grotów włóczni mierzyło w jego pierś. Spoglądał w twarz jednego z nich, twarz przysłonięta złocisto granatową maską. Twarz hipnotyzującą pulsującymi symbolami, umieszczonymi wokół linii oczu i na policzkach… Zamaskowany ork skinął głową i rzekł coś do orka podjeżdżającego od tyłu do czarodzieja. W głowie Sivariusa zapłonął ogień i otoczyła go ciemność.

Żywot niewolnika

Obudziło go pragnienie i ból głowy. W niewyraźnym świetle poranka, widział dwie postacie pochylające się nad nim. Obie miały związane ręce… Wieczorem Sivarius wiedział już nieco więcej. Więziono go w obozie jakiegoś plemienia orkowych nomadów, obozowisko rozbite nieopodal niskich brzegów Wężowej Rzeki, było dość sprawnie zorganizowane i strzeżone. Uwięziony z nim krasnolud i człowiek, również adepci ścieżki Trubadura i Wojownika, od tygodnia przebywali w niewoli u orków. Tylko Sivarius miał jednak spętane nogi. Na jego oko, klatek z więźniami było kilkanaście i jeśli w każdej rzeczywiście byli adepci, to Sivarius znalazł się w jednej z dziwniejszych sytuacji, jakie przytrafiły mu się w życiu…

Był 19 dzień Sollusa 1476 TH. Sivarius stał na pokładzie ishkarackiego praowca. T’skrang przyglądał mu się z uwagą. Jego throalski brzmiał dziwnie i złowrogo. Czarodziej przyglądał się jego dumnej postawie, barwnemu strojowi, teraz zbroczonemu krwią i naznaczonemu ogniem. Nie do końca rozumiał o co chodziło piratowi. Gdy skończył zawiłą przemowę, Sivariusowi zaczęło kręcić się w głowie i dzwonić w uszach, zmęczenie i utrata krwi wzięły górę i białowłosy mag zwalił się do stóp zaskoczonego Far’trika.

Ocknął się kilka dni później, gdy wywlekano go na brzeg. Wkrótce wieziony w klatce, zmierzał w stronę ogromnego miasta o białych murach i strzelistych wieżach. Zrozumiał, że lada chwila trafi do Iopos. Powiernicy Zaufania nie bawili się z nim długo. Ostatecznie wylądował w lochach, skrępowany i osłabiony, pozbawiony mocy rzucania zaklęć.

Przez kolejne miesiące, Sivarius wykorzystywany był do przerażających eksperymentów. Jako Czarodziej, był zmuszany do wiązania wątków z plugawymi przedmiotami, dotkniętymi przez Horrory. Służył jako Żywa Matryca, gdy w jego wzorcu, siłą umieszczano nowe zaklęcia. W końcu, wymęczony i z pomieszanymi zmysłami, traktowany był w najgorszy sposób, jako żywe naczynie energii i zasobnik do magii krwi. Magowie Denairastów dbali jednak o to, by Sivarius nie umarł. Zainwestowali w eksperymenty z nim zbyt wiele czasu i energii by dać się zmarnować takiej okazji.

Tak upłynęły magowi 4 długie lata, spędzone w ciemności katakumb pałacu Denairastów, w półświadomości i sennych koszmarach jakie każdej nocy nie dawały mu spać. Tak naprawdę Sivarius odzyskał świadomość o samym sobie w 6 roku niewoli. Jego panowie odrzucili część doświadczeń i przez jakiś czas nie był im potrzebny. W roku 1483 TH doszedł do siebie. Zaparł się sam siebie, wykazywał się gorliwością i lojalnością. Z niewolnika i obiektu doświadczeń stał się wiernym pomocnikiem. Na tyle wiernym, że w 1485 TH Stawros Denairastas zdecydował się poświęcić mu swój cenny czas i przeprowadził z nim Rytuał Awansu na IV Krąg. Sivarius jednak w głębi serca czuł zimną nienawiść, za stracone lata i zmarnowane życie.

Przez kolejne 2 lata służył Stawrosowi na wiele sposobów. Zgłębił też tajniki wiedzy z bardzo wielu dziedzin i awansował na krąg V. Dopiero pod koniec 1487 TH miał okazję wyrwać się z Iopos. Ryzykował wiele. Stawros nie był głupcem i poił codziennie Sivariusa zestawem trucizn, których odstawienie spowodowałoby natychmiastowy zgon, żaden Denairasta nie ufał swoim sługom. Sivarius skorzystał z nieobecności swojego pana i zamknął się beczce, przewidzianej do transportu magicznych ingrediencji. Rzucił przy okazji na siebie zaklęcie maskujące, jakie odkrył w księgach Stawrosa. Nie omieszkał zabrać ze sobą kilku flakonów trucizny.

Nie zdawał sobie sprawy, że beczki wniesiona na pokład ioposkiego drakkaru. Powietrzny statek zatrzymał się jakiś czas potem na skraju Krwawej Puszczy, a wyładowany towar czekał w ukryciu na wysłanników potężnego elfiego maga: Kethosa Escalanasa. Nim na miejscu pojawili się wysłannicy maga, Sivarius opuścił miejsce swego ukrycia i zaczął przedzierać sie przez zarośla Krwawej Puszczy. Następnego dnia wpadł w ręce Strażników Krwi, którzy zabiliby go, gdyby nie interwencja jednej z ich towarzyszek. Jakie zdziwienie, pomieszane z szokiem i przerażeniem, towarzyszyło Sivariusowi, gdy wpatrywał się w delikatne oblicze krwawej elfki. Rozpoznał w niej Kerillę, swoją miłość sprzed lat. Dziewczyna najwidoczniej podążyła za słowami swego stryja Forgilda i przeżyła Rytuał Cierni. Teraz była na służbie Alachii, jako jedna ze Strażniczek Krwi. Uratowała życie Sivariusowi i odprowadziła go na brzeg Księżycowej Ćmy. Czarodziej nie wiedział jakich ma użyć słów, był bardzo wycieńczony po niewoli u Denairastów. Pożegnali się w milczeniu.

Nowy rozdział

Parę tygodni później Sivarius dotarł do młodej, krasnoludzkiej osady, położonej przy Wężowej Rzece - Tansiardy. Był początek roku 1488 TH. W osadzie Sivarius zapuścił korzenie. Zatrudnił się początkowo przy ekipie krasnoluda Longwista. Krasnolud prowadził warsztat ciesielski, a z racji, że w Tansiardzie mało było rzemieślników pracujących z drewnem, popyt miał niemały. Czarodziej wynajął pokój na piętrze longwistowego domu. I nie zaniedbywał swoich badań. W Iopos wiele się nauczył, teraz miał zaś czas, by teorię przekuwać w praktykę.

Po roku pracy zrobił dość, by pozwolić sobie na miesięczny urlop. Opuścił Tansiardę i zawitał w rodzinne progi do Wielkiego Targu. Bardzo żałował, że nie ujrzy już Aileen i brata Ostina. Ten ostatni wypadek bardzo nim poruszył. Wysłał kuriera do Tansiardy, że przybędzie później i zajął się tropieniem zabójców brata. Niestety, mimo wielu starań nie udało mu się odnaleźć jasno wskazujących śladów. Podejrzewał, że za śmiercią brata mogą stać jacyś rabusie z Kratas, ale pewności nie miał.

Do Tansiardy wrócił z końcem miesiąca Veltom 1489 TH. U Longwista przepracował kolejne dwa lata, nieco zaniedbując ścieżkę Czarodzieja. Ale potrzebował się usamodzielnić. W 1494 TH stać go było na zakup małego domku przy południowych murach Tansiardy. W osadzie nie było wielu ludzi, Sivarius zdążył więc poznać dobrze wszystkich i nawiązać bliższe stosunki z kilkoma mieszkańcami miasteczka. Wkrótce otworzył swój własny warsztat stolarski, a rok później zasłynął jako lokalny Czarodziej. W roku 1496 TH miał więc już i majątek i sławę Sivariusa z Tansiardy. Niestety wkrótce dotarł do niego almarrański posłaniec z wieścią o chorobie ojca. Fervet umarł nim Sivarius zdołał dotrzeć do Wielkiego Targu. Sivarius bardzo żałował. Miał już 44 lata, a nadal był samotny. Owszem, próbował się zakochać, miał w Tansiardzie kilka znajomych dziewczyn, ale jego serce nadal zajmowała Kerilla. Od tamtych wydarzeń sprzed 8 lat, Czarodziej nie odważył się więcej zapuścić do Krwawej Puszczy. Układał w swej głowie rozliczne plany, coraz więcej też pisał do poznanych w Wielkim Targu uczonych z Throalu.

Chciał swego czasu odwiedzić przyjaciół w Huebri, ale dowiedział się o zniszczeniu wioski od Delveny. Dziewczyna od lat mieszkała w Wielkim Targu wraz ze swoim mężem, Rhoxem. Mieli nawet córkę, która wstąpiła na służbę do Korpusu Ekspedycyjnego Jego Królewskiej Mości. Sivarius spotkał ją raz, gdy odwiedzała rodziców w 1497 TH. Dziewczyna bardzo mu się spodobała, ale nie miał pewności, czy Delvena pozwoliłaby jej na związek z o wiele starszym mężczyzną, w dodatku przyjacielem rodziny. W połowie roku Sivarius zaczął szukać Mistrza Żywiołów, który nauczyłby go talentu pozwalającego na rozmowy z duchami żywiołów. Spotkał wówczas w Wielkim Targu niejakiego Ashvannortha, człowieka z Travaru. Był on adeptem dwóch dyscyplin: Mistrza Żywiołów i Ksenomanty. Nie tylko podzielił się z Sivariusem arkanami dyscypliny Mistrza Żywiołów, ale zainteresował się jego historią z Iopos. Ashvannorth miał spore zatargi z Powiernikami Zaufania i szukał wszelkich sposobów byle tylko zaszkodzić Denairastom. Sivarius był dla niego nieocenionym źródłem informacji. Po kilku miesiącach wspólnej pracy, oby ludzi połączyła silna więź przyjaźni. To dzięki Ashvannorthowi Sivarius zainteresował się tajemnicami duchów i ksenoświatów. Aż do pierwszych miesięcy 1498 TH zgłębiał tajniki nowej Dyscypliny, by wkrótce zostać również Mistrzem Żywiolów. Latem postanowił wrócić do swego domu, do Tansiardy i odpocząć po intensywnej pracy. W tym czasie Ashvannorth udał się na zachód, w stronę Iopos, by wcielić w życie swój plan zemsty.

Po drodze z Travaru do Tansiardy spotkał niezwykle uprzejmego K'tenshina, imieniem T'reot. T'skrang wedle tego co mówił, został źle potraktowany przez swoich i wygnany. Zaciągnął się więc na łódź nieprzejednanych wrogów, V'strimonów. W przyszłości chciał ruszyć na wschód ku Urupie. Przez kilka dni spędzonych na Wężowej, na pokładzie Purpurowego Płatka Sivarius zdążył się z nim dobrze poznać. Rozstali się w Mieście Trzcin na jeziorze Ban. T'reot popłynął do Urupy, a mag spędził noc na wyspie u niejakiej Eriki, znajomej t'skranga, kobiety - uzdrowicielki.

Erika okazała się kobietą zagadkową i wzbudzającą sympatię. Sivarius był pewien, że dziewczyna nie jest zwyczajną uzdrowicielką, ale był u niej zbyt krótko, by wyciągnąć od niej coś więcej. Mimo to spędził tam więcej czasu niż zamierzał. Erika pozwoliła by spędził u niej świąteczny tydzień. Najwyraźniej polubiła maga. Gdy dowiedziała się, że Sivarius poza magicznymi, ma całkiem zwyczajne talenty zielarza i doskonałą znajomość drewna i jego obróbki, zamówiła u niego całkiem nowe, wzmocnione drzwi i okiennice. Sivarius się trochę dziwił, że dziewczyna, głosicielka Garlen, chce tak skutecznie zabezpieczyć swoje domostwo. Ale zrobił pomiary, ustalił cenę, terminy i szczegóły wykonania.

Do domu przybył w połowie miesiąca Raquas. Sporo mu się nazbierało zaległości i do końca miesiąca miał urwanie głowy ze znajomymi, sąsiadami i stałą klientelą. Gdy tylko wyrobił się z najpilniejszymi rzeczami, zaczął pracować nad zleceniem Eriki. Okiennice poszły mu gładko w trzy dni. Lecz z drzwiami bawił się znacznie dłużej. Ale w głębi ducha czuł, że nie robi tego tylko dla pieniędzy.

Rankiem 10 dnia miesiąca Riag, wpłynął na pokładzie Trzcinowej Ważki, v'strimońskiego parowca, do portów Pływającego Miasta. Ku swemu zaskoczeniu i zdumieniu, u Eriki zastał kompana i przyjaciela sprzed lat, krasnoluda Dwirnacha. Krewki Wojownik nic się nie zmienił, co nadzwyczaj zdumiało Sivariusa. Na osobności opowiedział o swojej 20-letniej absencji w barsawii i przygodach w Indrisie. Sivarius już trochę zmęczony zwyczajnym życiem rzemieślnika w Tansiardzie, poczuł dawną żądzę przygód i powziął decyzję o przyłączeniu się do krasnoluda i towarzyszącej mu parze Łowców Horrorów. Wyruszyli wspólnie do Vindralek, gdzie Sivarius mało co nie stracił życia. Powrócił potem do Tansiardy i pożegnał kompanów, którzy wracali do Urupy. Umówił się z nimi, na odwiedziny pod koniec roku 1498TH.

Z początkiem Teayu 1498 TH, niespodziewanie odwiedziła go Dierdre, córka jego dawnej przyjaciółki, Delveny z Huebri. Dziewczyna była ranna i miała kłopoty. Pomógł jej się ukryć, a gdy doszła do siebie, wyprawił ją do Urupy, do swego przyjaciela Dwirnacha. Do końca Teayu zajął się zleceniami Maestro Vunara i pracą przy murach Tansiardy. W połowie miesiąca Borrum zamierzał wyruszyć do Urupy, żeby zdążyć na turniej organizowany przez przyjaciół i żeby zobaczyć co dzieje się z Dierdre…

sivarius/historia.txt · ostatnio zmienione: 2014/09/13 21:38 przez gerion
[unknown link type]Do góry
Magus RPG