Krasnolud Ikatorn Basti z Domu Mikul, throalski szlachcic i adept Czarodziej. Podczas wyprawy ze swoją drużyną prowadził pamiętnik. Zapiski ukrywał między wierszami swej magicznej księgi zaklęć.
27.08.1503 TH – Ten wieczór wymaga utrwalenia na pergaminie, dziś podjęliśmy solidarną decyzję, o naszej wyprawie i uczciliśmy dzbanami urupańskiego wina nasze plany, oddając cześć Lochostowi i Astendar. Orric miał sporo wątpliwości, ale zarówno Sarius, jaki i Kelassa, o mojej osobie nie wspominając, przekonaliśmy go rozważnymi argumentami. Niechaj nam Pasje sprzyjają.
14.09.1503 TH – Nasz Zleceniodawca, wypłacił nam sporą zaliczkę, która moim zdaniem powinna całkowicie pokryć koszty podróży, opłacenia najemników, naszych zakupów i fanaberii. Będąc głównym skarbnikiem wyprawy, połowę kwoty ulokowałem w papierach Domu Chaozun, ze zleceniem transferu równowartości w srebrze, do placówki w Travarze. Moi towarzysze będą mile zaskoczeni moją zaradnością.
20.09.1503 TH – Przybyliśmy do Ardanyan, korzystając z usług Bladawców. Trzydniowy rejs po Zimnej rzece był tylko przedsmakiem tego co może nas czekać dalej. Noc spędziliśmy Pod Czerwonym Krukiem i objedzeni po czubki uszu, zalegliśmy w długiej łodzi M’yssa. Leżę więc z ciężkim brzuchem na płaskim dnie i podziwiam tłuste obłoki leniwie sunące po niebie nad nami.
23.09.1503 TH – Piszę na prędce. Kelassa krąży po targowisku w Darranis, by kupić niezbędne mi ingrediencje, jej talenty dobijania targu są nieocenione. Spędzimy tu ze dwa dni, więc znajdę czas na wzmocnienie eliksirów. Na Wsypę Trzcin dopłyniemy jeszcze wynajętym parowcem, ale zalecam dalszą podróż drogą lądową. Łatwiej nam będzie nie rzucać się w oczy i unikać czujnych szpiegów K’tenshinów i Theran. Na południe od Pyros, ziemia staje się nam już nieżyczliwa.
29.09.1503 TH – Ja po prostu kocham tę wyspę. Powinienem czuć niepokój i gęsią skórkę, łażąc po ulicach z sitowia, które chlupoczą pod moimi butami, straszliwie się uginając. Powinienem mieć świadomość, że POD SPODEM jest dobre sto stóp wody. Cóż, moja euforia jest chyba wywołana obecnością magicznych żywiołów dookoła. Kopuła powietrza chroniąca wyspę, aż iskrzy od magii, gdy ją obserwuję astralnym okiem.
O świcie płyniemy do Aikos, a stamtąd Drogą Pielgrzymek skierujemy się do Ayodhya. Nasz misja jest ryzykowna i nie zaszkodzi odwiedzić świętego miejsca, by zapewnić sobie względy u Pasji. Nowa znajoma Sariusa może być dla nas aż nadto użyteczna. Widzę, że pobyt w Throalu zaostrzył jego apetyt na płeć piękną. Dantiri jest urocza, to fakt, a jej zdolności Adepta-Zwiadowcy mogą być przydatne. Gdyby tylko ten osioł z prowinicji nie kłapał tyle ozorem. Muszę przestrzec Orrica.
22.10.1503TH – Serwalen. Duchota Serwos wysysa z nas siły. Niewiele osad Dawców Imion jest na zachodnim brzegu Węża. Odpoczniemy więc tu kilka dni i za sugestią Sariusa, jeszcze przed Pyros przeprawimy się na wschodni brzeg. Unikamy karawan, unikamy nocnych ognisk. Czuję, że im bliżej Mglistych Bagien, tym żywiej krew krąży w naszych żyłach.
Orric zabrał ze sobą listy żelazne dla partnerów Domu Neumani w Farram. Tak sobie pomyślałem, że Curticia byłaby zadowolona, gdybym zawarł jakąś umowę stowarzyszeniową w tej części Barsawii? Muszę zapamiętać, by ponegocjować z Iskrookimi. Może wskażą mi jakiś zacny ród, który będzie godny zaszczytu współpracy?
08.11.1503 TH – To jakieś fatum, odkąd idziemy, a raczej pełzamy z drugiej strony Węża, znęcają się nad nami burze znad Serwos. O tej porze roku to raczej rzadkość. Ale taplanie się w rozmokłym gruncie, chyba trochę mi uświadamia co będzie na Mglistych Bagnach. Cóż, musimy zdobyć niezłego i zaufanego przewodnika. Choć Kelassa przy wczorajszej wieczerzy przepytała Dantiri, i dziewczyna zadziwią swą wiedzą i kompetencjami, ale ja bym potrzebował konkretnych rekomendacji. Nie żebym był uprzedzony, i fakt, że Zwiadowczyni pochodzi z okolic Gór Gromu, świadczy na jej korzyść. Widzę jednak nieufność Orrica i to mnie uspokoją. Sarius jest oczarowany urodą kobiety i całkowicie nieobiektywny. Mógłbym nawet podejrzewać, że owo oczarowanie jest znacznie głębsze niż Sarius pokazuje.
30.11.1503 TH – Ostatnie trzy tygodnie nie miałem ani sił, ani czasu na zapiski wspomnieniowe. Dziś zaś, siedząc w cieniu buczyny na wzgórzu ponad Wężową, z daleka podziwiam wysokie wieże Domu K’tenshin, rozpruwające rzekę niczym dziewięć sztyletów. Pogoda się ustabilizowała, upał przybrał na sile. Gdyby nie wiatr z północy, pewnie upieklibyśmy się na kotlety. Nie uszczupliliśmy żelaznych zapasów. Choć to Orric dźwiga najwięcej, wcale mnie to nie martwi. Dantiri zdobywała dla nas pożywienie i muszę przyznać że wcale nieźle gotuje. Zabawne, odkąd Kelassa może rozmawiać ze zwierzakami, nie mogę powstrzymać uśmiechu, gdy widzę ją jak ćwierka, mruczy i warczy, podskakując przy tym, wyginając kuper, albo krzywiąc głowę. Rozumiem dogłębnie magiczne konotacje podobieństw, ale i tak magia talentów jest pełna niespodzianek.
18.12.1503 TH – Farram. Zdaje się, że osiągnęliśmy nasze miejsce docelowe. Gorąco tu jak w kuźni Upandala. Na szczęście uliczki są zacienione, a lokalne przysmaki łechcą podniebienie. Zatrzymaliśmy się w Naszyjniku Bedremy, w tej ładniejszej części miasta. Owszem pokoje są bardzo przyzwoite. Ceny do przełknięcia. Kelassa była już w Tawernie Aldo i obeszła całe Targowisko. Te powietrzne łodzie, cumujące nad miastem jakoś mnie niepokoją. Dziś z Orriciem omówimy sobie plan dalszej wyprawy. Zniknięcie Sariusa i Dantiri dla mnie potwierdza fakt, że nasz Złodziej został okradziony i to doszczętnie. Rozumiem jego zachowanie i często obserwując tych dwoje ludzi, spoglądam na medalion z podobizną mej Belori. Dałbym teraz wiele, by zrobić z nią kilkudniowy rajd po tych wszystkich cudach południa, i spędzać upojne noce w tym gorącym powietrzu. Cóż, poczekamy aż Sarius wróci, może nasza drużyna zyska kolejnego, oddanego członka? Muszę to skonsultować z Orriciem, bo pewnie elfka nie miałaby nic przeciwko.
21.12.1503TH – Farram. Mamy przewodniczkę po Mglistych Bagnach. Od początku wiedziałem, że Dantiri jest kompetenta, odważna i doskonale pasuje do naszej drużyny. Nie dziwię się Sariusowi, że nie widzi poza nią świata. Cóż, plan jest całkiem dobry, płyniemy wynajętą łodzią do Trosk, ale nie wstępujemy tam. Dopływamy do granicy Bagien i dalej zmierzamy pod wodzą Dantiri w miejsce, jakie Zleceniodawca zaznaczył na mapie. To ekscytujące. Gdyby odnaleźć tę therańską placówkę sprzed Pogromu, mielibyśmy otwarte wrota do badań i kto wie, jaką przewagę można by dzięki temu uzyskać?
Orric tylko nalega na odwiedziny u Iskrookich, ale to myślę, że po noworocznym święcie, bo szaleństwo ogarnęło Farram. Gdybym tylko mógł napisać coś do Belori. To mi przypomina o fakcie, żebym nakłonił Orrica do podpisania umowy z Dantiri i przypieczętowaniu jej przysięgą krwi. Choć Orric jest nad wyraz ostrożny.
03.01.1504 TH – Farram. Ceal Iskrooki jest z całą pewnością krasnoludem godnym szacunku. Przyjął nas uprzejmie, po throalsku. Ugościł, a mnie zadziwił swoim kunsztem Mistrza Żywiołów. Zostawiliśmy go potem na rozmowy z Orriciem i miałem okazję podziwiać bogatą bibliotekę.
Za dwa dni ruszamy. Pogoda się odmieniła i żar ostatnich tygodni zastąpiła całkiem znośna aura. Dantiri wynajęła znajomego t’skranga, Voukiego z lokalnego niall. Na moje oko i wyczucie Kelassy – wart zaufania. Moje eliksiry powinny nas zabezpieczyć przed chorobami, a mam cały szereg przydatnych zaklęć, które odstraszą latające paskudztwa.
Wczoraj nocą uciąłem sobie całkiem interesującą rozmowę z Dantiri. Ciekawe poglądy ma ta dziewczyna. Czy to bliskość Gór Gromu kładzie się cieniem i melancholią na jej duszy? Czasem mam podejrzenia, że służy komuś lub jakiejś idei. Czyżby była poddaną Górskiego Cienia? Nie złapałem jej na żadnym słowie, które by to zdradzało, więc może się mylę z przypuszczeniami.
10.01.1504 TH – Mgliste Bagna. To miejsce napawa mnie lękiem. Jak mamy tu cokolwiek odnaleźć, gdy magiczne talenty zawodzą. Upał, duchota, mrok i niemożliwy smród. Tylko obecność Dantiri podtrzymuje nas na duchu. Sarius wpatrzony jest w dziewczynę jak w obraz i całkowicie stracił dla niej głowę. Ale jakże być obojętnym na jej ciepło, urok i dar przekonywania. Nawet Orric spędza z nią coraz więcej czasu, szepcąc z dala od naszych uszu.
Śmiem wątpić czy uda nam się z pierwszą wyprawą odnaleźć cokolwiek. Nie dotarliśmy choćby na 10-15 mil, do miejsca z mapy. Dantiri codziennie stara się nanosić naszą pozycję ale brak widoku gwiazd uniemożliwia użycie Sekstansu. Kelassa źle znosi tę wyprawę. Wydaje się, że to początki jakiejś choroby. Jej wczorajsza gorączka była dla mnie pierwszym ostrzeżeniem, więc dałem jej eliksiry leczące.
13.01.1504 TH – Mgliste Bagna, Zamczysko. Jak można żyć w takich ruinach? Podziwiam Dantiri i jej znajomych, którzy dali nam schronienie. Teraz jasne dla mnie stały się jej słowa i objaśnienia. Sarius jest zachwycony i nie odstępuje Karwoama na krok. Zresztą, żałuję, że nie ma maga w ich grupie, który objaśniłby mi wyższe cele. Nawet Orric stwierdził dziś, że szukanie pradawnej placówki nie ma najmniejszego sensu, w świetle wiedzy, którą nam przekazano. Therańskie rytuały zakłóciły pierwotny i zamierzony bieg natury. Dantiri miała rację opowiadając o cyklach Pogromów. Zatem nie ma ratunku dla naszego świata, ale czyż to może odebrać wolę działania i chęć naprawy wszystkiego? Zapał w oku Sariusa mówi mi, że nie.
20.01.1504 TH – Farram. Odwiedziliśmy Ceala. Ponownie. Chyba już przejrzałem tajemnice. Dzięki Pasjom, ze mądrość duchów służebnych, jakie rozprawiają przy herbacie karmicznej z Ksenomantami. Lecz cóż teraz mogę począć. Zdecydowałem ukrywać swe notatki i nie dać Orricowi poznać. Zresztą jest on tak omamiony przez tych plugawców, że straciłem nadzieję. Wyłudziliśmy od Ceala 200 sztuk złota. Mam nadzieję, że zrozumie mój przekaz i wyśle jakieś wieści do Throalu. Za dzień wracamy w to przeklęte miejsce na Mglistych Bagnach i Dantiri będzie na nas czekać.
12.02.1504 TH – Trosk. O jakże naiwni są ci głosiciele. Wypatrują oczy licząc każdą piędź ziemi zabraną przez Złoziemia. A nie czują złowrogiego oddechu Plugawej Dłoni na karku. Nie obawiam się pisać otwarcie. Zniszczyłem stare notatki, i przepisałem je na nowo, używając magicznych znaków. Jestem tu z Dantiri i Orriciem. Mój towarzysz, druh i przyszły szwagier oszalał. Jak mógł dać się tak omamić i porzucić nasze idee. Choć… czasem mam wrażenie czy nie widzę w jego oczach niemego porozumienia. Może on też udaje? Może to jego tajna misja od Oka? Infiltrować Plugawą Dłoń? Nie mamy okazji porozmawiać na osobności. Nie chcę też się zdradzić przed nim, że rozerwałem więzy uroku. Ani przed Dantiri – jest bardzo czujna. Na samą myśl o Sariusie i jego odmianie przechodzą mnie ciarki. Jakże Złodziej, mógł pójść za głosem tych morderców?! Muszę kończyć moje chaotyczne notatki, wpisywanie ich w księgę zaklęć wzbudzi podejrzenia Zwiadowczyni.
24.03.1504 TH – Przewóz. Musieliśmy się rozdzielić. Orric pozostał w zamku na Bagnach. Kelassa … Biedactwo nie zniosło smrodu, wilgoci i ciemności tego miejsca. Magia ją opuściła, a wraz z nią siły, energia i chęć do życia. Moje eliksiry przestały działać, zresztą nie mogłem jej leczyć wbrew jej woli. Zmarła, a jej szczątki spalono. Słusznie. Nie chciałbym patrzeć na chodzące zwłoki mej przyjaciółki, które podają mi dzban z wodą. A w zamku służą żywotrupy. Tak, muszą tam mieć głosicieli Raggoka inaczej skąd mieliby te moce? Nie udało mi się zebrać więcej informacji. Są oszczędni w słowa, czujni i okropnie ponurzy. Co ja piszę!? Sarius łazi za mną krok w krok jak ślepy pies! Załatwimy wymianę dokumentów w Przewozie z agentami Garlthika i znikamy stąd.
19.04.1504 TH – Złoziemie. To trzeci dzień mojej ucieczki. Aż trzeci. Muszę to zapisać nim zginę, albo zwariuję. Astralna ciemność i wycie nocnych stworów doprowadzają mnie do szału. Zasłużyliśmy na zaufanie Plugawej Dłoni. Orric dostał mapę i kilka przedmiotów. Wraz ze mną, Sariusem i Dantiri, miał zbadać pewne miejsce, o którym Karwoam mówił „świątynia”. Od razu miałem złe przeczucia. Nie chciałem dłużej czekać, czy Orric da mi jakiś znak o swej misji, czy też sam już ubzdurałem sobie w głowie ten pomysł? To była noc zesłana przez Pasje. Zwiadowczyni zajęta z tym zdrajcą mało co nie rozwaliła namiotu. Jak zwierzęta, dzikość ich pasji, mnie przerażała. Orric był na warcie. Zamyślony i odległy. Nie znalazłem odwagi by go zapytać, bracie zabijmy tych dwoje, spalmy ich ciała i ruszajmy do Throalu, a potem wrócimy i wyrżniemy cały ten plugawy kult… Nie znalazłem. Za to duchy służebne spisały się znakomicie. Wykradły mapę i przedmioty. Uwięziłem ich wszystkich w kręgu, nim się zorientowali. Założyłem zaklęcia ochronne i uciekłem na tę pustynię. Niech mi Pasje dopomogą.
21.04.1504 TH – Złoziemie. Trudno mi rzucać zaklęcia. To koszmarne miejsce. Jestem chory i ranny. Wczorajszej nocy ledwo wymknąłem się parze jaszczurów. Widziałem też gromadę istot, pożerającą jakiegoś drapieżnika; Cieniopłaszczki i inny, latający pomiot Horrorów. Za dnia trudno się poruszać w tym upale i nieustającym pyle. Nocą jest jeszcze gorzej, nieostrożny ruch i mogę wylądować w lawinie kamieni. Moje rany zaczynają ropieć, a ja nie mam eliksirów.
24.04.1504 TH – Złoziemia, droga do Hewdor. Odnalazł mnie Hebro. Stary znajomy z Farram, kiedy w zeszłym roku byliśmy czyści i naiwni i spragnieni przygód. Odpędził ode mnie stado gnijących szakali. Te ohydne stwory nie miały sierści i oczu, spękana i cuchnąca skóra roiła się od robaków, widziałem to wyraźnie. Hebro je odegnał i na swoich plecach zaniósł w stronę swej siedziby. Teraz siedzi w skalnym załomie obok i warzy jakiś napar. Wiem, że mój czas dobiega końca. Choroba jest ewidentnie magiczna i bez głosiciela Garlen nie mam szans na ratunek. A koszmar w mojej głowie i głosy w moich uszach obwieszczają straszliwą prawdę. Moją wolą jest, ktokolwiek odczyta te słowa, by opowiedzieć prawdę o naszym losie mojej rodzinie, Basti z Domu Mikul. By przekazać wyrazy mej miłości Belori Mefrah z Domu Neumani. By dowieść memu mistrzowi, Torkwadowi Frisgam z Domu Mikul, że do końca zachowałem wierność Dyscyplinie i trzeźwy osąd umysłu Czarodzieja.