Zaginione galeony Throalu

Sesja z 13 stycznia. Rozpoczęliśmy kolejny rok. Tak sobie pomyślałem, że to mija 15 lat mojego prowadzenia Earthdawna. Zazwyczaj przy jakiejś zmianie kalendarza o tym myślę :) Cieszę się, że nadal sprawia mi to przyjemność. Tym razem chciałem przeprowadzić miniprzygodę z Preludium wojny, w końcu odnalezienie galeonów znacząco wpłynie (lub nie) na militarny potencjał królestwa. Gracze byli w dobrych nastrojach i ogólna głupawka przyczyniła się do zmniejszonej czujności, pomijania istotnych faktów i wydłużyła grę. Ciekaw jestem kontynuacji…

03 Doddul (grudzień) 1507 TH

Obładowani niczym juczne muły, opuścili Wielki Targ wczesnym rankiem. Ich celem było Cobal, niewielka górnicza osada, najwyżej położona garahamicka wioska w północno-wschodniej części Gór Throalskich.

W dniu wczorajszym, Dhali spotkał się w umówionym miejscu z Murvinho Czerwonym. Agent Oka Throalu długo i szczegółowo go wtajemniczył w zadanie, jakiego podjęli się wykonać. Około miesiąca temu inny z agentów Oka, ork Fagron Daswashar - adept Trubadur, zakupił od pary ogrów w Wielkim Targu kilka ciekawych artefaktów. Starożytną lunetę z grawerunkiem „Madishay”, księgę pokładową „Blasku Brazy” i starożytną broń, którą zidentyfikowano jako paradne wyposażenie oficerów króla Varulusa I. Oznaczało to, że towary pochodziły z początków pogromu i w jakiś sposób go przetrwały, a następnie dostały się w ręce ogrów.

Murvinho nie ufał ogrom. Krasnolud był jak większość jego ziomków uprzedzony do tych stworzeń i zwykł je uważać za istoty pośrednie między Dawcami Imion, a zwierzętami.

Fagron zlecił Wielkiej Bibliotece zadanie zbadania przedmiotów i uzyskania jak największej ilości informacji. Uczony Jovaim, jeden ze współpracowników Belori Mefrah, badając księgę odkrył, że 4 galeony: Blask Brazy, Chwała Throalu, Dziedzictwo Varulusa i Skrzydlaty Grzmotorożec nie zdążyły dotrzeć na czas przed zamknięciem bram Throalu w 1050 Th. Z dziennika kapitana Madishay wynikało, że Blask Brazy rozbił się 12 Charassa 1050 Th. Załoga cudem się uratowała i została przygarnięta przez mieszkańców górniczego Shogotham.

Shogotham nie było identyfikowalne od czasu Pogromu. Ale w wykazie dostawców rudy żelaza do Gildii Płatnerzy Jego Królewskiej Mości, wzmiankuje się Shogotham w latach 976 - 1047 Th. Była to najwyżej położona osada w pn-wsch części Mroźnych Szczytów. Ówczesna nazwa miejsca to Ciepła dolina.

Współcześnie, w tej części Gór Throalskich, najwyżej położoną wioską jest Cobal. „I tam właśnie zdążamy” - dodał Dhali, ocierając pot z czoła wierzchem rękawicy.

Noc przeczekali w małej kamiennej chacie, którą dla wędrowców wybudowały krasnoludy. Szlak był dość dobrze utrzymany, jednak o tej porze roku, warunki były trudne. Silny wiatr i drobny deszcz, który przy niskiej temperaturze zamieniał się w kłujące, lodowe igiełki. Kamienie na szlaku zaczynały być oblodzone. Jedynie zaklęcie Kiro, Bezpieczna ścieżka, utrzymywało ich w dobrej kondycji. Wiatr wokół nich ucichł, wilgotna chmura deszczu omijała ich drogę, szli jakby w powietrznym tunelu, którego niewidzialne granice utrzymywały wrogi żywioł z dala.

04 Doddul (grudzień) 1507 TH

Zatrzymali się u podnóża przełęczy. Po obu stronach wznosiły się ośnieżone szczyty. Na przełęcz, która przypominała szerokie siodło między dwoma grzbietami gór, wiodła kręta ścieżka. Dobre 1,5 mili w górę. Temperatura spadła znacząco i wokół nich wirowały płatki śniegu. Kiro bezpiecznie siedział w plecaku na ramionach Arketa, trzymając bose stopy na gorących kamieniach. Czuł się bezpiecznie i komfortowo i miał świadomość, że bez jego magii, towarzysze zamieniliby się w lodowe posągi. Prędzej czy później…

Zatrzymali się na szczycie przełęczy. Wokół rozpościerał się zapierający dech w piersiach widok na wschodnie szczyty gór Throalskich. Żadna mapa nie oddaje tej lodowej potęgi i ogromu, jaki mieli teraz przed sobą. Tysiąc stóp poniżej przełęczy, leżała osada Cobal. Mimo drobnego śniegu widzieli kamienny mur otaczający kilkanaście wysokich budynków. Dwie wieże wznosiły się na krańcach muru na dobre 5 metrów. Widzieli postacie strażników czuwających tam za dnia.

Gdy podeszli pod bramę, dobre pół godziny później, nad bramą pojawiła się potężna postać, odziana w grube futro. Trudno im było rozpoznać rysy, ale wielkością ten Dawca imion przerastał krasnoluda, czy człowieka. Chwile później było już jasne, że to ork.

„Kim jesteście i czego tu chcecie” - zawołał tubalnym głosem. Strażnicy na wieżach z napięciem wpatrywali się w bohaterów. Dhali używając swej magii rozpoczął powitalną mowę w języku orków. Niestety Arket przerwał mu obcesowo, uważając, że orki w dowolnym miejscu zachowują się podobnie. Gort dorzucił jeszcze kilka butnych uwag w stylu „przychodzimy z Throalu”…

Nie słuchali uważnie, jak Dhali wspominał im, że Cabal jest osadą garahamitów. Szanujących Throal, ale za nic mających puste słowa, nadmierne gesty i czcze żadania, nie poparte czynami. Olbrzymi ork przedstawił się jako Gahlak, major tej osady. „Nie ufam wam, dlatego odłóżcie broń i zostawcie przed bramą…” „Zzapłacimy za gościnę i strawę” - chciał ratować sytuację Dhali, lecz Gahlak uciszył go spojrzeniem. „Za murami jest mała chata, tam znajdziecie miejsce do spania, drewno do napalenia w kominku. Przeznaczamy ją dla gości. Jak już się rozgościcie chciałbym żebyście mnie odpowiednio przywitali Rytuałem powitania, być udowodnić, żeście wolni od klątwy horrorów”. „Co do Horrorów” - wtrącił Arket - „to muszę cię wyprowadzić z błędu, to tak nie działa. A mogę powiedzieć na ich temat o wiele więcej.” Gahlak zignorował jego słowa.

Dhali omiótł spojrzeniem wnętrze chaty. Cztery posłania, stół, kilka taboretów, woda, wiadro na odchody i kominek ze stertą drewna obok. Przykucnął, żeby zająć się rozpaleniem ognia i dostrzegł maleńką jaszczurkę przyklejoną do zewnętrznej ściany kominka. Zamarł w zachwycie. „Kiro, przygotuj nam ucztę” - rozkazał Gort. „Z czego, że tak powiem” - odparł wietrzniak. „No jak to? Nie masz kilku roślin? Zawsze coś tam miałeś, żeby używać swej magii” - odparł poirytowany Wojownik. Zgłodniał potężnie, a pobyt w domu, obsługa służby, obfite posiłki o stałych porach, przyzwyczaiły go do dobrego. „Nie mam.” - Kiro też był poirytowany. „Takie rzeczy zabieram jak idziemy gdzieś, gdzie nie będzie roślinności. Nigdy nie byłem wysoko w górach. Osada to osada - oni też coś tu muszą uprawiać, czy hodować…” Spojrzał krzywo na Gorta i splótł przed sobą ręce. Zapukano do drzwi.

Gahlak rozsiadł się na środku izby w towarzystwie kilku uzbrojonych towarzyszy. Kiro skupił swoje zmysły i zajrzał w astralny świat. Odbicia orków wiele nie zdradzały, ot przeciętni dawcy imion, bez magicznych umiejętności. W dość dobrej kondycji fizycznej, ich prawdziwe wzorce jaśniały srebrem w szarej przestrzeni. Gahlak się różnił. Jego odbicie było wyraźniejsze, jaśniejsze, i zawierało wzorce magicznych umiejętności. Kiro był pewien, że Gahlek jest adeptem pół-magii, coś potrafi, niekoniecznie świadomie. Buty które miał na sobie również jaśniały magiczną energią…Wrócił do rzeczywistości, gdy Gort zaklął i rozrzucił barwniki. „Zimno tu jak cholera! Farby są gęste i nie mogę nic zrobić. W nosie mam te prymitywne rytuały!”. Kiro wiedział, że nie jest dobrze.

Wziął jedną z surowych figurek szachów i ze wspaniałą precyzją wyrzeźbił z niej maleńką podobiznę Gahlaka. Dhali właśnie kończył rzeźbić kształty jaszczurki, jaką poł godziny wcześniej znalazł w izbie. Napięcie w chacie rosło.

Arket zaczął tłumaczyć mądrą przemową. „Te rytuały nie mają znaczenia, nie macie pojęcia co mogą horrory i czym są.” Dhali wręczył wodzowi figurkę jaszczurki. Gdy Kiro podał w szeroką dłoń Gahlaka jego podobiznę usłyszał tylko jak Arket kończy swą przemowę „…a ta figurka kradnie duszę” - z pobłażliwym uśmiechem Łowca obserwował reakcję górników. Twarz Gahlaka stężała.

Odrzucił wszystko na ziemię i natychmiast oddalił się z chaty. Zabronił im wychodzić do rana. Zamknięto ich na klucz i drzwi i okiennice zabezpieczono stalową sztabą. W jakimś sensie byli więźniami. Gahlak odmówił im podzielenia się jedzeniem i piciem. Gdy wieśniacy odeszli, zapadła cisza. Tłumione napięcie wybuchło i towarzysze zaczęli się kłócić.

05 Doddul (grudzień) 1507 TH

Ranek powitał ich mroźnym powietrzem. Gahlak i górnicy zamierzali ich czym prędzej wyrzucić z wioski. Dhali usiłował jeszcze ratować sytuację. Byli na krańcu cywilizacji i nie mieli żadnych wskazówek. Górnicy odrzucili nawet ofertę głosiciela Garlen, jaką chciał ich skusić Gort. Kiro chętnie uleczyłby chorych czy rannych osadników, ale Gahlak odrzucił również tę ofertę. W końcu zapytali o ogry i dostali kilka odpowiedzi. Wieśniacy nawet wspomnieli o przedmiotach jakie ogry przynosiły na wymianę.

Na pytanie skąd przychodziły, Gahlak machnął ręką w nieokreślonym kierunku. „Stamtąd, z Mroźnych szczytów” - wskazał na północny wschód. Cobal było ich porażką. Niewiele się dowiedzieli, nie zjednali sobie mieszkańców. A mogli by uzyskać tam całkiem konkretne wsparcie. Poznali jedynie imię wodza ogrów - „Balagog”.

Podjęli decyzję o zmianie środka podróży. Mimo zimowej wichury, Kiro stworzył im metalowe skrzydła i osłonił czarem Bezpiecznej ścieżki. Wznieśli się wkrótce ponad chmury gęsto okrywające Góry Throalskie. Szybowali w pełnym słońcu, lecz mróz dookoła był porażający. Przed sobą mieli pasmo 12 szczytów, które tworzyło masyw, zwany Mroźnymi Szczytami. Pod ich stopami szara warstwa chmur okrywała ziemię. W oczy raziła jasniejąca biel okrywająca góry. Musieli wylądować by odnowić zaklęcie. Na jednym z długich i płaskich zboczy, pokrytych sporą warstwą oblodzonego śniegu, spadły na nich nagle wielkie, siwowłose, skrzydlate małpy. Walka był zaskakująco trudna. Szczęście, że Kiro siedział w plecaku Arketa i nie był celem magicznych stworzeń, które zaklęciami skrępowały bohaterów lodowymi więzami. Jakimś cudem i przy dużym udziale magicznych podmuchów, jakie rzucał Kiro, udało im się pokonać przywódcę stada i zmusić resztę do ucieczki. Dostali jednak poważne ostrzeżenie, że to nie jest łatwa wycieczka w góry, lecz wyprawa w której można stracić życie.

Kilka godzin później, wśród wysokich szczytów dostrzegli dolinę wypełnioną gęstą mgłą. Jeśli źródłem mgły były naturalne gejzery i geotermalne ciepło wypełniało dolinę, to zapewne mieli pod sobą miejsce zwane w opowieściach Ciepłą doliną. Zaczynało się zmierzchać gdy sfrunęli na dno doliny.

Astralne badanie niewiele dało, zwłaszcza że dolina była rozległa i żaden z adeptów nie sięgał zmysłami tak daleko. Jeden Gort bazując na krasnoludzkich zdolnościach cieplnego widzenia, mógł coś więcej powiedzieć. Mgła i zapadający zmierzch skrywały wiele. W końcu usłyszeli zbliżających się strażników. Para wielkich olbrzymów ostrożnie podchodziła do miejsca, w którym się zatrzymali. Jeden z nich zaczął głośno węszyć, a drugi oddalił się w głąb doliny. Czekali.

Ziemia drżała pod stopami olbrzyma. Wyszli mu wolno na przeciw. Mgła pozwalała widzieć cokolwiek w obszarze 10 kroków, nie dalej. Nie chcieli przestraszyć ogra. Ten wynurzył się przed nimi, niczym góra zwieńczona żelaznym kapalinem, z ogromnym konarem w obu łapskach. Dhali zatrzymał się i zaczął powitalna przemowę w orkowym narzeczu. „Dabum taka-ua!” - wrzasnął ogr i zamachnął się konarem, usiłując zmieść całą grupę jednym uderzeniem. Dhali odskoczył unosząc obie ręce „Nie mamy wrogich zamiarów!” - krzyknął. Nie zdążył nawet przedstawić towarzyszy, gdy wściekły ogr, krzycząc „Bada-bum, uataga!” ruszył do ataku, chcąc jednym ciosem zmiażdżyć zaskoczonego Kiro. Ledwo otrząsneli się po pierwszym ataku, zaczęli przekrzykiwać się usiłując zapanować nad sytuacją. Arket i Kiro zwiali do tyłu, ork chciał przekonać Kiro,by ten czym prędzej odnowił czar skrzydeł i wyprowadził ich z doliny. Dhali bronił się przed ciosami niesamowicie zwinnego ogra, co chwila wykrzykując „Balagog! Balagog!”, a Gort z niedowierzaniem obserwował jak każdy cios jego toporów jest parowany lub unikany. Z głębi doliny dotarło do nich rytmiczne bicie w gong. Nie wiedzieli co to oznacza, w każdym razie ktoś odnotował ich przybycie. Walka przeciągałaby się w nieskończoność, gdyby Dhali nie zdecydował się ogłuszyć ogra. Chciał uderzyć go rękojeścią, jednak wściekłość jaka w nim wezbrała, wzięła górę. Ciął z wyskoku, przepoławiając hełm i czaszkę stwora. Ogr runął na ziemię, zawierzgał nogami i zdziwiony wypluł z siebie ostatnie słowa„ „Faka-bum”, po czym wyzionął ducha.

Mieli kilka chwil na otrząśniecie się. Astralna przestrzeń wokół, była wyraźnie splugawiona. Ślad obecności, lub niedawnej bytności horrora. Postanowili zrobić krótki zwiad i znaleźć miejsce na nocleg.

06 Doddul (grudzień) 1507 TH

Noc spędzili w skalnej szczelinie, na tyle głębokiej by ukryc ich przed zimnym wiatrem. Po sutym tym razem posiłku i wyleczeniu odniesionych obrażeń, podsumowali swoją sytuację.

Przeciwległa część doliny kryła szerokie wejście do jaskiń. „Na tyle szerokie by zmieścił sie tam galeon” - podsumował Gort. W jaskini, która rozdzielała się na kilka części pracował tuzin ogrów, usiłując poszerzyć szczelinę, długie pęknięcie, wiodące gdzieś w głąb.

Teren dookoła jaskini pokrywało mnóstwo przedmiotów, drewnianych części, sterty śmieci, i nierozpoznawalnych fragmentów. Arket uważał, że to elementy rozbitego okrętu, przeszukane i posortowane. Ogry odnalazły to miejsce i wyprzedały co się dało. Na jednej ze stert Kiro odkrył astralnym spojrzeniem, magiczne buty, zarzucone starymi, drewnianymi fragmentami. Dało im to do myślenia.

Robotników było kilkunastu. Dwunastu ogrowych wojowników, w czterech grupach patrolowało wokół wejścia do jaskini i ruin starej osady. W tych ruinach spędzały noce rodziny ogrów. Nie widzieli jednak wodza, Balagoga. Po dłuższej analizie zaczęli też podejrzewać, że w jaskini chroni się Horror. Być może cała osada ogrów była już pod jego wpływem. Podejrzewali że głębiej ukryty jest ów zaginiony galeon, ale nie mieli powaznych dowodów. Z domysłami trudno wracać do Throalu. W Kiro za żadną cenę nie chciał przelecieć przez szczelinę, by zobaczyć co kryje się w głębi. Sytuacja wydawała się patowa. Z jednej strony wielkie ogry, które w większej gromadzie były śmiertelnie niebezpieczne. Dhali z trudem sobie wyobrażał że można się z nimi dogadać. Z drugiej - być może potężny Horror, czający się w głębi jaskini, który tylko czekał na nowe ofiary, by pożywić się ich cierpieniem…

kampania_2014/zaginione_galeony_throalu_i.txt · ostatnio zmienione: 2017/02/11 19:12 przez gerion
[unknown link type]Do góry
Magus RPG