Action disabled: revisions

Wielki finał

13.05.2015 - Miało być krwawo i bohatersko. Miały być emocje. Miał być finał. Było. Wszystkiego po trochu. Było naprawdę dobrze

5 Rua (kwiecień) 1506 TH.

Gort gwałtownie dobijał się do drzwi. Stary Murris, odźwierny Mefrahów, mrucząc pod nosem otwierał wszystkie zamki głównych wrót. W przekrzywionej szlafmycy, z obwieszonym wąsem wyglądał dość zabawnie, ale ani Gortowi, ani jego kompanom do śmiechu nie było. Czuli w nogach te 12 mil throalskich korytarzy. Wojownik zbudził ojca, wkraczając obcesowo do sypialni. Drisam od razu pojął, że wydarzyło się coś niebywałego, gdyż syn nie zachowywał się nigdy w ten sposób.

Weszli do jadalni i spokojnie wtajemniczyli Drisama w całą historię. Dhali prosił rady. „Odradzam wam pójście do Garsuna, głowy Domu Neumani. To gorąca głowa, Fechmistrz, który usłyszawszy o zamachu, pobiegnie sam do Byrilahów, i podziurawi Yacusa, Urrusa i spiskowców nie oglądając się na dowody i konsekwencje. Sugeruję wam rozmowę z Merroxem, to długoletni przyjaciel króla, a informacje, które posiadacie są tak delikatnej natury i tak istotne dla królestwa, że trzeba tu niebywałej ostrożności.” Drisam szczególnie podkreślał powagę sytuacji, w kontekście wiedzy, iż Yacus jest bękartem króla. Znał dobrze prawo, i precedensy, kiedy bękartów traktowano jako osoby krwi królewskiej, a naruszenie osoby krwi królewskiej, bez względu na jej status, zawsze skutkowało śmiercią królobójcy… Bał się o jedynego syna, jaki mu pozostał. To na Gorcie spoczywała rola tego, który przedłuży klan Mefrahów. Nie znali planowanej daty prezentacji Niepachnidła, ale czuli że czas ucieka. Pogrążyli się w niespokojnym śnie.

Chwilę po 5 porannej godzinie, zbudziła ich Belori. Po krótkim śniadaniu, które spozyli w milczeniu, udali się za siostrą do Wielkiej Biblioteki. Nieświadomie szli coraz prędzej, pod koniec wręcz biegli gnani wewnętrznym przymusem. Straż poznając Belori przepuściła ich bez pytania.

Powitał ich jednak Thom Edrul. Widać było, że archiwista od dawna był na nogach. Zacnie ubrany, z podkręconym wąsem, oprowadził ich po salach kopistów, którzy od północy pracowali nad dokumentami. Dopiero interwencja Dhalego przerwała monolog uczonego. I czekaliby w nieskończoność, gdyby nie informacja, że owszem, Merroxa nie ma w Bibliotece, gdyż udał się na prezentację do królewskich komnat. SPojrzeli po sobie, gwałtowanie się dopytując o charakter prezentacji. Edrul napomknął o przedstawieniu królowi słynnego Niepachnidła, przez cechmistrza Perfumiarzy. Jego słowa nawet nie zdążyły wybrzmieć, gdy czwórka adeptów z hałasem wybiegła z komnaty, pędząc w kierunku wrót.

Gort biegł pierwszy, roztrącając łokciami tłum, jaki o tej porze wypełniał korytarze. Arket nerwowo ściskał symbol Oka, jaki zabrali Thunnevarowi. Według słów Edrula, znak Oka Throalu otwierał wszelkie drzwi, każdemu kto domagał się audiencji u Varulusa. Po dwóch godzinach intensywnego biegu, wkroczyli na opustoszały teren korytarzy, jaki otaczał królewskie komnaty. Wokół zaroiło się od złocistych pancerzy gwardzistów. Przed nimi zamajaczyły srebrne wrota królewskie, i kilka szeregów straży. Gort wysunął się na czoło, krótko tłumacząc kapitanowi królewskich gwardzistów powód wizyty i przyczyny pośpiechu.

Przepuszczono ich bez ceregieli, biegli więc malachitowym korytarzem, spoglądając z podziwem na strażnik równo ustawionych w szeregu, przy każdej ze ścian. Nim dotarli do złotych wrót, upłynęła może minuta, może dwie. Tym razem gwardzista był bardziej wnikliwy. Długo mierzył Arketa pokazującego znak Oka Throalu i jego kompanów. Zwłaszcza Kiro wystający z plecaka Łowcy budził niejasne podejrzenia krasnoluda. W końcu zdezaktywował ochronne zaklęcie wrót magicznym gwizdkiem i uchylił wrota…

Wbiegli do sali audiencyjnej… Ogromną salę wypełniali goście. Tłum ociekający przepychem tłoczył się w końcu sali, wokół wyniesienia, na którym zasiadał na kamiennym tronie Varulus III. Królowa matka stała po lewej ręce władcy, a Neden, po prawej. Obok królewicza stali Tholon, Whisten i najpewniej królewski mag, któryś z Czarodziejów. Reszta tłumu prezentowała im swoje plecy, odziane w najprzeróżniejsze płaszcze…

Lecz centralne miejsce przed królem zajmował Yacus. Unosząc na srebrnej tacy całą gamę różnokolorowych buteleczek, kończył przemowę: „I tak Wasza Wysokość i szanowni goście, zakończyłem moją wielomiesięczną pracę nad tym oto dziełem” - uniósł wyżej tacę, by wszyscy mogli dostrzec co na niej stało. Varulus, wsparł się na tronie i wychylił do przodu. „Raczcie królu spojrzeć na efekt mojej pracy, wierzę, że dostarczy ona niezatartych wrażeń!” - ciągnął Perfumiarz. „Stać! Wasza wysokość, to zamach! Yacus to zdrajca!” - zakrzyknął Arket, unosząc wysoko maleńki znak Oka Throalu.

Zaskoczeni strażnicy od początku podejrzliwie patrzyli na biegnącą uzbrojoną czwórkę adeptów, ściskając nerwowo halabardy. Teraz wszyscy goście obrócili swe spojrzenia na przybyszów. „Kto śmie zakłócać nasz spokój!” - zagrzmiał Varulus wstając z tronu. „To zdrada Panie!” - krzyczał Arket biegnąc w stronę tronu. Yacus spojrzał z przerażeniem na intruzów i rozpoznał ich od razu. Urrus odwrócił się błyskawicznie górując nad tłumem. Dostrzegł biegnącego Gorta, który luzował oba topory i uśmiechnął się złowrogo. Usłyszeli trzask pękającej butelki i środek audytorium objęły kłęby czarnego, nieprzejrzystego dymu.

Kiro wydostał się z plecaka, usiłując przejrzeć astralnie obłok i zidentyfikować Yacusa, króla i Urrusa, niestety substancja nad wyraz magiczna tylko go dezorientowała.

Rozpętało się piekło i chaos. Goście zaczęli panicznie uciekać, damy dworu krzyczały wniebogłosy, Neden rzucał w próżnię rozkazy…

Wietrzniak wzniósł się w górę, by lepiej widzieć sytuację i zareagować w miarę potrzeb. Dhali i Arket rozbiegli się by okrążyć audytorium, wpaść w tłum i zapobiec najgorszemu. Ośmiu gwardzistów rzuciło sie błyskawicznie w stronę tronu otoczonego całkowitą ciemnością…

Nim Kiro zdołał cokolwiek uczynić i zareagować, z magicznej ciemności niczym pocisk, wyskoczył Urrus. Lecąc staranował maga i ciosem pięści posłał go na posadzkę komanty. Zmieciony i mocno obity Kiro, ledwo zdążył zamortyzować upadek. Ork wylądował za plecami Gorta, sprawiając że pędzący Wojownik wyhamował swój bieg i zwrócił się przeciwko napastnikowi. Wreszcie mógł się z nim zmierzyć i zemścić za wszystko, co go ubodło.

Z wrzeszczącego tłumu dworzan, wybiegło dwóch krasnoludów. Podążając w stronę Urrusa, ściskali w dłoniach butelki z nieznanymi substancjami. Dhali zaatakował jednego z nich, biegł wprost na Zwiadowcę. Ominał strażników i zadał kilka ciosów, które zamachowiec zwinnie uniknął. Jednak gwardziści zepchnęli go do rozpaczliwej obrony. Rozbił wówczas jedną z butelek, ginąc w samobójczej śmierci. Wybuch był tak silny, że rozerwał zamachowca, urywając mu czaszkę i śmiertelnie zranił otaczających go strażników. Podmuch odrzucił Zwiadowcę, a brocząca krwią głowa krasnoluda, z rozmachem pacnęła go w twarz… Dhali słaniał się zamroczony.

Arket odpychał biegnących mu naprzeciw dworzan. Dojrzał wśród twarzy purpurowe oblicze Selendy, drącej się wniebogłosy. Kątem oka zobaczył Merroxa pełznącego na czworakach, którego dopadł jeden z zamachowców Yacusa i rąbał trzonkiem miecza po głowie. Siwobrody krasnolud padł bez zmysłów na okrwawioną posadzkę. Łowca zamierzał dopaść Yacusa, pchał się ku tronowi ślizgając we krwi, żółci i szczątkach rozerwanych na strzępy gości i zamachowców. W tej chwili nadworny mag króla cisnął błyskawicę mierząc w środek chmury dymu. Zagotowało się i błysnęła potężna eksplozja rozrzucając po ziemi wszystkich zgromadzonych wokół Varulusa i Perfumiarza. Arket powalony podmuchem wpadł w śliską maź, która błyskawicznie go uziemiła. Ledwo dostrzegał kształty Yacusa.

Wziął zamach siekierą i jednym ciosem odciął stopę krasnoluda posyłając go na podłogę. Perfumiarz padał rozrzucając dookoła buteleczki jakie unosił na tacy. Chaos osiągnał zenit…

Dhali lekko zamroczony, wskoczył na wyniesienie audytorium i pośliznąwszy się wjechał w sam środek piekła. Król w silnych drgawkach ledwo trzymał się na tronie, kilku zamachowców usiłowało wziąć odwet na dworzanach i ambasadorach, którzy byli świadkami zamachu. Yacus rozpaczliwie macał wokół siebie, a odnalazłszy swoją laskę, wsparł na niej i powstał.

W tym czasie Gort i Kiro starali się zatrzymać Urrusa. Ork jawnie rzucił wyzwanie Wojownikowi mało się troszcząc o uciekających gości i zaalarmowanych strażników. Spoglądał tylko z zadowoleniem na chaos, śmierć i zjadlwie dymy, jakie otaczały tron. Wydawał się spokojny i jednocześnie podekscytowany otaczającą go jatką. Starcie było błyskawiczne i krwawe. Jednak Gort dokazał cudów odwagi i sztuki wojennej throalczyków. Po kilku minutach Urrusa otaczały kałuże krwi, miał rozrąbane lewe biodro i fragmenty żeber odsłonięte z mięśni… Na jego obliczu nie widać było jednakże bólu.

Kiro drażnił szpiega rzucając z góry na niego lodowe zaklęcia, które więzami krępowały ruchy zamachowca. Mimo to, Urrus radził sobie z Gortem. Jeden z ciosów wbił ostre jak szpony stalowe druty, głęboko w obojczyk Gorta. Krasnoludowi pociemniało z bólu w oczach, krew bryznęła z rozerwanej żyły zalewając mu oczy. Opadł na kolano, szykując się do przyjęcia kolejnego ataku orka. Jednakże zdradziecki cios w plecy, jaki zadał mu jeden z zauszników Yacusa, sprawił, że komanata zawirowała w oczach Wojownika. Poczuł ból pękających żeber i osunął się bez zmysłów na podłogę.

Zaalarmowani gwardziści pędzili w pełnej gotowości do sali tronowej, rozkazami kierując spanikowanym tłumem. Ork odwrócił się z pogardą, czekając na ich szarżę. Spojrzał w górę i rozdrażniony utkwił wzork w Kiro, zawieszonym kilka metrów pod sufitem komnaty.

Dhali nie mógł dobyć tchu, pękające flaszki Yacusa drażniły jego płuca i boleśnie raniły krtań. Ogarnęła go fala przerażenia, tak potężna, że nie mógł uczynić ani kroku. Wpadając na śliską posadzkę, zwalił się jak długi w kłebowisko martwych ciał i urwanych kończyn…

Arket dostrzegł jak Yacus wsparty na swej lasce, brocząc krwią z uciętej nogi, dobywa ostrze i kieruje się w stronę sparaliżowanego króla. Ostatnim wysiłkiem odepchnął się nogą od jednego z martwych dworzan i zamachnął toporem….. Ku swej rozpaczy chybił. Zakrzyknął jeszcze, by sprowokować krasnoluda. Stracił już nadzieję, kiedy zaklęcie ciśnięte przez Kiro oderwało Yacusa od podłogi i rzuciło na kamienny tron. Perfumiarz uderzył głową o kamienne stopnie i bez życia zwalił się u stóp Varulusa. Ork powstał, dopadł do jego ciała i unosząc przed sobą jak tarczę, skoczył w kierunku Urrusa, masakrującego nadbiegających strażników…

Nie było mu dane jednak dobiec. Dostrzegł tylko jak rudobrody krasnolud posyła na ziemię Gorta, wyciągając mu z pleców, podstępne ostrze. Arket cisnął w niego zwłokami Perfumiarza, było jednak za późno. W odwecie rudobrody rzucił butelką, która rozbijając się spowiła Arketa w płomienie. Poczuł potworny ból, gdy żywy ogień objął go od stóp do kolan. Smród palonego mięsa był ohydny. Przez płomienie dostrzegł jak odpadają mu płaty sczerniałej skóry. Zajety swym cierpieniem nie widział, jak Urrus wybija się w powietrze i jednym ciosem strąca maleńkiego wietrzniaka.

Kiro bez zmysłów leciał w szaleńczym pędzie ku kamiennej posadzce. Złamałby sobie kark, gdyby nie przypadek i zrządzenie Pasji. Jeden z gwardzistów, sierżant Korben, widząc co się dzieje, wyskoczył rozkładając szeroko ramiona i pochwycił nieprzytomnego maga nim ten zdołał roztrzaskać się o posadzkę…

Wokół Urrusa błysnęły ostrza halabard. Sześciu królewskich gwardzistów, siekało go na kawałki. Brocząc z wielu ran, nadal był śmiertelnie groźny…

Rzucił się mu na ratunek rudobrody, po tym jak unieruchomił Arketa. Jednakże w swym zapale nie zdołał uniknąć ciosów i nadziany na halabardę dokonał żywota.

Chwilę potem, ork padł na posadzkę, krusząc w dłoniach drzewce jednej z pik, która utkwiła w jego trzewiach. Ociekając krwią, wierzgnał dwa razy nogami i skonał…

Ciało Yacusa odrzucone przez Arketa buchnęło płomieniami. Dhali Dermul, który ledwo otrząsnał sie z szoku, dopadł do zwłok krasnoluda i jednym cięciem miecza, odrąbał płonący łeb Perfumiarza. Chaos dookoła nich z wolna zanikał. Od tronu, Varulus gromkim głosem wydawał rozkazy. Dhali odetchnał. Władca żył, Urrus zginał, a Yacus, płonął u jego stóp. Jednakże życie straciło wielu Dawców Imion. Wielu dworzan i członków świty ambasadorów. Najpewniej zginął lub był ciężko ranny jeden z magów króla…Dhali szukał wzrokiem przyjaciół. Gort brocząc z okropnej rany obojczyka, leżał nieprzytomny w kałuży krwi. Maleńki Kiro, blady jak księżyc, ledwo oddychał złożony na posadzce przez któregoś z gwardzistów. Arekt nie mógł ustać, krzywiąc się z bólu. Jego nogi pokrywały pękające pęcherze, z których ciekła surowica i krew. Spalona skóra odsłoniła fragmentami mięśnie, sprawiając orkowi niewysłowiony ból…

Gdy salę audiencyjną z grubsza uporządkowano, król rozkazał gwardzistom zająć się rannymi adeptami i opatrzyć ich rany, następnie wezwał ich pilnie do komnaty spotkań. Po pół godzinie, przebrany w nowe szaty władca, w towarzystwie kanclerza i swego syna, spoglądał groźnie na umorusanych i pokrwawionych adeptów. Nakazał im się przedstawić. Następnie wysłuchał ich opowieści, szczególnie zainteresowany pochodzeniem znaku Oka Throalu, jaki nadal miał przy sobie Arket. Wkrótce do małej rady dołączył siwiuteńki staruszek, którego potem władca przedstawił jako J'role. Opowieścią adpetów najbardziej wzburzony był Neden. Domagał się natychmiastowej reakcji dyplomatycznej wobec Thery, wręcz zbrojnej wyprawy odwetowej. Jednak król odebrał to ze stoickim spokojem. Oczywiście w swej opowieści pominęli kwestię pochodzenia Yacusa…

Varulus wyraził wdzięczność za to co uczynili, demaskując zdrajcę Yacusa i ratując władcę w chwili opresji. W dowód uznania nadał honorowe obywatelstwo Throalu dla wietrzniaka i człowieka. Arketa obiecał docenić w dokumencie pochwalnym, kierowanym do Gildii Alchemików, polecił też kontakt ze Świetlistymi, by w pełni wykorzystać potencjał Łowcy. Z Gorta był najbardziej zadowolony, widział w nim nieodrodnego syna Throalu, wierny miecz królestwa i godnego reprezentanta Domu Neumani. Zapowiedział wysłanie rekomendacji do Grindo, głowy Domu i odznaczenie Gorta orderem królestwa. Następnie rozkazał im się oddalić w towarzystwie J'rola.

Spokojny i uśmiechnięty staruszek zabrał ich do innych komnat na rozmowę. Ciekawiły go losy Thoma Thunnevara. Gdy adepci zdali mu sprawę zz raportu i z rewelacji, jakie odkrył Thom, J'role przestał być uprzejmy. Zdawał sobie sprawę, że mimo śmierci Yacusa, wiedza o bękarcie królewskim była niebezpieczna. Nie znał ich i nie mógł być pewien lojalności. Postawił im pierwotnie wybór - albo sprzymierzenie z Okiem Throalu i współpraca przypieczętowana umową, albo…aresztowanie i oskarżenie o zamach stanu, zakończone skuteczną egzekucją.

Nie spodobała się ta propozycja żadnemu z nich. Gort z trudem zaciskał szczęki na jawny szantaż. J'role po ich deklaracjach i protestach przemyślał pewne sprawy. Postanowił zmienić ton, dochodząc do wniosku, że ujawnienie faktów, mogłoby zostać rozmyte poprzez ośmieszenie i zdezawuowanie adeptów, jako oszczerców i tanich plotkarzy. Zaoferował im więc luźną współpracę, na zasadach stowarzyszonej drużyny adeptów, bez statusu agenta. Najdłużej wahał się Arket, lecz J'role, sam w młodości owładnięty przez Horrora, przedstawił mu kilka żelaznych argumentów. Widząc zmęczenie i ból w oczach trójki, zakończył swe negocjacje podsuwając im umowę stowarzyszeniową.

Kulejąc i zostawiając krople krwi na posadzkach królewskich komnat, wyszli na korytarze Throalu. Wrócili powolnym krokiem do korytarzy Bazrata, do posiadłości Mefrahów, gdzie zdenerwowany Drisam oczekiwał ich powrotu. Pokrzepieni winem, opowiedzieli ojcu Gorta szczegóły nieudanego zamachu Yacusa. Głowa klanu Mefrah z błyszczącymi oczami wpatrywała się w adeptów. Ich odwaga i zrządzenie Pasji, otwierało przed nim wiele zamkniętych dotąd drzwi. Zachodził w głowę jednak, jak plotka ogarnie wszystkie Domy i jaki wpływ będzie miało zdemaskowanie Yacusa na losy Byrilahów.

Tego popołudnia, przez komnaty największych Domów Throalu przetoczyła się prawdziwa fala. Dziesiątki posłańców wybiegły na korytarze królestwa, setki listów krążyły z rąk do rąk. Plotka o zamachu była najczęściej dyskutowaną sprawą, zarówno w gospodach dahnatów, jak i na salonach szlachty. Miała przynieść doniosłe skutki dla królestwa i wielu gości feralnej audiencji. Dla samego króla również. No i oczywiście dla naszych bohaterów.

kampania_2014/wielki_final.txt · ostatnio zmienione: 2017/12/31 15:01 przez gerion
[unknown link type]Do góry
Magus RPG