Action disabled: revisions

Nocny atak

9 listopad 2018. Kontynuacja zamieszania, jakie postacie graczy narobiły w Księżycowej Włóczni. Tym razem nocny atak miał przynieść spektakularne efekty, więc było bardzo …strategicznie. A przy okazji mieliśmy fajną zabawę przy budowaniu „makiety” fortu z tego co było dostępne pod ręką.

28 Mawag (maj) 1508 TH, podnóże Tylonów

Opracowanie sensownego planu zabrało im sporo czasu. Obeszli ponownie główne korytarz i wrócili do więźniów. „Słuchajcie dobrzy ludzie, przede wszystkim chcemy was stąd wyciągnąć, przygotujcie się więc. Nasz druh Kiro wyleci na przeszpiegi i wkrótce ruszymy.”

Mieli różne pomysły, ale to i tak były hipotezy, które trzeba potwierdzić. Uchylili bramę kopalni i Kiro wyleciał w mrok nocy. Doczołgał się na czworakach do krawędzi platformy i spojrzał astralnym wzrokiem w dół. Poczuł lekki niepokój, wybił się i pod ostrym kątem poszybował nad strażnice górującą nad fortem.

Omiótł wzrokiem okolicę, starając się zapamiętać możliwe wiele. Już miał zatoczyć krąg gdy dwie podstępne strzały świsnęły mu przed nosem. Jedna minęła wietrzniaka o włos, ale druga boleśnie rozorała skórę na udzie. Kiro pognał czym prędzej do wrót kopalni. Przeskoczył zesztywniałe trupy strażników i pchnał bramę.

A więc wiedzieli o nich. A przynajmniej o tym, że coś złego stało się straży i intruzi weszli do strzeżonej kopalni. Po burzliwej naradzie podjęli decyzję jak sobie poradzić z tą trudną sytuacją. Kiro miał każdego więźnia wyposażyć w skrzydła. Drogą powietrzną mieli uciec z kopalni, na odległy skraj lasu otaczającego dolinę. Dhali i Gort mieli zaś skupić uwagę na sobie dostatecznie długo i odciągać theran, gdyby przyszło im do głowy strzelać do więźniów.

Trudno było wytłumaczyć wieśniakom, by zaczęli polegać na magii. Sporo czasu zajęły im próby okiełznania magicznych skrzydeł. Kilku z nich w ogóle nie chciało sie podporządkować. Dhali musiał uciec się do perswazji i magicznego uspokojenia tych niepokornych. W końcu stanęło na tym, ze część osób po prostu przywiąże się linami do kompanów bardziej skłonnych zaufać magii. Pozbyi się więc wszystkich lin jakimi dysponowali i stracili sporo czasu na nauczenie więźniów jak posługiwać się skrzydłami.

Ale nie wszyscy więźniowie byli tacy oporni. Kilku z nich gorliwie chciało pomóc naszym bohaterom, Elfi myśliwy Lusthi prosił o jakikolwiek łuk. Twierdził, że da sobie radę nawet z therańskim żołnierzem. Shalf - krasnolud z Korkwik był drwalem. „Zajedno mi co rąbie, jodłę czy łeb therańczyka! Dajcie mi jeno topór na długim stylisku a odpłacą za swoje!” Człowiek Havir z Zimnego Plesa i ork Onthur z Hurdy również przyłączyli się do nich. Czwórka odwaznych Dawców Imion zawsze byłaby jakimś wsparciem. Ale zostawili sobie tę opcję na wypadek gdyby coś poszło nie tak. Nawet nie wiedzieli jak bardzo nie tak miało pójść.

Pierwsze zaklęcia metalowych skrzydeł Kiro splótł i rzucił na Dhalego, a wkrótce na Gorta. Kolejne dwa pacierze miały mu zejść na resztę więźniów. Czwórka ochotników miała dopilnować by wszystko szło gładko. Droga ucieczki była prosta. Przez bramę kopalni na platformę, a potem jak najwyżej w noc, nad płonącą latarnią i dalej ku wyjściu z doliny. Adepci mieli nadzieję, że nic złego po drodze nie spotka uwolnionych Dawców Imion. Wszystko było w ich rękach.

Gort i Dhali skryci w ciemnościach przedświtu przelecieli nad fortem prosto w puszczę. Gort liczył w głowie, próbując kontrolować upływający czas. Dhali tymczasem skryty w magicznych cieniach zbliżał się do wozowni i stajni. Liczył na to, że jeśli ktokolwiek wyjdzie z fortu, natknie się na strażnicze zaklęcie Kiro. Wczesniej bowiem wietrzniak umieścił zaklęcia Eksplodującej ziemi przy wyjściu z bramy, na ścieżce do kopalni i na drodze prowadzącej z wioski ku wyjściu z doliny. Niestety, konie wyczuły z daleka intruza. Były to szkolone i mądre konie bojowe. Żołnierze z fortu dobrze znali swoje zwierzęta i wiedzieli jak wiele są warte.

Theranie musieli być w najwyższym napięciu, świadomi co się święci. Dwójka strażników na wieży, zapewne widząca dobrze w ciemności, nie pozwoliła Dhalemu spokojnie podchodzić. Kilka płonących strzał ozdobiło świetlistym kręgiem obszar dookoła częstokołu. mimo to Dhali pokonał swą magią chwilową jasność. Dotarł do zagrody i usiłował usunąć skoble z kojców, w których szalały teraz rozgniewane wierzchowce. Naprawdę, trudne zadanie nie dostać przypadkowo kopytem, albo nie stracić palców w szczękach wściekłego wałacha.

Gort już nie chciał dłużej liczyć i czekać. Wybiegł z lasu, wzbił się w powietrze i zaszarżował na orków w strażnicy. Jednakże dowódca musiał być doświadczonym żołnierzem. Tylko dziwne gwizdy, najwyraźniej komendy znane żołnierzom, dotarły do jego uszu. Theranie przegrupowywali się na podwórzu, zajmując nowe pozycje. Kilkanaście strzał pomknęło Gortowi na spotkanie. Dziwny to był atak w ciemnościach, rozświetlonych płonącymi pociskami, przy wtórze kwiku i rżenia koni młócących deski kojców kopytami. Wojownik dostrzegł dwóch orków mierzących w niego na wysokiej strażnicy. Wparował między nich rabiąc toporami. Lecz stawiono mu zacięty opór. Dostrzegł też potężnego trolla w kryształowej kolczudze, ktory z ogromnym toporem pędził w stronę pochylni. Zapewne dowódca, oszacował i związał walką strażników na wieży.

Dhali w tym czasie uporał się z większością kojców. Konie w szale robiegły się po całej polanie i Zwiadowca perfidnie je ścigał w locie, kalecząc je swoim mieczem. Postawił sobie za cel, że uczyni niezdolnymi do jazdy wszystkie therańskie konie. I prawie by mu to się udało gdyby nie fakt, że zaklęcie Kiro przzestało działać. Czas magicznych skrzydeł upłynął. Na tyle długo nękali żołnierzy, że prawie wszyscy wieśniacy zdołali uciec. Niestety nie obyło się bez ofiar, kilku nieporadnie lecących zestrzelili żołnierze z fortu.

Ale wracając do Dhalego, Zwiadowca opadł lekko na nogi kilkanaście kroków przed bramą. Czekał aż otworzą bramę i spróbują go zaatakować, lecz zapomniał lub nie był świadom zasięgu czarów Kiro, o strażniczej pułapce. Ziemie eksplodowała pod stopami Dhalego wysyłając go kilka metrów w powietrze. Spadł niczym wór kartofli boleśnie tłukąc sobie żebra. Wrota faktycznie zaczęły się uchylać, ale to strażnicy z wieży puszczali strzała za strzałą w leżącego adepta.

Gort nie mógł tego tak zostawić. Ponownie wpadł między łuczników na wieży. Ale ku jego zaskoczeniu, częstokół posiadał niewielkie, ukryte do tej pory, przejścia w dolnej części. i kilku theran wybiegło przez nie, usiłując związać Wojownika walką. Nic takiego jednak się nie stało. Szczęśliwie Gort rozdał kilka ciosów i uciekł w ciemność lasu, zostawiając za sobą wojaków niezbyt chętnych do pościgu za adeptem. Choć w głębi serca żałował że nie stawił czoła trollowi.

Dhali cudem jakimś wstał chwilę później, gdy fala magii opadła i zdążył wybiec z zasięgu, nim zaklęcie ponownie zadziałało. Gnał w krzaki jakby goniło go stado dzikich psów. Ostrożnie przedzierali się w kierunku skalnego rumowiska, gdzie czekał już na nich zamaskowany Kiro. Kilka chwil później wzbili się niebo, które różowiła jutrzenka, zostawiając za sobą zaalarmowany fort i rozjuszonych żołnierzy. Zmierzali do skraju lasu, który oddzielał dolinę od stepów ciągnących się aż ku Liaj. Tam czekali na nich wdzięczni wieśniacy, niedoszli niewolnicy Thery.

kampania_2014/nocny_atak.txt · ostatnio zmienione: 2018/12/12 16:35 przez gerion
[unknown link type]Do góry
Magus RPG