Kaer Hewdor

07.10.2015 Dłuższa przerwa bo ponad miesiąc. Jakoś tak się złożyło. Po dość dramatycznych wydarzeniach ostatniej sesji tym razem miało być spokojniej. Tym razem czekało na nich źródło informacji i przystań: Kaer Hewdor - jedyny zamieszkany i chroniony Kaer na Złoziemiu.

06 Sollus (sierpień) 1506 TH.

Wędrowali doliną wyschniętej Rzeki Kości.Kiro przycupnął w plecaku Arketa. Kołysał się sennie niesiony przez orka. Kilka godzin wcześniej dojrzał swymi zmysłami jakieś pływające paskudztwo w zamulonej Rzece Kości. Wzdrygnął się na samą myśl. Złoziemia były bardzo niebezpiecznym miejscem. Takim, w którym wietrzniaki ewidentnie czują się źle. Gorzej niż w podziemiach Throalu.

Od kilku godzin Rzeka Kości przestała być płytkim, mulistym ciekiem, a stała się wyschłym, spękanym od upału traktem. Wędrowali noga za nogą, wlokąc się w południowym żarze. Dhali miał nadzieję odnaleźć miejsce, w którym był Kaer Hewdor.

Z oddali dostrzegli cztery postacie idące korytem rzeki w ich stronę. Zatrzymali się, odpoczywali czekając. Wkrótce zbliżyli się na zasięg głosu. Grupie przewodziła wysoka, jasnowłosa elfka. Miała dźwięczny głos, szczupłe, silne ramiona i szafirowe oczy. Towarzyszył jest starszy mężczyzna, ze szronem na włosach i para krasnoludów. Zwłaszcza dziewczyna zwracała uwagę burzą rudych loków na głowie i opryskliwym wyrazem twarzy. Przewodniczka miała na imię Nilmera, a cała grupa była zwiadem z Kaeru Hewdor. Odetchnęli z ulgą.

Ruszyli wspólnie. Ku ich uldze, mężczyzną okazał się Hebro Thull, poszukiwany przez nich Głosiciel, który miał być jedynym źródłem wiedzy. Nie był zbyt rozmowny na szlaku, ale mieli nadzieję, że już na miejscu udzieli im tak potrzebnych informacji.

Wejście do Kaeru było ciągle zabezpieczone magicznymi inskrypcjami, a ziemi wokół aż iskrzyła od zaklęć. Wrota posiadały niewielkie boczne wejście. W zasadzie bez przewodnika nie mieliby szansy dostać się do środka. Szli gęsiego za Nilmerą, omijając wciąż aktywne pułapki. Zadziwił ich mechanizm windy, ulokowanej na centralnej osi przechodzącej przez Kaer. Alawen, rudowłosa Czarodziejka nawet nie starała się im objaśniać mechanizmów, uznając za niegodnych ignorantów. Zjechali na niższy poziom, tam Hebro powiódł ich korytarzami do komnaty przywódcy Kaeru – Sarhama Sedinala, wiekowego elfa, który urodził się tym surowym miejscu.

Sarham przyjął ich dość podejrzliwie. Byli pod ogromnym wrażeniem sędziwego elfa. Ten adept kroczący ścieżką Wojownika i Zbrojmistrza, uosabiał im mądrość i siłę jaka przychodzi z dziesięcioleciami ćwiczeń ciała i umysłu. Ściany jego komnaty ozdabiała imponująca liczba mieczy, jakie wyszły spod ręki elfa. Kiro tylko na mgnienie oka zajrzał w astral, by się przekonać, że każdy egzemplarz związany był magią wątków…

Godzinę później, jak tylko rozgościli się w pokoju oddanym do ich dyspozycji, wrócili do Sarhama. Elfowi towarzyszył Hebro Thull i kilku członków Rady Kaeru. Złocistooki, ogromny obsydianin Hordilo, pochodzący z Żywogłazu z Gór Gromu, travarczyk Nisius Werpola, Łowca Horrorów i czarnoskóra Jemeka, orczyca Trubadurka, której rodzinne strony były w okolicach Urupy.

Kiro zaczął opowiadać im historię ich podróży i poszukiwań zaginionego brata Gorta – Orrica. Nie ukrywał wielu faktów, szczerze liczył na pomoc Hebro. Mężczyzna był nie tylko głosicielem, ale też adeptem Zwiadowcą. Już sam ten fakt sprawił, że Dhali zapałał ogromną sympatią do tego spokojnego mężczyzny.

Hebro potwierdził, że Ikatorn – jeden z druhów Orrica, trafił do Kaeru Hewdor ponad dwa lata temu. Był w okropnym stanie, ciężko ranny i świadomy faktu, że dotknął go Horror. Nie przeżył, dokonując żywota z początkiem miesiąca Mawag (maj) 1504 roku. Hebro oznajmił im, że prochy Ikatorna są w Komnacie Zmarłych, jak też kilka jego osobistych rzeczy. Po spotkaniu mogli udać się z nim, by złożyć cześć zmarłemu adeptowi.

Sarham nie zadawał wielu pytań. Pozwolił im odejść i się naradzić.

Prawdziwym przełomem była wizyta w Komnacie Zmarłych. Ikatorn zostawił po sobie księgę zaklęć, laskę maga, którą posługiwał się na co dzień i sakiewkę z osobistymi drobiazgami. Przełomem był fakt, który odkrył wietrzniak. Księga zawierała opisy zaklęć, nakreślone wprawną dłonią krasnoluda. Kiro przekartkował do ostatniej strony, usiłując odczytać magiczne symbole. Ku jego zdumieniu ostatnia linijka brzmiała mniej więcej tak: „końca zachowałem wierność Dyscyplinie i trzeźwy osąd umysłu Czarodzieja.” Wers wyżej opisywał sposób utrzymania zaklęcia w matrycy. Szybko przeszedł do wcześniejszego tekstu: „Mefrah z Domu Neumani. By dowieść memu mistrzowi, Torkwadowi Frisgam z Domu Mikul, że do…”

Kiro był już pewny, że Ikatorn zadał sobie trud spisania czegoś i ukrycia w tekście pomiędzy zapisami magicznych zaklęć. Poprosili Hebro o możliwość zabrania księgi i odczytania jej w spokoju.

Dhali doszukiwał się schowka w lasce maga, lecz nic takiego nie znalazł. Za to pod okładką księgi odnalazł starą mapę fragmentu Wężowej Rzeki i okolic, z zaznaczonymi trzema miejscami. A sakiewka Ikatorna zawierała kilka throalskich srebrników, dwie dziwne monety i sporej wielkości medalion z brązu. Przyjrzeli się mu dokładnie. Poprosili Hebro, by przekazał go Alawen w celach badawczych, być może amulet zawierał jakąś istotną wiedzę.

Po powrocie do swej komnaty z zaciekawieniem słuchali wietrzniaka. Kiro wolno i spokojnie tłumaczył na throalski Pamiętnik Ikatorna, który to krasnolud ukrył w swej magicznej księdze.

Gdy Kiro skończył czytać, zapadła głucha cisza. Wiele elementów układanki znalazło się na swoim miejscu. Jednak nadal mieli w swej głowie mnóstwo pytań. Kim była Dantiri? Kto mieszkał w zamku zabójców na Mglistych Bagnach? Czy Orric dał się omamić, czy udawał? Co się z nim działo teraz? I gdzie była wzmiankowana świątynia do której zmierzali?

kampania_2014/kaer_hewdor.txt · ostatnio zmienione: 2015/10/29 14:16 przez gerion
[unknown link type]Do góry
Magus RPG