Action disabled: source

10 Charassa (marzec)1508 TH, Darranis

Gawis wachlował się wiklinową pokrywą od kosza. Pasjom dzięki, wieczór dobiegał końca. Przy Północnej Bramie przeżywało dziś prawdziwy najazd gości i dwóch jego kuzynów ledwo nadążało z zamówieniami. Wyszedł z kuchni i tylnymi schodami wszedł na balkon nad ogrodem. Małe dziecko spało w hamaczku opatulone kocykiem, Anzelm - ojciec - siedział obok na fotelu i popijał grzane wino. „Co tam Gawisie?” - zapytał. „Ach, uciekłem od zgiełku i moich dwóch kuzynów. Odcisków na ogonie dostałem od podpierania się cały dzień.” - zażartował. „Może zatrudnimy dodatkowych kucharzy? Co myslisz?” - zagadnął Anzelm. Gawis się zamyślił, od roku jest współudziałowcem i dobrze na tym wychodzi. Co prawda therański zarządca wprowadził dodatkowe podatki i obowiązki księgowe, odkąd pół roku temu legioniści i konnica wjechała do miasta. Mimo obciążeń jednak, gdy do Darranis przybyło wielu uciekinierów z wiosek położonych na południe od jeziora Ban, interes zaczął naprawdę iść dobrze… „Rozważałem to. Jeśli ty i Nekada nie macie nic przeciwko, wziąłbym dwóch młodszych kucharzy. Ale nie z mojego ludu. Zmienia się klientela, i niektórym rybne dania już tak nie smakują. Co powiesz na elfich czeladników? Trochę urozmaicilibyśmy naszą ofertę…”

15 Charassa (marzec) 1508 TH, Wielki Targ

Do miasteczka weszli główną bramą. Przed południem na Trakcie Królewskim był zwyczajny tłok. Dhali zadzierał głowę obserwując postępy w umacnianiu murów miejskich. Już sama brama do Wielkiego Targu budziła respekt obwarowaniami. Zwieńczenia łuków ciągle spięte były żelaznymi klamrami ale kilku kamieniarzy uwijało się kładąc nowe warstwy ociosanych bloków, zapewne początki nadbramnej wieży obronnej. Gort splunął: „Partacze, gdyby najęli naszych fachowców, dawno by to było skończone…” „Nie wiem Gorcie, czy po incydencie ze spaleniem chaty Durvigiusów Gliniak jest taki chętny do proszenia Throal o cokolwiek?” - wtrącił Kiro. Wędrowali niespiesznie, kierując się na górujący nad miastem masyw Góry Oparów i błyszczące złotem w porannym słońcu Bramy Throalu. Mijały ich dziesiątki spieszących za swoimi sprawami Dawców Imion. Kiro uśmiechnął się do siebie, gdy przechodzili obok Białego Nietoperza. Młody elf stał na drabinie między oknami i pucował je zawzięcie. „Cóż to jest?” - Kiro wskazał na trzy drewniane słupy opierzone bocznymi chwytakami, które wyrastały z nowego, kamiennego budynku posadowionego na wzgórzu nad aleją Srebrną. „To chyba nowy młyn” - wtrącił Dhali. „Projekt robił jakiś głosiciel Upandala z Tansiardy. Słyszałem o tym. W Throalu jest spory problem z nowymi młynami, większość napędzana jest ciekami wodnymi, albo magicznymi mechanizmami. A napływ uchodźców w ostatnich miesiącach i zasiedlanie nowych miast przekroczyło wszelkie wyobrażenia. Okoliczne osady dawno wyprzedały swoje zasoby. Ziarno głównie sprowadane jest…” „Z zachodu” - wtrącił Gort. „Przez tę cholerną blokadę na Wężu, handel jest sparaliżowany.” Dhali kontynuował: „I dlatego bardziej opłaca się sprzedawać mąkę do Throalu niż samo ziarno. Niedługo znajdą się nasladowcy, zobaczycie.” „A niech się znajdą” - Gort zaczął się irytować. „Wejdźmy do Throalu i złóżmy wizytę naszemu władcy, to mnie teraz bardziej zajmuje niż mąki, ziarna i młyny!”.

Wieczór, komnaty królewskie, Throal

Kapitan gwardii zamknął za nimi drzwi do komnaty audiencyjnej. Neden wyszeptał coś na ucho Merroxowi i stary krasnolud skierował się ku bocznym drzwiom, dwóch gwardzistów natychmiast rozsunęło halabardy i wypuściło mistrza Komnaty Rejestrów. Wishten widząc, że władca siada skinał reszcie głową i przysunął sobie krzesło. Tholon Elcomi podał szkatułkę z królewskim sztyletem Ajmarowi. Ork spojrzał, uśmiechnął się do Kiro i podał władcy. „Nie ma żadnych wątpliwości Panie, to twój sztylet.” Dhali obserwował króla. Neden wydawał się bardzo zmęczony. Skronie miał już posiwiałe, sińce pod oczami świadczyły o nieprzespanych nocach. Z całą pewnością ogromna odpowiedzialność, jaka ciążyła na władcy odbijała się również na jego zdrowiu.

„Odkąd nasze ścieżki spotkały się dwa lata temu, zawsze widzimy się w nadzwyczajnych okolicznościach. I nigdy nie zawiedliście mnie, mojego dobrego ojca i całego rodu Avalus. To, że wydarliście mój sztylet z gardła morderczyni i uratowaliście moje życie, nie wahając się ryzykować swojego - ma dla mnie wielkie znaczenie.” - przerwał na chwilę i spojrzał na Merroxa spieszącego z niewielką szkatułką. Wziął ją i uchylił wieko. „Przyznaję wam Order Wierności Koronie.” - wziął niewielkie medale i podszedł do każdego z bohaterów.

„Gorcie Mefrahu Neumani, nikt z twojego klanu nie zasiadał nigdy w radzie moich przodków. Wiem, że dla adepta Wojownika to raczej kłopot niż nagroda, ale niniejszym nadaję ci rangę kapitana gwardii królewskiej i zaszczyt członka królewskiej świty. Od dziś jesteś moim dworzaninem i doradcą. I moim pierwszym rozkazem jest udzielenie ci miesięcznego urlopu na zażycie zasłużonego odpoczynku i uporządkowanie spraw prywatnych. Po tym czasie, dołączysz do spotkań Rady Wojennej. Ten pierścień otworzy ci właściwe drzwi. Kapitanie Gardrazum! - król zwrócił się do jednego ze straży - oprowadzisz o audiencji kapitana Gorta po centralnych salach i przedstawpisz go oficerom gwardii.” Strażnik wyprężył się na baczność.

Władca podszedł do Dhalego, również wręczając mu order: „Dhali Dermul, podczas twojej nieobecności poprosiłem Oko Throalu o raport o twojej osobie. Imponujące, jacy zdolni agenci służą mojemu rodowi. Obiecałem ci coś na pokładzie Chwały Throlu. Wydałem dekret dla Oka, od dziś wszelkie raporty dotyczące bezpieczeństwa korony składasz bezpośrednio do mnie. W Wielkiej Bibliotece jest specjalna komórka Oka, agentka-archiwistka Klodrige poprzez mistrza Merroxa przekazuje cenne i kluczowe dla królestwa informacje właśnie do mnie. Tak będziesz czynił. Tym pierścieniem pieczętuj informacje dla mnie. Kopie możesz formalną drogą przekazywać swoim przełożonym. Niniejszym czynię cię Agentem Jego Królewskiej Mości. Merrox wydał już polecenie i większość archiwów Wielkiej Biblioteki, niedostępnych postronnym jest dla ciebie otwarta. A teraz oczekuję, że będziesz towarzyszył Gortowi w zasłużonym odpoczynku”.

Neden zbliżył się do Kiro i pochylił nad wietrzniakiem. „Cóż, zdaje się, że bez twojej magii niewiele by wskórali, prawda? Mam więc nadzieję, że pogłębisz swą sztukę będąc członkiem Kręgu Mistrzów Żywiołów Jego Królewskiej Mości. Twoim mentorem i przełożonym będzie znany ci już Runewind Milczący, on cię wprowadzi w arkana cechu i nakreśli cele badań, jakim poświęcają się wyżsi magowie.” Król wrócił na swoje miejsce i usiadł. „Raz jeszcze wam dziękuję, od dziś będą mógł spać spokojniej. Odpoczywajcie, i bądzcie gotowi służyć Throalowi równie skutecznie jak to czyniliście do tej pory. Uznaję audiencję za skończoną”.

18 Charassa (marzec) 1508 TH, Ystane, kamienica Dermuli

Dhali siedział rozparty wygodnie w swoim wielkim fotelu. Oparł bose stopy o wiklinowy podnóżek, okryty włochatym futrem, zaciągnął pas od szlafroka i dolał sobie naparu z porcelanowego imbryka. Zwinął list od Nekady i się zamyślił. „Fellidra Jer ostrożnie politykuje, jak na tak zdolnego Trubadura - snuł w głowie dialog z samym sobą - z tego co pisze siostra, to przyjęli zupełnie neutralne stanowisko. Chyba to dobrze, bo Theranie zanadto im się nie narzucają. Najważniejsze, że u niej wszystko w porządku, a Aghito dostał wreszcie pracę w miejskim garnizonie. Przynajmniej bezpiecznie…” Ktoś cicho zapukał do drzwi. „Tak?” - zapytał Dhali. „Masz chwilę synu?” - Fagael uchylił drzwi i wszedł do środka. „Jasne ojcze, wejdź, usiądź. Napijesz się? Tyle co zaparzyłem dobrego naparu, kupiłem go w okolicach jeziora Vors, naprawdę nieźle orzeźwia…” Fagael machnął ręką - „Nie bardzo mam teraz smak na napary, Dhali.” „A jak tam sprawił się Donovan ojcze?” - zapytał Zwiadowca. „No równo miesiąc temu zjawił się u nas i nawet omówiliśmy sobie szczegóły. Cena, jaką wymienił była do zaakceptowania. Ale nie bardzo doszliśmy do porozumienia. Finwis się zbiesił. A w zasadzie to ta jego Kidiris. Martwią się, wystaw sobie, o swoją prywatność! Że mógłby kto, cichaczem do ich domostwa wejść magicznie. Stąd też zawiesiłem rozmowy z twoim znajomkiem, Ksenomantą. Gdyby ci się narzucał, przeproś go ode mnie za zawracanie głowy. Być może jeszcze wrócimy do tematu.” Dhali pokiwał głową, „Może wybiorę się do Wielkiego Targu i porozmawiam z bratem? A przy okazji ojcze, mam pewien pomysł na interes. Potrzebna by mi była do tego Wershalija. Nie wiesz kiedy zamierza powrócić z Hustane?” Fagael wzruszył ramionami: „Pewnie nieprędko znając jej wszędobylską naturę. A o co ci chodzi Dhali?” „Tak obserwuję, że teraz ulega zmianie sieć szlaków handlowych. Myślę, że trzeba by rozpoznać główne kierunki ruchu handlowego i oferować na najbardziej popularnych odcinkach dokładne mapy, które umożliwią poruszanie się bez przewodnika… Ja bym takie mapy był w stanie opracować, a Wershalija mogłaby ogarnąć ich upłynnianie. Co o tym myślisz?” Fagael usiadł na sofie i nalał sobie naparu. „To trochę jak wróżenie z fusów, synu. Karawany raczej bez przewodników nie wyruszają. Zawsze musi być ktoś, kto zna drogę, lub - tak jak proponujesz - dysponuje dobrą mapą i potrafi ją czytać. Twoja młodsza siostra już od dłuższego czasu zarzuciła wałęsanie się z handlarzami i kupcami. Woli najmować się jako płatny łucznik u krasnoludów. Pogadaj z Drisamem o tym pomyśle. Dla mnie wygląda zbyt ryzykowanie na ten moment. Myślę, że nadal produkcja będzie źródłem bogactwa. Bardziej niż handel, czy eksplorowanie nieznanego. Ryzyka jest wysokie, bo obecność Theran i okupacja części Barsawii mocno wstrząsnęła rynkiem. Zauważyłeś, że ceny żywności w Throalu wzrosły o połowę? Porozmawiaj z Drisamem, może on coś poradzi…”

21 Charassa (marzec) 1508 TH, Throal

Zmęczyła ich długa droga z Ystane w stronę Królewskiego Bazaru, Gort zaproponował więc chwilę odpoczynku. Zatrzymali się przy szerokiej kolumnadzie pokrytej jaskrawymi freskami z czasów Varulusa I. Boczne schody wydawały się puste w porównaniu z tłokiem jaki panował w głównym korytarzu Sal Upandala, więc Dhali chętnie skorzystał z pomysłu przyjaciela.

Usiedli na wysokiej galerii kilka metrów nad posadzką szerokiego traktu głównego, obserwując tłum Dawców Imion pędzący w swoich sprawach. Pobliski dzwon wybił godzinę 18 rachuby Throalskiej, część warsztatów powoli się zamykała, a zmęczeni pracownicy zmierzali do pobliskich gospód i jadłodajni, by wydać część swoich tygodniówek. „Coś wiesz, co u Kiro?” - zagadnął Dhali. „Nie widziałem go od 6 dni. Ale zapowiedział, że będzie bardzo zajęty. Tupał nóżkami od dawna, że stoi w miejscu a jego magiczna wiedza nic a nic się nie rozwija. No to teraz mamy - przepadł jak kamień w wodę. Mówił, że zanim dołączy do Kręgu musi zakończyć swoje badania i z czymś się pokazać. Poza tym bardzo był zainteresowany ową laleczką z trawy. Gungir pracował dla niego kilka ładnych tygodni, więc i zebrana wiedza musi być pokaźna. Tak więc - Gort wziął głębszy oddech - myślę, że albo wieczorami w Dwa Palce możesz go zastać, albo w Olzimie Garlen, bo tam ostatnio pędza noce.”

Dhali podrapał się po zarośniętym policzku. „Wczoraj spędziłem trochę czasu w Wielkiej Bibliotece, nie patrz tak na mnie podejrzliwie”- dodał widząc wzrok przyjaciela. „Rozmówiłem się z archiwistką Klodrige. Interesowała mnie kwestia królewskiego sztyletu i sposobu w jaki mógł wpaść w łapy agentów Iopos.” Gort skrzywił się na samo brzmienie nazwy miasta. „Coś ważnego się dowiedziałeś?”- zapytał. „Sam nie wiem. Muszę chyba na własną rękę pogadać z tym i owym. Oficjalnie wiesz, śledztwo zostało zamkniete, a archiwa Oka są nie w pełni są dla mnie dostępne. Zresztą - chyba dla nikogo. Czasem mam spore wątpliwości co do sprawnego działania Oka i przepływu informacji, o katalogowaniu ich nie wspominając. Co do sztyletu Nedena to z całą pewnością został skradziony i podmieniony przed bitwą na Polach Prajjora. Król był zaskoczony jak pamietasz. Dostał tę informację zaraz po powrocie do Throalu. Zakładałem, że miał sztylet stale przy sobie. Co było nieprawdą. Otóż, królewski Zbrojmistrz poprosił Nedena, by ten pozwolił mu ozdobić sztylet nową głowicą. Bardziej zdobną i godną króla a nie księcia. Zdaje się, że było to zaraz po koronacji, a więc około 10 dnia Strassa. Neden wydał swój sztylet pod koniec owego miesiąca. Taki przedmiot, symbol sukcesji, i przedmiot wzorca - musiał być dobrze strzeżony i odstawiony pod eskortą. A Zbrojmistrz Ejwindyr z Kuźni Królewskiej jest poza wszelkimi podejrzeniami. Z całą pewnością - według słów Klodrige - podmiana musiała nastąpić w Kuźni. I usiał tego dokonać wybitny Złodziej, adept i to nie byle jaki.” Gort uniósł palec w górę: „jesteś pewien że Złodziej? A bardzo zdolny Zwiadowca. Taki jak ty, lub lepszy?” Dhali kiwnął głową: „Pewnikiem tak. Mógł przybrać postać Ejwindyra, mógł wpierw go wybadać, udać gwardzistę, podsłuchać głos i umiejętnie naśladować… A dysponując arsenałem talentów Złodzieja, przy dozie szczęścia mógł otworzyć szkatułę z bronią i sprytnie ją podmienić.” Gort się zastanowił: „Wiedziałem, że Zwiadowcy są sprawcami złego w tej krainie, ale zaczynam czuć coraz większy respekt przed tym, co mogą jeszcze zepsuć. Oczywiście ci wrodzy Zwiadowcy” - dodał z uśmiechem widząc krzywe spojrzenie Dhalego. „Nie zaprzeczę. Sztuka infiltrowania i magicznych wpływów jest z całą pewnością nie do przecenienia.” Dhali kontynuował: „Mamy więc niezaprzeczalne potwierdzenie istnienia szpiegowskiej komorki Denairastów w Throalu. Nie tylko w Wielkim Targu…”

Gort wstał, podszedł do spływającej ze ściany wody i napełnił manierkę tuż nad lustrem wody w misternie wyrzeźbionej misie, łagodnie wyrastającej z posadzki. Dhali zagadnął: „A jak tam twoje plany Gorcie? Zadowolony jesteś z pracy Frangira?” Wojownik, usiadł na ławie i pociągnął łyk z manierki. „Owszem. Sam właśnie wieczorami odwiedzam Wielką Bibliotekę i czytuję dzienniki kapitana Iskyriona, ostatniego posiadacza mojej tarczy. Potrzebuję jednak bardziej biegłego maga niż mój szwagier, który by zgłębił wszystkie tajniki tego przedmiotu. To mi pozwoli pojąć całą historię i spróbować szukać wiedzy bardziej już konkretnej. Czekam aż Kiro będzie bardziej dostępny, może by polecił kogoś, kto przy okazji zbadałby buty które znaleźliśmy w Shogotham. A z bardziej prywatnych spraw, cóż… wybieram się do Urupy.” - Wojownik szeroko się uśmiechnął. Dhali uniósł brwi: „Do Urupy?” „A jakże. Zamierzam zabrać pannę Bakari i obejrzeć nasze faktorie w Biharj. Planujemy otworzyć tam perfumerię z throalskimi zapachami. A przy okazji podróży w interesach, będziemy mieli okazję poznać się bliżej w bardziej sprzyjających okolicznościach…” Dhali już miał coś powiedzieć, ale ugryzł się w język.

„A właśnie” - Gort kontynuował niezrażony - „Byłem u Arketa. Nasz przyjaciel wyparował. Poszedłem do Gildii alchemicznej czegoś się dowiedzieć i odesłano mnie do jego ciotki do Oshane. Adharga serdecznie mnie przyjęła, w sumie nie widzieliśmy się od śmierci wuja Sharwiego, ojca Arketa. Nasz przyjaciel zostawił dla mnie szkatułkę z kluczem i list. Pisał, że wyprawia się do Kara Fahd, że zależy mu na pracy na rzecz nowego, odradzającego się królestwa orków! Nie wiem co działo się z nim ostatnio, ale chyba zmysły mu się poplątały. Chyba że…” - Gort zamilkł. „Chyb, że co?!” - nie wytrzymał Dhali. „Że to, że nasz druh się jednak zakochał i powędrował za swoją płomiennowłosą wybranką. Jakby nie było, w jego mieszkaniu zastałem idealny porządek i prezent dla nas. Całkiem spory zapas wszelkich eliksirów, maści, antidotów i mikstur. Oraz… dziesięć antałków gorzały destylowanej i filtrowanej przez wędzony torf z okolic Ban. Nie wyobrażasz sobie jaki to ma aromat…”

23 Charassa (marzec) 1508 TH, korytarze Throalu

„Czy nie mieliśmy wyruszyć przed południem?” - Bakari trzymała Gorta pod rękę i ledwo nadążała za szybko idącym Wojownikiem. „Oszem” - ten odrzekł spokojnie i rzucił niby od niechcenia spojrzeniem. Dziewczyna dobrze wyglądała w szaro-zielonym stroju podróżnym. Wysokie buty opinały jej zgrabne łydki, krótki, zielony płaszczyk - teraz rozpięty - idealnie pasował do rdzawych włosów, upiętych w koński ogon. Gort uśmiechnął się do siebie. „Nieładnie to panie Gorcie śmiać się ze mnie bez powodu i nie odpowiadać pełnymi zdaniami!” - zadziornie rzuciła spoglądając w górę na towarzysza. Gort przystanął, ujął ją za rękę i dwornie się ukłonił. „W rzeczy samej. Wybacz, obcesowość, zamyśliłem się o naszej podróży. Musiałem z samego rana udać się do Kuźni Magnunda w korytarzach Upandala. Zapomniałem zupełnie, że mistrz Magnund poza tym, że doskonale zarządza kuźnią i jest doskonałym płatnerzem, para się magią identyfikacyjną… Kiro mi o tym wspomniał. Pracował dla nich swego czasu. Podpisałem więc kontrakt z Magnundem na dalsze badania mojej tarczy, pamiętasz, z wyprawy do ShHogotham” -przerwał. Bakari poważnie skinęła głową. „A potem odwiedziłem jeszcze Dhalego. Jego matka, R'ahna jest znanym Trubadurem i również potrafi badać przedmioty, poprosiłem ją o przysługę zostawiając owe magiczne buty. Stąd zmitrężyłem trochę czasu. No ale spójrz, zaraz Bazar Królewski, i zdaje się, że czuć już powiew świeżego powietrza z Wielkiego Targu. Na placu Założycieli czeka na nas karawana Hobera z Kabarganów. To doświadczony kupiec, no i Neumani! Odetchniemy trochę na wozach, a za 14 dni będziemy w Darranis. Wpadniemy odwiedzić siostrę Dhalego, poznasz ich wszystkich” - kontynuował.

26 Charassa (marzec) 1508 TH, Ystane, kamienica Dermuli

Dhali kręcił się niespokojnie po pracowni, czekał na matkę. R'ahna weszła niosąc pod pachą zwój pergaminów. „Zobacz - usiadła i rozłożyla kartę - tak jak chciałeś, napisałam poemat o Waszej wyprawie do Shogotham i zdobyciu galeonów. Szesnaście strof. Czytaj” Dhali przebiegł wzrokiem kilka pierwszych wersów, usiadł, i skupiony zaczął czytać od nowa. „Matko, jaki rytm, jakie to śpiewane, nawet po throalsku! Wiedziałem, że masz talent, ale ten poemat to arcydzieło.” R'ahna uśmiechnęła się do syna. „Opłaciłam kilku nowicjuszy Trubadurów, odwiedzą olzimy Mynbruje i zrobią co do njch należy. Tak, jak ustaliliśmy…- zawachala się na chwilę - Zaproś Kiro do nas. Dawno nas nie odwiedzał, a tak lubię z nim pogawędzić”. Dhali rozejrzał się po pracowni i chwycił torbę podróżną. Do Wielkiego Targu był kawał drogi…

3 Rua (kwiecień) 1508 TH, Wielki Targ, karczma Biały Nietoperz

Kiro leżał wygodnie na poduszce, którą przyniosła mu Sorthepi, nowa pomocnica Bartomelo Łobuza, szefa tego lokalu. Było dość pusto, jak na wieczorną porę. Zajął więc najlepszy stolik w rogu karczmy, oddzielony od sali szerokim, drewnianym filarem. Spojrzał na płaszcz Dhalego, wiszący na haku w kształcie konia, ociekający wodą… „Leje co?” - zapytał. Dhali szczękał zębami. Ogrzewał dłonie glinianym kubkiem, który przyjemnie parował, roztaczając wonie wina i przypraw. „Eh, mogłoby już przestać. Albo chociaż być kapkę cieplej. Ale opowiadaj, co u ciebie, bo ostatnio strasznie trudno było cię gdziekolwiek wyciągną?” Kiro podniósł się z poduchy i przysiadł do przyjaciela. „Prawda. Okropnie byłem zajęty. Odkąd Gungir oddał mi mojego chowańca - tu Kiro potrząsnął trzymaną w dłoni magiczną kukiełką - to pół miesiąca zajęło mi rozwijanie swoich magicznych talentów, badanie lalki i czytanie dokumentów, które dotyczyły jej historii. Potem musiałem to wszystko zebrać, pojąć i dostroić się do tego cudaka! Poza tym wieczory spędzałem w Olzimie Garlen, dodatkowo prawie zakończyłem naukę trudnej sztuki rozplatania wątków, a jednocześnie czytam traktaty magiczne, o tym jak budować i nasączać mocą magiczne przedmioty. Pochłania to mnóstwo czasu, wierz mi. W zasadzie to za tydzień powinienem się udać do Throalu, do mistrza Runewinda i zapoznać z radą Kręgu królewskich elementalistów. Nawet nie wiem, kiedy ten czas minął. A właśnie, a jak tam Gort? Był u mnie jakiś czas temu, radząc się w kwestii badań nad tarczą…” - pytająco spojrzał na Zwiadowcę. „Cóż, o ile pogoda im pozwoliła, to za kilka dni powinni być w Darranis. Stamtąd mają ruszyć północnym brzegiem Wiji nad jezioro Ban i dalej szukać wodnego transportu do Urupy.” „Hmm… ładnie, ładnie. Gorcik wałęsa się po Barsawii bez naszego towarzystwa. A ty co porabiasz, agencie królewski” - dodał z uśmiechem. Dhali bacznie rozejrzał się wkoło. „Lepiej tak nie żartuj. Poszedłem za radą Gorta i zaniosłem smoczą zbroję do kuźni Magnunda, do zbadania” „A jakże ma się ten stary maruda!?” - Kiro mu przerwał. „Gdybym nie był tak zajęty chętnie bym go odwiedził. Przekaż mu moje uszanowania, jak będziesz odbierał pancerz. Dobrze mi się u niego pracował. Jak na throalskiego uparciucha, był nawet dość dyskretny.” Dhali upił łyk grzanego wina i kontynuował. „Rozmawiałem z matką o moich dalszych planach. Muszę ci powiedzieć, że jej moc znacząco wzrosła, po tym jak na przełomie roku wróciła z wyprawy do Przyczółka i Parlainth. Aż byłem zaskoczony. Zapomniałem, że jako Trubadur potrafi też identyfikować magiczne przedmioty i nie tylko. Pamiętasz ten kluczyk, który znaleźliśmy przy agentce Plugawej Dłoni?” „Przy?” - zapytał Kiro z głupawym uśmiechem - „nie powiedziałbym…” „Oj daj spokój!” - Dhali się zirytował. „Byłeś tam ze mną w Kaerze Varenna, więc dajże już spokój takim szczegółom!” Kiro potulnie zmilczał. „Poprosiłem R'ahnę by zbadała ten przedmiot swoimi mocami. Strasznie jestem ciekaw, co z tego wyniknie. Nie chcę odpuścić tej historii. Wróciłbym kiedyś na Mgliste Bagna i spróbował odnaleźć ten zamek…” Kiro machnął ręką jakby odganiał muchę: „Teraz ty dajże spokój! Mamy na karku inne problemy, a ty byś się wałęsał po bagnach?” Dhali potrząsnął głową. „Wiem, że Thera nie ma zamiaru ruszać się z Barsawii. Ale kiedyś sprawy muszą się uporządkować, prawda Kiro?!” Kiro patrzył w sufit. „Nie sądze Dhali… nie sądzę. A ty masz swoją służbę i obowiązki. Więc porzuć mrzonki.” Zwiadowca podniósł głowę i spojrzał na potężną postać idącą wolno w jego stronę. „Bgaka?!” - wykrztusił. „Co ty, na rzyć Rashomona robisz?!” Wielki, wymalowany ork uśmiechnął się paskudnie: „Bgaka chcieć pogadać. Mieć mała kłopot i szukać przemądrzałego ucznia….”

9 Rua (kwiecień) 1508 TH, Throal, komnaty królewskie

„Wasza wysokość…” - Grindo Neumani schylił się głęboko. „Podejdź przyjacielu” - król Neden dziś był w wyjątkowo dobrym nastroju. „Czytałem twój list i pomysł całkowicie mnie podekscytował. Zdradź mi proszę szczegóły” Grindo usiadł na niskim stołku, zaraz przy fotelu króla. „Otóż jak wiesz panie, Dom Neumani wiedzie prym w przecieraniu throalskich szlaków. I bardziej nas interesuje strategiczne planowanie kolejnych działań niż zapuszczanie korzeni i budowanie zysków. Tym razem jednak, w obliczu politycznej zmiany i stałego zagrożenia ze strony Theran, chciałbym nieco zmienić front. Porozumiałem się z naszymi przyjaciółmi z Domu Trzcin. K'senkt V'strimon, poseł shivalahali i wasz dworzanin, sam przyklasnął tej idei. Otóż mój Dom, a w zasadzie klany Neumani, Mefrah i Bosticja zainwestowały by swe środki w stworzenie kompanii handlowej i producenta… zabawek! Tak panie, zabawek. I to takich, które zachwyciły by swoimi mechanizmami i wykonaniem t'skrangowe dzieciaki. Dlaczego tak? Cóż, cały południowy odcinek Węża jest zablokowany. K'tenshni mają gęste sito i mało co się przeciśnie w stronę jeziora Pyros. Travar nie wysyła od miesięcy drogą powietrzną statków, bo therańska kila skutecznie paraliżuje transport w promieniu dziesiątek mil. Skoro nie górą, no to dołem - sobie pomyślałem. K'senkt się zgodził, że to dobry plan. Mam już zgodę Drisama Mefraha i Onedii Bosticja. Wyłożymy 60 tysięcy złotych brazów na cztery warsztaty rzemieślnicze i zatrudnimy 25 porządnych specjalistów. Projekty i pomysły dostarczą nam przyjaciele z Syrtis i V'strimon. Potrzebuję 6 miesięcy na rozkręcenie produkcji. A potem, ruszymy z prezentami w dół Węża. Po wszystkich nabrzeżnych wioskach i osadach. Jak najgłębiej na południe…” Neden milczał. Ujął w rękę kielich, lecz nie wypił. „A druga część planu?” Grindo się uśmiechnął: „Druga część jest prosta. Większość środków pójdzie na otwarcie kilku porządnych kuźni. I zatrudnienie takich speców, co przebiją Jukura Manori, czy Magnunda Demathan! Będzie nam trza sporo węgla i rudy żelaza. Będziemy produkować porządną broń i dobre pancerze, i to takie na rozmiar t'skrangów. A w transporty zabawek, krok po kroku, będziemy dokładać wojenny ekwipunek i zagrzewać mieszkańców do oporu przeciwko K'tenshinom. K'senkt zapewnił, że Shivalahala wciągnęłaby kompanię na listę Protokołów V'strimon, gwarantując tym samym środki transportu po Wężu…” Grindo łakomie spojrzał na pusty kielich. Neden skinał na służącego i ten napełnił kielich Fechmistrza. „Co w takim razie powiesz, by Dom Avalus wniósł ćwierć udziałów i zasiadał w radzie kompanii?” Grindo nie zdołał ukryć zdziwienia. „To byłby zaszczyt mój panie..” „A jak zwać się będzie to przedsięwzięcie Grindo?” Przywódca Domu wyprostował się na stołku: „Niewielkie marzenia wasza wysokość. Manufaktura zabawek - Niewielkie Marzenia…”

11 Rua (kwiecień) 1508 TH, Throal,

Wyfrunął z korytarzy Jothana prosto na ogromny plac przed Centralnymi Komnatami i Wielką Biblioteką. Kiro był trochę zdezorientowany, ale udał się szybko w kierunku urzędów i Królewskiej Kancelarii. Na niewielkim skwerze, kilka kroków przed drzwiami Komisji Handlu JKM dostrzegł siedzącą na ławce Sitrissi. Podleciał do niej i przysiadł dysząc ciężko. „Dzień dobry Kiro, co słychać u ciebie?” Spojrzał zdziwiony, czego krasnoludka chce od niego. „Odsapnij trochę bo widzę, że ledwo zipiesz i zaraz idziemy na spotkanie rady.” Chwilę później wstała i ruszyła w stronę schodów wiodących w górę na prawo od głównego korytarza. Kiro poleciał za nią i wysłuchiwał przez dziesięć minut wszystkich plotek jakie tylko Sitrissi usłyszała w ciągu zeszłego tygodnia. Przystanęła na szerokim tarasie okalającym od góry centralny korytarz Jothana. W zaułku za artystycznie ozdobionym ogrodem mchów widniały w ścienia wysokie, jak na standardy Throalu, drzwi. Sitrissi podeszła i dotknęła dłonią płaskorzeźby ryby. Kiro z miejsca wyczuł zamanifestowanie się ducha i spojrzał w astral. No tak, czego mógł oczekiwać… Zaklęty żywiołak ziemi rozpoznał Sitrissi i pozwolił jej wejść…

Kiro latał po komnacie z otwartą gębą. Tylu ksiąg, zwojów, katalogów i eksponatów zgromadzonych w jednym miejscu w życiu nie widział. Gdy Runewind zaczął znacząco chrząkać natychmiast sfrunął na dół. „Otóż i mam tu królewską rekomendację. Chciałbym, żeby też inni członkowie Rady mogli bliżej cię poznać. Bez dwóch zdań, sam bym cię rekomendował, gdyby nie twoja niecierpliwa natura i duch wiercipięty, co nie usiedzi roku na zadku w jednym miejscu” - dodał dość poważnie. „Szanowni członkowie Rady Kręgu, ten tu oto ladaco, jest słynnym już w Wielkim Targu, a i u nas zarówno, Kiro Długi Włos z klanu Kunocha, adept kręgu siódmego!” - stary krasnolud popatrzył po zebranym gronie. „Raczcie więc formalnie go przyjąć do Rady, jako obeznanego w świecie podróżnika i kompana, który dobrym żartem rozchmurzy troski nasze codzienne.” Kiro trochę zbaraniał, ale błyskawicznie rzucił zaklęcie Powiewającego płaszcza i zakręcił w powietrzu piruet witając wszystkich z osobna.

18 Rua (kwiecień) 1508 TH, Throal, tajny ośrodek Oka Throalu

Klodrige z rozbawieniem patrzyła na Dhalego. „Zostawiam cię z Solthrodem, pewnie odpowie na większość twoich pytań.” - kiwnęła mu dłonią na pożegnanie. Dhali rozglądał się po sali rozświetlonej kryształami. Na jej środku stał ogromny stół z kamienia, z wyobrażeniem mapy Barsawii, od morza Aras na wschodzie, po Pustkowia na zachodzie, od morza Śmierci na południu, po krańce Krwawej Puszczy na północy. Zwiadowca wolno chodził dookoła, przypatrując się zręcznie ukształtowanym szczytom, ośnieżonym srebrem, lazurowym jeziorom i wstędze Wężowej. Nie usłyszał kroków Solthroda. Wysoki człowiek podszedł do niego i cichym głosem zagadał: „Tak, te pomarańczowe punkty, to działania operacyjne, agenci wysłani na misję. Te zielone, to rezydenci, stali członkowie społeczności, którzy nam służą. A czerwone, to adepci lub drużyny na naszych usługach, jak widzisz…” „Jesteśmy wszędzie?!” - przerwał mu Dhali. Solthrod się uśmiechnął: „Prawie. Nie przedstawiłem się, jestem Solthrod Danbras, zwą mnie Uparty Sol jak wolisz. Jestem Zwiadowcą kręgu szóstego. Klodrige mi mówiła, że masz sporo pytań co do naszej organizacji. A doszły mnie słuchy od Piątki, że chciałbyś co nieco usprawnić i ulepszyć?” Dhali się zawahał, poszukał wzrokiem krzesła i spojrzał w astralny świat. Ilość magii jaką nasycona została ta komnata, jakoś go nie zdziwiła. Przysiadł i spojrzał na Sola… „A jaka jest twoja druga Dyscyplina? Mniemam że jesteś magiem…” Ciemnowłosy człowiek skinął głową z uznaniem. „Owszem, Iluzjonista ósmego kręgu. Teraz trochę objaśnień. Góra Oparów. Lodoskrzydły. Jesteśmy z tym szacownym smokiem w dość stałym kontakcie. Zwłaszcza odkąd Triumf wylądował w Barsawii. Jego słudzy obcenie współpracują z Merroxem nad pewnym zagadnieniem, które może być kluczowe dla osłabienia struktur twierdzy… Tak, ta pomarańczowa kropka na wzgórzu Ayodha oznacza, że mamy swojego człowieka na Triumfie. Wiem, że tam byłeś, to w istocie poruszające, że udało się tobie i twoim druhom stamtąd wydostać. Widzisz, jeden z podwładnych samego Ilfaraleka został przez nas zwerbowany. Nie mogę na razie podać ci jego tożsamości, bo sprawa jest świeża. Organizujemy karawany kupieckie zdążające lądem na południe. To dość ryzykowne, fakt. Lecz pod przykrywką handlarzy działają nasi ludzie. Czasem uda się przemycić jakieś informacje od agenta na Triumfie. Tak udaremniliśmy dwa zamachy na K'senkta, wysłannika Domu V'strimon na królewskim dworze. Teraz północ. Przyczółek. Skup swą uwagę, bo chciałbym wkrótce tam was wysłać. Ciebie i twoich druhów, jak ogarniecie prywatne sprawy. Cleotha Płaskostopa, skromna sprzedawczyni, handluje przedmiotami kupionymi od odważnych adeptów, którzy wrócili z Parlainth. Jej sklep jest blisko Niespokojnego Trolla, ale to tylko pozór. To ważna osobistość w naszej organizacji. Ona prowadzi całą politykę z dworem Krwawej Puszczy. Gdybyś się z nią spotkał, co zakładam wkrótce może nastąpić, pamiętaj - to ona wydaje rozkazy. Widzę, że patrzysz na wschód…cóż. Iopos. Bez kolorów. Myślimy o szkoleniu agentów, którzy mogliby wniknąć do miasta i wkraść się w szeregi Powierników Zaufania Denairastów. Ale to trudna sprawa. Dalej, jak widzisz: Jerris, Kratas, Travar i Urupa. I trochę rozrzuconych czerwonych punktów..” - Solthrod przerwał na chwilę. „Dziś rozpoczniemy szkolenie. Skoro masz pisać raporty królowi, to musisz je utajniać. Zaczniemy od nauki, jak zaklęciem szyfrować dane…”

21 Rua (kwiecień) 1508 TH, Urupa, Ogrody Liandril

„Czyż to nie romantyczne Gorcie?” - Bakari wpatrywała się w wyniosłą rzeźbę z białego alabastru. Przedstawiała barczystego mężczyznę wspartego na mieczu i smukłą, egzotycznej urody elfkę mierzącą z łuku gdzieś przed siebie. „Zaiste. Wczoraj słyszeliśmy pieśń o Karamie i Tizkarze, a dziś możemy oglądać w tych pięknych ogrodach ich pomnik. Dekadę temu Karam, Łowca Horrorów wraz ze swoją mentorką i towarzyszką życia Tizkarą założyli Gwardię Błękitnej Róży. Grupę adeptów, którzy swe życie chcieli poświęcić wypędzeniu Horrorów z Barsawii. Smutna to historia, zaiste i romantyczna. Ona wróciła ze swym potomkiem do Indrisy, a po Karamie ślad zaginął w Barsawii. Pewnie gdzieś znalazł u kresu swej ściezki potężnego horrora” - Gort zamyślił się przez chwilę. Chwilę potem usłyszeli szum głosów i okrzyki przechodniów spacerujące po Ogrodach. Bakari rozglądała się na lewo i prawo usiłując odnaleźć przyczynę poruszenia wśród gości parku. Nagle cień objął całą połać Ogrodów położonych w sercu miasta. Gort zadarł głowę, przeszedł go dreszcz. Nad miastem zawisł wielki smok, którego skrzydła przesłoniły słońce. Kilka uderzeń serca później, potężny gad przemknął dalej, kierując się ku zachodowi. Gort spoważniał. „Wracamy do Throalu kochana. Sklep mamy świetnie przygotowany, a Kumrun i Grantezia doskonale sobie poradzą. Jestem przekonany, że swą sztuką perfumiarską podbije nosy i serca krasnoludów z Biharj, a kto wie, może i szerzej pójdziemy? Droga przed nami długa, i jak pomyślę o wędrówce znad Ban, to żałuję że nie wzięliśmy Kiro ze sobą…” „Żałujesz, że razem spędziliśmy tyle czasu?” - przewrotnie zapytała Bakari. Gort się roześmiał: „Ani trochę. Gdyby nie obowiązki wobec króla i ojczyzny, zostałbym tu z tobą choćby do końca życia.”

kampania_2014/czas_wolny_viii.txt · ostatnio zmienione: 2019/01/25 15:33 przez gerion
[unknown link type]Do góry
Magus RPG