Action disabled: source

30 Veltom (luty) 1508 TH, królewskie komnaty

„Czy to wszystko?” - Dhali spojrzał na grubego krasnoluda w czarnej todze i granatowej czapce wysadzanej rubinami. „Tak, panie Dermul. Oto w tej tu szkatule macie osobiste przedmioty zabójcy Wuculciana. Dwa pierścienie złote, w tym jeden z drobną inkrustacją, srebrny kolczyk w kształcie jeziornego konika, pasek skórzany ze sprzączką miedzianą jako liść akacji, i mały srebrny medalion z wizerunkiem nieokreślonej pasji na rzemiennym sznurku. Tu jest lista z opisem na pergaminie, i druga kopia dla Oka Throalu. Tu moja pieczęć, królewskiego urzędnika. A tu proszę złozyć swój podpis. O. Dziękuję. Teraz szkatuła jest pod waszą pieczą.” „No dobrze, a do zwłok nie mam dostępu? Jakieś tatuaże, znaki szczególne, cokolwiek? Chciałbym użyć również magicznych talentów by dokonać obdukcji pośmiertnej…” - zaczął Zwiadowca. Urzędnik spojrzał chłodno. „To i owszem byłoby możliwe, gdybyśmy dysponowali zwłokami. Niestety zostały spalone w Wielkim Targu, nie zawracaliśmy sobie głowy sprowadzaniem truchła zamachowca do Throalu. Ale zaspokoję ciekawość. Oto dokument dla Oka Throalu z opisem o jaki wam chodzi, panie Dhali. Tuszę, że mam kopię i dla was przygotować? Dobrze. Chwilę to potrwa, raczcie więc spocząć.” Dhali skrzywił się z niecierpliwością. Jedna karta pergaminu, więc pewnie Wuculcian nie nosił na swym ciele historii w obrazkach - pomyślał.

01 Charassa (marzec) 1508 TH, Throal, Wielka Biblioteka

Młodszy archiwista Pandorin pospiesznie prowadził wietrzniaka niecierpliwie fruwającego mu nad głową. „Już już, mistrzu Kiro, za chwile będziemy na miejscu… Uwaga! Belka na suficie! Na Pasje, usiądźcie na moim ramieniu, mistrz Runewind jest w dwunastej komnacie czytelni. Właśnie tam pospieszamy”. Czytelnia była wygodną komnatą z szerokimi fotelami, pulpitami, wysokim sufitem, jaśniejącymi kryształami i magiczną strukturą odświeżającą powietrze. Wszystko czego potrzeba do zachowania jasnego umysłu podczas wielogodzinnych badań. Siwobrody krasnolud, odziany w wielobarwne szaty zdjął z nosa kryształowe okulary i spojrzał na archiwistę i wietrzniaka. „Prosiłem o chwile spokoju, i zdaje się że zapłaciłem za całą salę na dzień dzisiejszy, więc cóż oznacza ta wi…” - nie dokończył spoglądając na pergamin w wyciągniętej dłoni Kiro. Archiwista miał żałosną minę i giął się w ukłonach mamrocząc przeprosiny pod nosem. „Wybaczcie mistrzu Runewindzie. Dostaliśmy pilny rozkaz od króla Nedena. I czym prędzej muszę opuścić Throal a w tej misji każda minuta jest cenna. Zależy mi jednak na tym by przed wyruszeniem zebrać swe doświadczenia i wiedzę i ułożyć je harmonijne w całość pod okiem doświadczonego mentora. Chcę was prosić o pomoc we wkroczeniu na VII krąg naszej Dyscypliny. Wybaczcie, że posługuję się listem żelaznym. W innych okolicznościach stałbym pokornie w kolejce jak inni uczniowie pragnący twoich nauk mistrzu” - Kiro odetchnął. Długo w głowie układał sobie przemówienie, a że sztuka oratorska była dla niego jak kaszka z mlekiem, ujął darem wymowy starego krasnoluda. „Cóż…” - ten przyłożył okulary i szybko przebiegł wzrokiem królewski dokument. „Archiwisto Pandorinie!” - dodał donośnym głosem. „Ta komnata na kolejne 5 dni! I dajże mi tu kilka doniczek z jakimiś kwiatami. Mogą być bylejakie.” Pandorin patrzył baranim wzrokiem na maga. „Ach i wino. Regulamin nie zabrania wina prawdaż? Nie proszę o pieczyste z warzywami tylko o kilka butelek trawarskiego i dwa badyle w doniczkach! To chyba nie trudno załatwić?” Archiwista skłonił sie i wybiegł z komnaty na palcach. „Zgłodniałem” - Runewind uśmiechnął się do wietrzniaka. „Cóż tam w księdze zaklęć macie młody Kiro?” - zagadnął. „Ładne te matryce na zaklęcia. Podobają mi się. Mam wrażenie że dobrze nam się będzie pracować. Zatem - do roboty!”

Throal, Sale Bodal, wieczorem tego samego dnia

Frigdor gapił się w kufel wypełniony złocistym piwem. „Zaiste Gorcie, gdybym był w stanie, wziąłbym cię chętnie na nauki teraz zaraz. Niestety jesteśmy równi w Kręgach, a w dodatku trochę mi jeszcze brakuje by zacząć szukać mentora. Rozumiesz, sporo czasu mi schodzi na uczenie nowicjuszy i szkolenia Wojowników z naszego domu.” Gort westchnął i ponownie zaczął tłumaczyć swój nagły pośpiech. „Rozumiem…rozumiem. Trudna sprawa. Ale wiesz co? Kilka dni temu słyszałem wieść o planowanym spotkaniu naszej bohaterki Shalanyi z obsydiańskim Wojownikiem Ompacą. Wiem, że Ompaca jest już w Throalu. Do sparingu w Królewskim Audytorium zostało kilka dni… Swoją drogą, nie chciałbyś zapisać się do Ligii Championów JKM? Nagrody są całkiem całkiem, do tego sława no i możliwość sprawdzenia swoich szans w walkach z najlepszymi Wojownikami z Throalu i nie tylko? Wiem, że na głowie masz rozwijanie biznesów ojca i sprawy królewskie, ale z drugiej strony… jedno drugiemu nie wadzi. Pomyśl o tym! A z Ompacą umówię cię na jutrzejsze popołudnie. Szykuj złoto, załatwię wszystko i będziesz miał najlepszego mentora jakiego znam! To Wojownik IX Kręgu.” Gort dopił piwo maskując zadowolenie..„Czekaj czekaj, nie tak prędko. W zamian za tę przysługę wyszkolisz mnie jak czas przyjdzie ku temu, wprowadzając na wyższy krąg…zgoda?” - Frigdor uśmiechnął się szelmowsko.

W tym samym czasie w gdzieś Wielkim Targu

Dhali myszkował po pustych pokojach. Godzinę temu, dyskretnie włamał się do domu Wuculcianów w biedniejszej części Wielkiego Targu. Ot, nic specjalnego, drewniana chata z bali, kryta prostym gontem, kamienny komin wymurowany z dostawionym piecem do wypieku chleba. Nie wyglądało by mieszkał tu ktoś specjalny, w dodatku parający się magią. Przestronna kuchnia, gościnny pokój, dwie niewielkie sypialnie i gabinet. Siedział teraz rozparty w skórzanym fotelu i wertował księgi. Pergaminy już przejrzał. Przynajmniej pobieżnie. „Dokumentacja handlowa. Spisy kupowanego dobra i umowy z okolicznymi farmerami. Naliczyłem dobre dwadzieścia nazw dostawców. Całkiem nieźle jak na mały sklepik. Ale chyba żadnych poważnych odbiorców nie było, albo nie umiem tego znaleźć w gąszczu tych dokumentów.” Zmierzchało. Spojrzał przez zasłonięte okno. „Księgi w zasadzie nie wnoszą nic do naszego śledztwa. Idealna przykrywka.” - zamknął z trzaskiem gruby foiliał. Spojrzał z zadowoleniem na kilka przedmiotów leżących przed nim na stole: kościany grzebień, lusterko, używany zestaw do makijażu i damską bieliznę. I drewnianą figurkę Garlen w otoczeniu grupki dzieci. Spojrzał na spód figurki i throalskie glify: „Z wyrazami wdzięczności i szacunku Fezulon Traght”.

02 Charassa (marzec) 1508 TH, Wielki Targ

Ledwo zdążył na spotkanie z Murvinho. Dopadł zgrzany do drzwi Białego Nietoperza i ruszył przez tłum w stronę kominka. Dziś lało od rana w Wielkim Targu, kto tylko mógł chronił się pod dachem, a wielu uciekinierów z okupowanych przez Theran ziem wciąż przybywało do Throalu. Część z nich zostawała tu, w Wielkim Targu, chwytając się przeróżnego zajęcia. Część, ta bardziej zdesperowana, zmierzała ku bramom Throalu. Tych witali strażnicy Królewskiego Bazaru i od razu odsyłali do tymczasowych punktów przyjęć uchodźców, które sprawny aparat urzędniczy JKM obsługiwał praktycznie bezustannie. Krasnolud spojrzał spode łba na Zwiadowcę „Kiepski dzień?” Dhali kiwnął głową - „Co masz dla mnie?” „Dzieki za te rejestry handlowe. Przetrzepiemy dobrze wszystkich dostawców Wuculciana. Odbiorców, zwłaszcza tych stałych również. Co prawda wątpię, by Jamosz z Osel, czy Hrondak z Bethabal byli tajnymi agentami Denairastów, ale wiesz…na zimne dmuchać.” „Wiem” - odparł Dhali - „do rzeczy.” „A jużci do rzeczy. Fezulon Traght. Krasnolud z korytarzy Ulthora. Ma po sąsiedzku z Wuculcianami kram z jedzeniem. Kupował od nich towary, przerbiał na throalskie dania i opylał głodnym wędrowcom spragnionym błyskotek i magicznych artefaktów na Królewskim Bazarze. Dziś miałem z nim chwilę dłuższej rozmowy. Starszy jegomość, ale samotny. Żona zmarła mu lata temu, a jedyna córka od lat mieszka z rodziną w Jerris. Mówił, że pracuje by wnukom zapewnić godne życie w Throalu. No ale nie to jest istotne. Stary Fezulon zdaje się być oczarowany twoją Lemorą. Nie wiem, czy ta rzuciła urok na niego, czy co, ale wciąż o niej gadał i wychwalał wdzięki. Wyznał, że w dniu wyjścia armii Throalu Lemora opuściła Wielki Targ z karawaną niejakiego Yamina Kołodzieja, trolla z ulicy Konopnej. Ponoć poszedł za nią za miasto chcąc pożegnać i podarować coś na pamiątkę, ale nie miał śmiałości podejść. Wystarczy ci to?” Dhali pociągnął łyk gorącego piwa - „Dzięki Murvinho, jesteśmy kwita za te dokumenty, które buchnąłem Wuculciaom…” Krasnolud uśmiechnął się krzywo - „Zarekwirowałeś Dhali, zarekwirowałeś…w imieniu Oka Throalu, agencie Jego Królewskiej Mości. Nie chcę chrzanić ci o polityce, ale wiesz… nie jesteśmy bandą rzezimieszków na usługach chytrego króla. Robimy dobrą robotę, Dhali. Ważną. A już my dwaj w ogóle. Dobierz się do dupy Denairastom, a jak by co, to wiesz gdzie mnie szukać” - Murvinho wstał od stołu, naciągnął kaptur i ruszył ku drzwiom karczmy.

03 Charassa (marzec) 1508 TH, Wielki Targ

Dhali dość długo już obserwował warsztat kołodzieja. Od rana do południa odjechały stąd trzy spore wozy z obstawą i jedna, dość liczna karawana. Yamin musiał zatrudniać wielu rzemieślników, bo ruch miał naprawdę spory. Poprawił swoje długie, jasne włosy i zdjął kaptur, by wyraźnie było go widać. Przybrał postać elfa, nieco podobnego do admirała Ilmoriana. Chciał by wyraźnie go zapamiętano. Wszedł do warsztatu, omijając skrzynie, sterty drewnianych szprych i kota goniącego za niewidocznym szczurem. „Ej, dobry człowieku, czy ja tu znajdę mistrza Yamina może?” - pochylił się nad młodym mężczyzną mozolnie szlifującym drewniane elementy. Ten przerwał na chwilę i zadarł głowę: „Znajdziecie panie na górze, tymi schodami w podwórzu i zaraz w pierwsze drzwi.” Dhali ukłonił się z gracją i żwawo pobiegł do środka… Yamin był tęgim, rudowłosym trollem. Masywne zwoje jego rogów przywodziły na myśl górskie muflony. Ubrany w białą koszulę i prosty, sukienny kubrak, siedział przy wielkim stole i pisał coś gęsim piórem, co chwila maczając je w inkauście. Posypał pergamin piaskiem i spojrzał na Dhalego pytająco. „Manthio Entelbaum z Darranis mistrzu Yaminie - adept Zwiadowca, przewodnik i twórca doskonałych map prowinicji. Macie może chwilę by pogadać o interesach?” Yamin skinał głową i odparł skrzypiącym głosem - „Szczęście macie panie Manthio, zwykle zajęty jestem a dziś naprawdę sporo roboty i ruch w interesie aż nadto, ale teraz miałem właśnie przerwę zrobić i dać głowie odpocząć od nieustannego myślenia.” „Rad jestem, że interesy tak dobrze idą, choć czas trudny, wojenny by tak powiedzieć…” - Dhali usilował zagaić rozmowę. Widział, że troll jest już pod wrażeniem jego magii i w zasadzie kupił sobie jego lojalność, ale chciał się upewnić że zmierza w dobrym kierunku. „Przekląć by tę wojne, panie elfie, oj przekląć.” - Yamin wsparł głowę na dłoni - „Syna straciłem pierworodnego na Polach Prajjora, oj niechby Neden sczezł tam razem ze swymi krasnalami i całym swoim rodem! Moja duma, mój najpierwszy i spadkobierca. To poszedł z orkowym podjazdem. Fortunę wydał, żeby się uzbroić. Honor, powiadał, WIelkiego Targu bronić … A nie mógł to Gliniak swoich obwiesi tam wysłać?! Co mi po jego udawanym współczuciu! Macie synów Manthio?” Dhali przecząco kiwnął głową. „Cóż, to nie zrozumiecie żalu ojca. Eh, jedyne co mnie przy zmysłach trzyma to ten warsztat i praca.” „Współczuję wam szczerze, mistrzu Yaminie. My w Darranis cierpimy już od miesięcy ciężką rękę Thery. I żywiliśmy nadzieję co do wyprawy Nedena, ale wszyscy wiemy czym to się skończyło” - Dhali zawiesił głos. „Nie rozbudzajcie żalu ojca, po stracie syna. Co was sprowadza w me progi?” - troll odchylił się na wielkim krześle. „To dość poufne, ale was zapytam, jako że stratę opłakujecie i nic was nie wiąże z Throalem…” - zaczął Zwiadowca. „Prawdę mówicie panie. Życzę im jak najgorzej, temu rodowi jaszczurczemu. A Nedenowi w szczególności, mały królik schronił się do nory, po tym jak wygubił nieudolnie połowę swej armii!”- odparł wzburzony troll. Dhali ciągnał niezrażony wywodem Yamina - „Otóż moja bilska znajoma, nieco naraziła się służbom podatkowym Throalu. Miała swój kram z żywnością na Królewskim Bazarze. Wysłała do mnie kuriera z prośbą bym ją wywiódł w bezpieczne miejsce, do Darranis rzecz jasna. Alem tu przybył nadaremno, bo dom zastałem pusty. Myślę sobie - pojmali ją i męża i zamknęli gdzieś w podziemnym lochu. Na szczęście sąsiad poczciwy z kramu w pobliżu, niejaki Fezulon, was mi wskazał. Że Lemora, bo o niej wam mówię, z waszą karawaną wysłana być winna. Tedy po prośbie do was - gdzie mogę ją odnaleźć, by chronić ją i Owada?” Yamin rozluźnił się nieco. „Heh, krasnoludy z Throalu naciągnęła? Zuch dziewucha, mało ją znałem, ale wyglądała na zadziorną i taką, co kopniaka sprzedać umie kurduplom z Throalu! Prosiła mnie o dyskrecje, ale wyście jej kmotr i adept. Wysłałem ją do Jerris z moją karawaną. Wyszli stąd dokładnie 22 dnia Veltom. Prosiła o miejsce dla siebie i czworga przyjaciół z Wielkiego Targu. Co prawda zaproponowałem je powietrzny statek, bo dwa razy w miesiącu mamy dostawy drewna z Liaj, na koła łopatkowe dla parowców. Ale odmówiła. Dziwię się, bo już dawno by była na miejscu, ale cóż, jej wola.” Dahli się zastanowił: „Bez małą dwanaście dni temu… mogła już tam dotrzeć? Spodziewacie się jakoś statku na dniach mistrzu Yaminie?” Troll wstał i podszedł do przeszklonej witryny. Wyjął długi rulon i rozwinął go na stole. „Podejdzicie no tu, znacie się na mapach to i zobaczycie. O…” - wskazał grubym paluchem - „ten szlak to moja sprawdzona droga do Jerris drogą lądową. Tędy idą dostawy raz na dwa miesiące. Jak widzicie..” „Ooo? Tędy wędrują twoje karawany?” - Dhali wskazał krętą linię prowadzącą nad jezioro Vors. „Zaiste. To najlepsza droga. Wzdłuż Węża, omijając Serwos i podmokłe bagniska. Przy okazji nad jezioro Vors, do Ishkaratów. Mówiłem, że koła łopatkowe dla t'skrangowych parowców wykonujemy. To właśnie tam idą dostawy. W częściach składanych na miejscu. A czemu pytacie?” „Sam tworzę mapy i szczerze je opisuję, wybaczcie więc zawodową ciekawość” - wymijająco odparł Dhali. „Interesujące…” - mruknął troll. „Nie byłbym sobą gdybym nie zaproponował uczciwej wymiany?” - podekscytowal się Dhali - „spójrzcie na to, mapa ważniejszych szlaków handlowych w Barsawii, świetnie wykonana, do uzycia z sekstansem! Jak widzicie szlak do Jerris na niej omija przesmyki miedzy północnymi Tylonami i górami Skolskimi, a wiedzie południem Tylonów i zahacza o Kratas. Mógłbym… mógłbym nanieść wasz szlak do Ishkaratów i sprezentować wam jeden taki egzemplarz. Stoi?” Yamin nie widział nic zdrożnego w tym niejawnym przekupstwie. „Zgoda panie Manthio. Uczciwy i prawy z was adept…” Dhali jednak nie rezygnował. Ciągnał trolla dalej za język…

04 Charassa (marzec) 1508 TH, wieczór, Throal, blisko Wielkiej Biblioteki

Siedzieli w opustoszałej o tej porze winiarni. Kiro wyglądał na zmęczonego, ale z uwagą słuchał przyjaciela. „Lemora udała się do Jerris z jedną karawną od Yamina. A kilka dni potem, dokładnie trzy, wyruszyła inna karawana, tym razem nad jezioro Vors. Lemora poprosiła Kołodzieja o przekazanie niewielkiej szkatułki do V'sigara F'szaffinal Ch'othobi… Mój nos agenta mi mówi, że to był właśnie sztylet króla Nedena…” „Daleko nad to jezioro?” - zagadnął Kiro. „Ponad 450 mil w prostej linii, wiem wiem… nie musisz liczyć ile czasu by nam zajęło dotarcie. Musielibyśmy tylko odnaleźć tego V'sigara..” - dokończył Dhali. „Jeszcze dwa dni nauki i będę gotów. Załatwiaj więc wszystko do wyprawy, niestety tym razem na twojej głowie. Gort zdaje się również znalazł nauczuciela, więc już pewnie duchowo sposobi się do spuszczenia łomotu paru niegodnym t'skrangom…” - wietrzniak uśmiechnął się pod nosem. Dhali zauwazył, że Kiro zaczął już zmieniać kolor skóry na bledszy i wpadający w ton szarości. „Wracasz do domu? Do Ystane?” - zgadnął Kiro. „Chciałbym” - wedstchnał Zwiadowca. „Spędziłem dziś pół dnia w Wielkiej Bibliotece szukając informacji o Powiernikach Zaufania i Denairastach. Bardzo oszczędnie, muszę ci powiedzieć. Niewiele na ten temat wiadomo.” „A coś konkretnego?” - zainteresował się Kiro. „Same fikcje. Ponoć założycielem Powierników był Vidar Denairastas. Miała to być miejska milicja wspierająca obronę miasta przed wszelakimi siłami zagrażającymi z zewnątrz. Wówczas chodziło o Horrory. Gdy na malachitowym tronie zasiadł Uhl Denairasta, obecny władca, Powiernicy zostali powołani do wypełnienia zadania przywrócenia pokoju i porządku w całej Barsawii. To widziałem w jednym z pergaminów, jakie dostarczył mi archiwista Snowdrik. Ponoć autentyk z Iopos. Pisany w ludzkim języku.” - Dhali umilkł i pociągnął łyk wina z kielich. „Porządek i pokój?!” - prychnał wietrzniak - „zapewne narzucony siłą i konsekwentnie pakujący do lochów wszystkich miłujących nieporządek” - dodał. Dhali znacząco pokiwał głową. „Ponoć część powierników to adepci. Specjalni agenci służący Uhlowi na jego bezpośrednie rozkazy. Ponoć wszyscy pochodzą z rodu Denairastas i każdy przekroczył X Krąg wtajemniczenia w jednej lub kilku dyscplinach.” - Dhali sięgnął po ostatnią faszerowaną figę. „Racja. Brzmi dość fantastycznie i trudno mi w to uwierzyć” - Kiro potarł nos. „A właśnie” - dodał - „Czegoś dowiedziałeś się o Jadzie Denairastas?” Dhali wzruszył ramionami - „Szczerze mówiąc mistrz Merrox jest w kiepskiej formie. Stale obwinia się za śmierć Varulusa. Dowiedziałem się zgoła nic. Merrox uwierzył jej talentom medycznym, zwłaszcza że w początkach kuracji Varulus poczuł się lepiej. Miała być Czarodziejką i głosicielką Garlen. Ale kim jest faktycznie - tego nie wiemy. Magiem. I to pewnie wielodyscyplinarnym, stawiałbym na Iluzjonistkę.” - dodał. „Posiedzę nockę w Bibliotece jeszcze, może coś ważnego wyczytam. Z rana idę na Bazar i do Wielkeigo Targu poczynić przygotowania. Kupię wszystko co niezbędne do drogi. Szlak mamy dobrze opisany na mapię, którą skopiowałem od Yamina. Czekam na was w Dwa Palce rankiem, 6 Charassa. Zjemy śniadnie i w drogę znaleźć tego V'sigara…

kampania_2014/czas_wolny_vii.txt · ostatnio zmienione: 2018/01/09 14:40 przez gerion
[unknown link type]Do góry
Magus RPG