Pewnego dnia Yarl wraz z Dwirnachem i Delveną wybrali się na polowanie w góry, na kozice. Podczas wędrówki po szczytach dopadła ich gęsta mgła i na chwilę stracili orientację. Dotarli prawie po omacku do pewnej jaskini, którą zamieszkiwały dziwne, latające stworzenia… Jednak najdziwniejsze było niespodziewane spotkanie z klanowymi wojownikami trolli…Choć jak twierdził ich przywódca nie było w tym cienia przypadku…
Ich szaman, głosiciel Thystoniusa miał wizję… Wojownicy posłuszni staremu trollowi poszli w wyznaczone miejsce i spotkali zgdonie z przepowiednią dawców imion… Yarl z trudem kryl wzburzenie, gdy usłyszał dziwne ultimatum: mieli przyjść dokładnie w to samo miejsca za trzy dni, zabierając z sobą kilku innych, odważnych nie-trolli. Jeśli by tego nie uczynili, trolle złupią osadę…Wojownicy nie chcieli zdradzić ani celu, ani powodów, które wplątały naszych adeptów w tę niezręczną sytuację…Ich wódz - Torg Żelazny Kieł ujawnił tylko, że objawienie Thystoniusa mówiło o sąsiadach nie będących trollami.
Yarl, Delvena i Dwirnach ze smutnymi minami wracali do osady…. Corby nie zastanawiał się wiele nad tym, co czynić dalej. Sytuacja była jasna, musieli uchronić osadę, a przy okazji nadarzała się sposobność, by uczynić sobie nowych przyjaciół. Podołać temu zadaniu mieli: Dwirnach, Delvena, Bern, Olaf i Jonatan.
Noc spędzili w jaskini wraz z Torgiem i jego ludźmi. Cały kolejny dzień wędrowali do siedzib plemienia, by wziąć udział w wieczornej uczcie i poznać kilku trollowych Dawców Imion, którym honor pozwalał bratać się z nieznajomymi… Rankiem czekał ich test, który miał dowieść, czy są wybrańcami z przepowiedni…