Czas wolny, ustalenia pozasesyjne, sesja indywidualna z Dwirnachem
Sollus 1498 TH
Czas ich gonił, miesiąc chylił się ku końcowi. W Urupie znaleźli się 28 dnia Raquas późnym wieczorem…
Karam wiedział, że krasnolud będzie teraz bardzo zajęty. Miał przed sobą trudne szkolenie na Czeladniczy Krąg, nie chciał więc by Dwirnach obciążał się znowu jego sprawami. Po powrocie do Urupy postanowił, że napiszą list do rodziny Tizkary i wyślą go do Indrisy przez therańską ambasadę. Pomógł im w tym Likard, który miał dobre kontakty z kilkoma urzędnikami, którym wyświadczył kiedyś niewielkie przysługi.
Przez najbliższy miesiąc Dwirnach nie miałby dla niego czasu. Karam postanowił więc rozmówić się z Jandarem i Ekkarem. Chciał zatrudnić się do pomocy przy liandrilskich Ogrodach. Był adeptem dość wysokiego kręgu, by sprawa pozytywnie przeszła w magistracie. Przyjęto go więc na okres całego Sollusa. Przez pierwsze dni siedział w księgach i zapiskach jakie prowadzono przez ostatnie kilka lat. Rzeczywiście ilość spraw związanych z posądzeniami o konszachty z Horrorem, utrzymywała się od lat na podobnym poziomie. Nie było jednak miesiąca, by Róża z Liandril nie jarzyła się błękitnym światłem. Karam miał więc trochę pracy, przy okazji jednak dowiedział się wiele o mieście, o kultystach Ristula, poznał też kilku Łowców Horrorów przyciągniętych wieściami o parze znakomitych adeptów ich Dyscypliny. Musiał jednak odmówić prośbom o szkolenia i Rytuały Awansu, gdyż czas miał bardzo napięty. Może w przyszłym roku znalazłby więcej czasu, gdy na świat przyjdzie ich dziecko? Na razie jednak Karam dopytywał się o wysokokregowych Łowców.Tizkara mogłaby awansować na VII Krąg, choć Vorst wątpił, by jakikolwiek Łowca chciał ją szkolić w takim stanie.
Dwirnach w tym czasie intensywnie szukał w Urupie nauczyciela. Dzięki Rufusowi skierował swe kroki do kapitanatu, gdzie w koszarach spędzali czas marynarze Domu V’strimon. Właśnie wśród nich trafił mu się nauczyciel bojowych umiejętności. T’vrill Ostry Ogon K’valla V’strimon, był jednym z adiutantów kapitana G’kralla. Jakiś czas temu ucierpiał w starciu z K’tenshinami i dłużej chciał zabawić w Urupie. Dwirnach wydał mu się na tyle zabawny, że chętnie umówił się z nim na końcówkę miesiąca i sumkę 225 sztuk srebra. A z początkiem Sollusa, Wojownik podjął nauki u Tharra Mocarna Pięść. Przez pierwszy tydzień musiał szlifować swe percepcyjne zdolności, by potem przejść do samego sedna szkolenia. Rankiem gonił do T’vrilla starając się opanować arkana Straszliwego Ciosu, wieczory zaś spędzał pracowicie w koszarach przyklejonych do budynków ambasady Throalu. Dopiero 22 dnia Sollusa stał się gotów, by awansować na VI Krąg. Czekał go trudny wieczór i rytualny pojedynek z nie byle kim.
Od rana Dwirnach był w stanie najwyższego skupienia. Przełożył nawet swe urodziny, na dzisiejszy wieczór. Wierzył, że pokona swego mentora i będzie miał okazję do podwójnego świętowania. Ubrał odświętny strój i około południa zjawił się wedle umowy przed throalską ambasadą. Tharr czekał już na niego. Dwirnach wcześniej ustalił z Darresem, że przy jego Rytuale Awansu będą obecni głosiciele Thystoniusa. Sam zaś rytualny pojedynek miał się odbyć w podziemiach świątyni, na Arenie Thystoniusa. Gdy obaj wspinali się po schodach Świątyni, Dwirnach czuł przepełniającą go dumę i wolę zwycięstwa. Tharr z uznaniem spoglądał na ucznia, znajdując w nim najlepsze cechy Wojownika. Z miłą chęcią widziałby go w szeregach królewskiej armii…
Gdy stanęli naprzeciwko siebie, na odległych końcach areny, Dwirnach czuł spojrzenia zgromadzonych głosicieli. Nim skłonił się Tharrowi, zaczął na cały głos wznosić modły do Thystoniusa, poświęcając mu całą walkę i prosząc i szybkość ramion. Walka była rytualnym zmaganiem na siłę ramion, nóg i pięści. Nim ucichł gong, obaj popędzili ku sobie, zaledwie końcami palców stóp dotykając piasku areny. Obaj wybili się w powietrze, skacząc ku sobie niczym dwa wściekłe tygrysy. Tharr zamierzał zwinnym chwytem przejąć cios Dwirnacha i posłać ucznia potężnym rzutem na ziemię. Jednak Thystonius dał pierwszeństwo swemu głosicielowi.
Błyskawiczne kopnięcie Dwirnacha dosięgło głowy mentora, nim ten zdążył zareagować i uniknąć ciosu. Gdy zamroczony Tharr padał na ziemię, uczeń rzucił się na niego i założył bardzo mocną klamrę. Tharr na wszelkie sposoby usiłował się wyrwać z chwytu Dwirnacha, ale w końcu musiał poddać walkę. Gdy wstał i otrzepał się z piasku, wygłosił rytualną formułę. Dwirnach poczuł sie adeptem VI Kręgu.
Wieczór krasnolud spędził w towarzystwie przyjaciół i znajomych. Mógł z radością uczcić dzień swoich narodzin. Na małym przyjęciu był również jego mentor, Tharr wraz z młodą i uroczą żoną Maethą. Między Dwirnachem, a Tharrem nawiązała się specyficzna nić sympatii oparta na wzajemnym szacunku i nieco kurtuazyjna. Choć niewielu by Tharra o kurtuazję podejrzewała. Pod koniec przyjęcia, Dwirnach podarował throalskiemu szlachcicowi piękny scimitar z Indrisy, drogocenną pamiątkę. Tharrpoczątkowo się wzbraniał, ale mu błyszczały z radości i podziwu dla pięknej broni. Podziękował i na drugi dzień odwzajemnił się przysłaną przez obsydiańskiego kuriera, beczką najlepszej brandy, jaką można dostać w Throalu.
Kilka dni później, w spokoju mógł przekuć teoretyczną wiedzę o wzorcu Testu Życia, w praktyczną zdolność.
W tym czasie Karam był mocno zapracowany w Ogrodach Urupy. Z początkiem miesiąca Riag rozpoczął medytacje nad swoim talentem Wszechstronności, Chciał być gotów poznać wiedzę o Drewnianej Skórze, którą Dwirnach obiecał mu przekazać. Za kilka dni opuszczali Urupę wraz z kupcem Jorge…